Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Sensacja w skali kraju". Samolot z Lublina czeka na wydobycie

Po Zakładach Mechanicznych Plage&Laśkiewicz w Lublinie pozostały już tylko zdjęcia. Ostatni hangar zniknął z powierzchni ziemi kilkanaście lat temu. Jednak życie pisze niebywałe scenariusze.
"Sensacja w skali kraju". Samolot z Lublina czeka na wydobycie

Pierwszy pływak

Historia odnalezienia R-VIII/hydro tak naprawdę nabrała rumieńców w kwietniu tego roku.
- Poszukiwaczom w wodach zatoki Puckiej udało się odnaleźć pływak samolotu. Był to jednak element samolotu R-XIII, następcy R-VIII/hydro. To dało pożywkę do dalszych poszukiwań w dość płytkiej Zatoce Puckiej - mówi Robert Kmieć, poszukiwacz i odkrywca historii z Lublina. - Gdy dostaliśmy informacje o możliwym znalezieniu samolotu, od razu wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy na Wybrzeże z ekipą programu „Było, nie minęło...”

Skąd wzięły się samoloty z Lublina nad morzem?

W styczniu 1932 roku Morski Dywizjon Lotniczy z Pucka zamówił w Zakładach Mechanicznych Plage & Laśkiewicz trzy wodnosamoloty Lublin R-XIII na drewnianych płaskodennych pływakach.
W wrześniu 1939 roku w służbie były dwa samoloty o numerach 802 i 803. Samoloty te były oznaczone R-VIII/hydro, oba z silnikami Hispano-Suiza

1 września 1939 roku piloci zacumowali samoloty na Półwyspie Helskim, gdzie 8 września, koło Chałup, dopadło je Luftwaffe.

Na zdjęciach z 1939 roku, wykonanych prawdopodobnie przez niemieckie ekipy techniczne widać, jak samolot z numer bocznym 803 stoi na dnie z podziurawionymi pływakami...

Do szczęścia zabrakło 150 metrów

Płytkie wody Zatoki Puckiej skrywają tajemnice niemal na wyciągnięcie ręki.

- Tylko trzeba wiedzieć, gdzie tę rękę włożyć. Kilak lat temu razem z redaktorem Adamem Sikorskim, twórcą programu telewizyjnego „Było, nie minęło...” także szukaliśmy naszego R-VIII hydro. Pożywką było oczywiście niemieckie zdjęcie z 1939 roku oraz relacje świadków. Niestety, my zatrzymaliśmy się z eksploracją jakieś 150 metrów od samolotu - wspomina Robert Kmieć.

Szczęście uśmiechnęło się do Jacka Dzienisiuka, pilota PLL LOT, pasjonata historii i nurkowania. To on w miniony poniedziałek zabezpieczył oraz podjął z dna śmigło R-VIII hydro. Prawdopodobnie z samolotu o numerze bocznym 803.

- Dlaczego tak sądzimy? W zatoce stały dwa samoloty R-VIII hydro. Jeden był kompletnie zniszczony, drugi z numerem 803 osiadł w płytkiej wodzie, na dziurawych pływakach. Niemcy prawdopodobnie zatopili go wrzucając granat do kokpitu. Tak poszedł na dno - mówi Robert Kmieć.

Ogromne śmigło

Nurkowie przez kilka miesięcy skanowali dno Zatoki w poszukiwaniu samolotu. W końcu udało się.

- Na dnie znaleźli kadłub, 12-cylindrowy silnik legendarnej firmy Hispano-Suiza, chłodnice, ogromne, 4-metrowe duraluminiowe śmigło oraz szereg innych części. Na dnie leży 70 proc. samolotu. To jest niebywałe odkrycie. Sensacja w skali kraju. Pod silnikiem prawdopodobnie spoczywa karabin - dodaje Robert Kmieć.

Jacek Dzienisiuk przy ścisłej współpracy z muzeum Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku podjął śmigło i kilka najbardziej zagrożonych degradacją części R-VIII/hydro.
Wszystkie wydobyte elementu samolotu zostały przekazane Muzeum w Pucku.

Afera konserwatora

Działania Jacka Dzienisiuka nie spodobały się pomorskiemu konserwatorowi zabytków. Na stronie internetowej urzędnik umieścił oświadczenie, w którym pisze: „w związku z informacjami o znalezieniu polskiego wodnosamolotu Lublin R-VIII w Zatoce Puckiej, jakie w poniedziałek, 12 października br. dotarły do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku, pragniemy poinformować, że osoby, które wydobyły z dna zatoki części samolotu dokonały tego bezprawnie, bez wymaganych pozwoleń, m.in. od naszego urzędu. Swoimi działaniami „odkrywcy” mogli narazić na zniszczenie cenne stanowisko archeologiczne. PWKZ rozpoczyna postępowanie wyjaśniające w tej sprawie”.

Sprawa trafiła do tamtejszej prokuratury.

Słowa konserwatora wywołały lawinę negatywnych komentarzy.

- Jacek Dzienisiuk podjął części w obawie o ich stan. Na śmigle była widać kilka rys po śrubach motorówek. Pozostawienie tych elementów w morzu groziło ich utratą na zawsze. Na to nie możemy sobie pozwolić, bo poza znajdującym się w Krakowie jedynym na świecie P.11c z czasów kampanii wrześniowej, nie mamy żadnego innego oryginalnego, wojskowego przedwojennego polskiego samolotu. Pilotował go ppor. Wacław Król. Dlatego nie wolno nam zostawić R-VIII/hydro na dnie zatoki. Postawa pomorskiego konserwatora jest dla mnie niezrozumiała - mówi Robert Kmieć.

Lublin R-VIII/hydro będzie odnowiony

- To jest niebywałe odkrycie. Jestem przekonany, że w ciągu dwóch, trzech lat samolot zostanie odrestaurowany. Już teraz mam sygnały od majętnych ludzi o nastawieniu patriotycznym, że są gotowi wesprzeć wydobycie i restaurację tego samolotu - mówi redaktor Adam Sikorski. - Szczególnie dla nas, lublinian, ta sprawa jest niezwykle ważna. W Lublinie powstały tylko cztery egzemplarze tego wodnosamolotu. Po zakładach Plage&Laśkiewicz pozostały tylko zdjęcia. R-VIII może być pięknym lubelskim łącznikiem września 1939 z wolną Polską.

Maszyna jest na dnie 76 lat.

- Jej stan techniczny nie jest problemem. W Polsce są ludzie i firmy, które specjalizuję się w odnowie zabytkowych samolotów. One także już zgłosiły swoją gotowość do udziału w projekcie Lublin R-VIII/hydro. Uważam, że także lubelskie środowiska powinny się zaangażować w tę sprawę. Byłoby pięknie stanąć przed potężnym samolotem, który powstał w naszym mieście ponad 80 lat temu - dodaje Adam Sikorski.

Maszyna ma stanąć w Pucku, w Muzeum Morskiego Dywizjonu Lotniczego.

A już w świątecznym, grudniowym wydaniu programu „Było, nie minęło...” będzie można zobaczyć obszerną relację z odkrycia R-VIII/hydro w Zatoce Puckiej.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama