Nie zdarzają się codziennie, ale zawsze jest o nich głośno. Powody interwencji medycznej mogą być naprawdę zaskakujące…
Niefortunny sposób na większy biust
Trzydziestokilkulatka, która domowym sposobem chciała powiększyć sobie biust w minioną sobotę trafiała na stół operacyjny. Operowali ją lekarze z jednego z lubelskich szpitali. Kobieta wstrzyknęła sobie w piersi olej roślinny. Medycy nie chcą udzielać informacji na temat jej zdrowia. Z dziennikarzami nie chce też rozmawiać ich pacjentka.
Chirurdzy plastyczni przestrzegają przed podobnymi eksperymentami. – Mam tylko nadzieję, że nie straciła piersi – mówi dr Maciej Kuczyński, chirurg plastyczny, szef Ośrodka Chirurgii Plastycznej, który działa w Lublinie, Nałęczowie i Rzeszowie. – Podejrzewam, że był to akt totalnej desperacji. Może nie było jej stać na operację plastyczną.
Bo kobiety chcą i będą chciały powiększyć sobie piersi. Nie zawsze jednak zabiegi upiększające wychodzą im na dobre.
– W latach 50. i 60. prawdziwą plagą było wstrzykiwanie parafiny – opowiada dr Kuczyński. – Robili to nawet lekarze różnych specjalności. Parafina migrowała po całym ciele, tworzyły się nawet guzy. Teraz widać, że ludzie upraszczają sobie pewne rzeczy. Na rynku estetycznym pojawiło się też wielu dziwnych fachowców, także lekarzy. I dodaje: Do tego zabiegu trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Pierś można bardzo łatwo zniszczyć i doprowadzić do ciężkiego rozstroju zdrowia.
Internet zamiast specjalisty
Kobieta, która wstrzyknęła sobie olej w piesi, prawdopodobnie znalazła ten niefortunny sposób w Internecie. Innych, dziwnych podpowiedzi dotyczących powiększania piersi można znaleźć mnóstwo na forach internetowych.
– Podobno jedząc dużą ilość bananów lub wcierając w piersi krem (nazwa) można powiększyć piersi – pisze jedna z wypowiadających się w Internecie osób.
– Najlepszy sposób to moczenie cieniutkich igieł w miodzie i wkuwanie ich w piersi. Trzeba to robić przez 2 tygodnie – pisze kolejna osoba wypowiadająca się na forum.
W większości padają jednak nazwy konkretnych kremów lub tabletek, które mają poprawić wygląd biustu. – Ja kupiłam za 200 zł zestaw powiększania piersi i w 3 miesiące powiększyłam biust o dwa rozmiary. Wcześniej stosowałam kremy i tabletki, i nic.
Seksualnie ekstremalne
Pracownicy pogotowia ratunkowego spotykają się również z przypadkami dotyczącymi spraw seksualnych.
– W ubiegłym roku do stacji pogotowia przyjechał na rowerze mężczyzna – opowiada dr Piotr Wojtaś, dyrektor SPZOZ w Bychawie, długoletni lekarz pogotowia. – Oznajmił, że nie mógł osiągnąć satysfakcji seksualnej i wsadził sobie w odbyt tłuczek do ziemniaków. Mężczyzna szukał pomocy, bo krwawił. Trafił do szpitala. Okazało się, że poza tym kuchennym narzędziem miał tam również wibrator. Obie rzeczy udało się usunąć bez rozcinania powłok brzusznych.
Podobnych interwencji jest więcej. – Pamiętam także przypadek młodego mężczyzny, który miał romans z żoną brata – mówi dr Wojtaś. – Człowiek ten powodowany wyrzutami sumienia odciął sobie przyrodzenie siekierą na pieńku – opowiada. – Zabraliśmy go do szpitala, gdzie przeszedł operację. Zakończyła się pomyślnie.
Pracownicy pogotowia ratunkowego podkreślają, że \"pomysłowi” są zwłaszcza mężczyźni. – Mieliśmy przypadki wkładania sobie w narządy płciowe różnych rzeczy. Był i dezodorant, i wkład do długopisu. Mężczyźni zakładają sobie na przyrodzenie gumki recepturki, których potem nie można ani oderwać ani przeciąć – opowiada wieloletnia pracownica jednej ze stacji pogotowia ratunkowego w naszym regionie. – Była i obrączka, przeróżne druciki i śrubki.
Zapałka w toalecie
Okazuje się również, że do tragedii może dojść również nieumyślnie. – Wiele lat temu mieliśmy przypadek, kiedy mężczyzna postanowił zapalić papierosa w toalecie – relacjonuje pracownik pogotowia. – Nie wiedział jednak, że jego żona wcześniej wlała do muszli silny płyn dezynfekujący. Mężczyzna wrzucił zapałkę do wody. W wyniku wybuchu poparzył sobie narządy płciowe.
Na tym historia się jednak nie skończyła. – Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce mężczyzna zaczął im relacjonować, jak doszło do wypadku. Przeklinał swoją żonę. Chłopcy, którzy nieśli go na noszach tak zaczęli się śmiać, że poszkodowany upadł na schody i złamał sobie nogę.
Na pomoc babci
Do, jak się później okazuje, nieuzasadnionych wezwań karetki pogotowia może dochodzić również przez niedoinformowanie wzywających karetkę. – Pewnego razu do jednego z mieszkań wezwali nas sąsiedzi starszej kobiety – relacjonują. – Pani była bardzo roztrzęsiona. Sąsiedzi tłumaczyli, że kobieta źle się czuje.
Po rozmowie z zainteresowaną wyszło na jaw, że powód jej zdenerwowania jest kompletnie niemedyczny. – Nie działał telefon tej pani, z którego chciała skorzystać – mówią interweniujący.
A o to żaden z sąsiadów nie dopytał.
Inny przypadek dotyczył ok. 80-letniej kobiety. – Pani twierdziła, że ma coś w uchu, co jej bardzo przeszkadzało. – Nikt z domowników nie chciał uwierzyć jej słowom. Jej wnuczek żartował nawet, że \"babcia ściemnia”. Staruszka miała jednak rację. Z jej ucha wyciągnęliśmy dużą ćmę – mówi wieloletnia pracownica pogotowia.
Ratownicy wspominają również mężczyznę, który co pewien czas wzywa karetkę pogotowia w środku nocy. Kładzie się na placu w centrum miasta i chce, aby go przebadać.
Nie tak miało być
Pracownicy pogotowia pamiętają również interwencję, do którego wysłano karetkę reanimacyjną. Ludzie, którzy zadzwonili na pogotowie, informowali, że są właśnie w trakcie reanimacji. – Kiedy przyjechaliśmy na miejsce okazało się, że reanimacja trwa rzeczywiście – mówi osoba z ekipy karetki pogotowia. – Poszkodowanym nie był jednak człowiek, lecz bardzo drogi, rasowy pies.
Podobny przykład podaje dr Wojtaś. – Kiedyś zostaliśmy wezwani do osoby, która miała utopić się w studni. Chodziło o jednego z domowników. To było wieczorem. Ze studni dochodziły jakieś odgłosy – opowiada lekarz. – Na miejsce przyjechała straż pożarna. Kiedy jeden ze strażaków został spuszczony do tej studni, okazało się, że nie ma w niej poszukiwanego mężczyzny tylko… indyk. Zabraliśmy go ze sobą. Został upieczony. Załoga miała ucztę. Zaginiony w końcu się znalazł. Był pod sklepem.
Do nieporozumienia doszło również, kiedy pogotowie interweniowało w jednej z podlubelskich miejscowości. – Karetkę zatrzymał na drodze mężczyzna, który powiedział, że wskaże nam drogę – zaznacza dr Wojtaś.
Pomyłka wyszła na miejscu. – Bo zamiast do człowieka trafiliśmy do cielącej się krowy – dodaje lekarz z Bychawy. – Okazało się, że w tym samym czasie do tej miejscowości była wzywana karetka pogotowia i lekarz weterynarii. W konsekwencji trafiliśmy pod dobry adres.
W 2009 roku do szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie trafił 43-latek z piłą w głowie. Mężczyzna uległ wypadkowi, kiedy pracował z bratem przy pile taśmowej. W trakcie przecierania dłużycy doszło do zerwania piły, która jednym końcem wbiła się w głowę mężczyzny. Ten trafił na stół operacyjny. Operacja trwała dwie godziny. Mężczyzna miał dużo szczęścia. Wypadek zakończył się blizną pod okiem. Pacjent nie odniósł żadnych uszkodzeń wewnętrznych.
30-centymetrowy brzeszczot wbił się pod okiem, przeszedł przez zatokę nosową i zatrzymał się na kręgosłupie
Olej w piersiach, ćma w uchu, czyli przypadki, które zszokowały lubelskich lekarzy
Olej roślinny wstrzyknięty w piersi. Tak domowym sposobem chciała powiększyć sobie biust pewna trzydziestokilkulatka. W sobotę była operowana w jednym z lubelskich szpitali. Nietypowe, a nawet ekstremalne przypadki można mnożyć.
- 05.10.2012 13:04

Reklama













Komentarze