Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Maleje liczba hodowli koni w woj. lubelskim

Posiadanie konia ma dziś głównie hobbystyczny charakter. I nie jest tanie
Maleje liczba hodowli koni w woj. lubelskim
Lubelski Związek Hodowców Koni liczy sobie około 2 tys. członków. Ponad 200 z nich przyjechało do Chełma na doroczne spotkanie opłatkowo-szkoleniowe.

- W ramach związku mamy 17 kół - mówi Henryk Wójtowicz, zapalony koniarz, a zarazem prezes LZHK. Gościł hodowców w swoim zajeździe "Trzy Dęby”. - Z każdego koła zaprosiliśmy po 10 reprezentantów. A że przyjechało ich więcej, to należy się tylko cieszyć. Z jednej strony to dowód na to, że miłośnicy koni stanowią zwartą społeczność, a z drugiej, że są żądni fachowej wiedzy.

Wójtowicz ubolewa, że w porównaniu z latami poprzednimi liczba hodowców koni maleje. Tłumaczy to kryzysem, który nie ominął także koniarzy. W efekcie ubywa starych, doświadczonych hodowców, a młodzi nie są jeszcze w stanie wypełnić powstającej luki. Znakiem czasu jest i to, że tak w kraju, jak i w regionie zmniejsza się pogłowie klaczy.

Podobnie sytuację w branży ocenia zamościanin Janusz Łój, lekarz weterynarii i hodowca koni. - Przede wszystkim konie przestały być wykorzystywane w rolnictwie, a więc drastycznie spadł na nie popyt - mówi pan Janusz. - W tej sytuacji posiadanie konia ma głównie hobbystyczny charakter. Także elitarny, skoro utrzymanie go w pensjonacie w zależności od standardu kosztuje od 300 zł do tysiąca.

Łój zżyma się na nagonkę na górali wożących bryczkami turystów nad Morskie Oko. Jego zdaniem pięknoduchy odbierają im zajęcie, którym trudnili się od pokoleń.

W rodzinnym mieście Łója ostały się już tylko dwie bryczki, które w czasie wakacji czekają na turystów. Wykorzystywanie koni w sporcie i rekreacji wbrew pozorom wciąż ma wymiar marginalny. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że dla końskiej branży przyszły lepsze czasy. Szczególnie w środowiskach biznesowych posiadanie konia przydawało prestiżu. Szybko jednak się okazało, że nie wszyscy są w stanie udźwignąć ten luksus.

- Koń to nie rower, czy motocykl, który można po prostu odstawić - tłumaczy pan Janusz. - Zwierzę wymaga stałej troski. Trzeba umieć się z nim obchodzić, aby tak jemu, jak i sobie nie wyrządzić krzywdy.

Tak Łój, jak i Wójtowicz w ostatnich latach z otwartymi rękami powitali w szeregach LZHK nowego rodzaju członków, pochodzących z powstających stowarzyszeń miłośników koni, czy historycznych grup rekonstrukcyjnych. To prawdziwi pasjonaci. Na pewno im mniej kryzys będzie nam dokuczał, tym będzie ich więcej.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama