W mieszkaniu Teresy Marczuk robotnicy wyburzyli piec i… zwinęli manatki. Kobieta została z bałaganem i jednym piecem do ogrzania całego mieszkania. Wszystko przez błąd projektantów.
Jacek Barczyński
29.10.2009 18:35
Marczuk wprowadziła się do komunalnej kamieniczki przy ul. Lwowskiej jeszcze w 1996 r. To było kolejne zaproponowane jej mieszkanie po tym, jak musiała opuścić budynek, zagrożony katastrofą budowlaną.
– Byłam szczęśliwa, dopóki nie okazało się, że nowe mieszkanie jest zimne i zawilgocone – wspomina pani Teresa. – 70 mkw. ogrzewał jeden elektryczny piecyk. Po moich interwencjach urzędnicy obiecali mi dwa piece kaflowe. Doczekałam się ich dopiero w... 2003 r. Niestety, nie sprawdziły się. W mieszkaniu jest nadal zimno i wilgotno.
Urzędnicy twierdzą, że Marczuk sama sobie nie chce pomóc. – Na wniosek mieszkańców kamienicy, w tym pani Marczuk, już w 2000 r. na swój koszt zrobiliśmy im przyłącze centralnego ogrzewania – mówi Jerzy Kendzierawski, zastępca Wydziału Infrastruktury UM. – Pion jest już w budynku i wystarczy zainstalować w lokalach grzejniki, aby wpuścić do nich ciepło.
– Nie stać mnie na takie ogrzewanie – zżyma się pani Teresa. – Miesięcznie musiałabym za nie płacić 400–600 zł. Dlatego w ubiegłym roku poprosiłam o zainstalowanie tzw. ogrzewania etażowego, obejmującego tylko moje mieszkanie. Prezydent wyraziła na to zgodę. Mam to na piśmie.
Marczukowej obiecano zainstalowanie pieca centralnego ogrzewania i kaloryferów we wszystkich pomieszczeniach. Najpierw jednak trzeba było zlikwidować istniejące piece. Fachowcy zburzyli jeden, a potem nagle przerwali prace. Wyszło na jaw, że zabrali się za robotę, nie mając na to pozwolenia.
– Projektant instalacji nie sprawdził, że plan zagospodarowania przestrzennego śródmieścia nie przewiduje takiego rozwiązania. Budynki można podłączyć albo ogrzewać elektrycznie – mówi Henryka Skrzypczak z Urzędu Miasta. – Dlatego decyzja w sprawie budowy indywidualnego centralnego ogrzewania w mieszkaniu pani Marczuk musiała być negatywna.
Kendzierawski zapewnia, że w tej sytuacji zaproponował pani Teresie, aby zgodziła się na podłączenie mieszkania do miejskiej sieci bądź zamieniła je na inne. A jeśli nie, to PUM gotów jest odbudować jej piec i poprawić drugi. Co na to sama zainteresowana?
– Od kiedy robotnicy zeszli z budowy, nikt mnie o nic nie pytał – mówi. – Koczuję w zimnym mieszkaniu i wciąż czegoś szukam, bo większość rzeczy złożyłam w jednym miejscu pod folią. Zapowiedziały się u mnie dzieci, a ja nie mam ich gdzie położyć. Nie wiem, co będzie dalej. Czuję się coraz bardziej bezradna.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze