Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sami tańczą jak gwiazdy

Razem tańczą od lipca zeszłego roku i już pokonali wszystkich rówieśników w kraju w tańcach latynoamerykańskich. Za tydzień walczą o mistrzowski tytuł w standardzie. – Będziemy tańczyć zawsze, do końca życia i założymy szkołę tańca – deklarują Magdalena i Oskar. Mają po 14 lat.
Standardowe pytanie do lubelskich tancerzy: od kiedy tańczą, od kiedy tańczą razem i od jak dawna się znają. Okazuje się, że Magdalena Baranowska i Oskar Dziedzic znają się od… żłóbka. Jako 6-latki chodzili do jednej podstawówki i brali udział w jasełkach. Ona była Maryją, on grał Józefa. Później ich drogi się rozeszły, bo trafili do różnych gimnazjów. Magdalena uczy się w prywatnym gimnazjum „śródziemnomorskim” na Kowalskiej, Oskar chodzi na Lipową do „dziewiątki”. Życie przed – Jak byłem mały to mama zauważyła, że tańczę przy różnych piosenkach i w ogóle przy muzyce. Zapisała mnie do zespołu Kaniorowej i tam tańczyłem ludowe tańce przez cztery lata – wspomina Oskar swoje życie „sprzed” tańca towarzyskiego. – Zaczął tańczyć później niż Magdalena, ale to przygotowanie w zespole też mu się przydało – mówi Anna Bocian, trenerka zdolnych nastolatków, która przyznaje, że takie taneczne talenty to nie jest codzienność. – Mamy szczęście do zdolnych tancerzy, którzy trafiają do naszej szkoły, ale oni robią szczególne postępy. Rozmawiamy w siedzibie szkoły przy Daszyńskiego. Są ferie, dzień powszedni, wczesne popołudnie. Tancerze właśnie są w trakcie lekcji indywidualnej. Później zajęcia z grupą. Następnego dnia tak samo i jeszcze następnego, i jeszcze... W sobotę, 27 lutego, w Bydgoszczy będą walczyć o mistrzostwo Polski w tańcach standardowych w kategorii juniorów II, czyli 14–15-latków. Jadą tam jako faworyci. W zeszłą sobotę taki tytuł, ale w tańcach latynoamerykańskich, wytańczyli w Zamościu. Skrzypce odłożyłam – Im dłużej będą dobrzy, zarówno w standardzie, jak i latynoamerykańskich, czyli będą tańczyć dziesięć tańców tym lepiej dla nich. Bo każdy z tych tańców inaczej rozwija tancerzy – uważa Anna Bocian. Na razie tańczą i deklarują, że sobie życia nie wyobrażają bez tańca. – Ogłoszenie o szkole tańca towarzyskiego zobaczyłam w swojej szkole muzycznej – wspomina Magda, która przez cztery lata była skrzypaczką. – Nawet nieźle mi szło, chwalili mnie i koncertowałam, ale jednak odłożyłam skrzypce i nie chcę do nich wracać. I nie wracam. Wybrałam taniec. Ale po skrzypcach zostało mi takie uporządkowanie, przyzwyczajenie, że trzeba ćwiczyć i ćwiczyć. Wstaję koło 6 rano, potem szkoła, po szkole treningi. Do domu wracam na 23 – uśmiecha się gimnazjalistka. – Mój rozkład dnia wygląda podobnie – dodaje Oskar. – Na 7.30 mam lekcje, później już jestem w szkole tańca. To nasz drugi dom. Beze mnie – Moje życie wyglądało tak samo – kiwa głową ich nauczycielka. – Te wycieczki szkolne beze mnie, te imprezy i wyjścia do kina beze mnie... Młodzi tancerze pytani, co ich omija z rówieśniczego życia, wzruszają ramionami: chłopak wymienia „komputer”, a dziewczyna „chyba nic ciekawego”. – Koledzy przychodzą do domu po szkole i klikają, i tak samo przychodzą niewyspani, jak ja po treningu. – Jak mam mniej czasu, to więcej zrobię, bo lepiej sobie wszystko zaplanuję. Uważam, że oprócz szkoły koniecznie powinno się coś jeszcze mieć. Taniec, sport, muzykę, cokolwiek – mówi Magda. – Widzę, jak tu między zajęciami rozkładają zeszyty i książki, i odrabiają lekcje – dodaje trenerka. A nie myśleli nigdy, żeby ten rygor od 6 rano do 23 w nocy rzucić i zrobić sobie wakacje? – Jeśli powiedzą, że o tym nigdy nie myślą, to proszę im nie wierzyć – podpowiada pani Anna. Okazuje się jednak, że myślą. Ale nie żeby sobie „zrobić wakacje”, bo w wakacje to dopiero oni mają ciężkie życie – przynajmniej trzy obozy taneczne w programie. – Czasami mam gorsze dni, ale to przechodzi i znów chce się tańczyć – mówi Magda. – Ja bym się w końcu wyspał – marzy Oskar. I wraz z trenerką uznają, że chyba pora wracać do pracy. Muszą poćwiczyć. Podejście do dresów Jeszcze tylko na koniec rozmawiamy o kostiumach. Na treningi przychodzą w czarnych strojach, ale na turnieje już w pełnej profesjonalnej gali. – To trochę zmienia podejście do ubrania w ogóle – przyznaje Oskar. – Koledzy chodzą w koszulach w kratę i dresach, a ja lubię włożyć białą koszulę. – Ja też się czasami potrafię elegancko ubrać, nawet do szkoły – dodaje Magda, która po turniejowe sukienki jeździ do Warszawy. I uważa, że turniej to takie wielkie wyjście na wielki bal. – Każdy chce wyglądać super. I dlatego te cekiny, długie suknie, makijaż i fryzura. Cała ta turniejowa oprawa. Okazuje się, że czternastolatki świetnie się w niej czują.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama