- Jestem bardzo zadowolona i dumna z realizacji swoich marzeń - mówi z przekonaniem Olga Wesołowska-Śpiewak. - Już nie wróciłabym do Warszawy. Wszystko tak się ułożyło, że po kilku latach pobytu w stolicy miałam możliwość powrotu w rodzinne strony.
Olga Wesołowska-Śpiewak z wykształcenia jest socjologiem. Zawodowo jest związana z ochroną środowiska. Z zamiłowania - jak sama siebie określa - to „lawendo-fanka”. Pani Olga dwa lata temu postanowiła, że chce realizować swoje marzenia. Na terenie gospodarstwa swoich dziadków w Siedliszczu koło Chełma posadziła pierwszych 300 sadzonek lawendy. Wtedy jeszcze mieszkała w Warszawie. W tym roku planację powiększyła o kolejne 1000. To nie jedyna zmiana w jej życiu. W lecie wyszła też za mąż. Oczywiście w lawendowym otoczeniu. - Choć w ślubnym bukiecie dominowały inne kwiaty to lawenda też oczywiście była - zdradza pani Olga.
Początki
- Jako mała dziewczynka podróżowałam z rodzicami po Prowansji - wspomina. - Ten lawendowy zapach utrwalił mi się w pamięci. Po tych wyjazdach moja mama posadziła kilka krzaków tej rośliny koło naszego domu. Po latach na założenie plantacji lawendy zdecydowałam się sama i tak powstało Siedlisko lawendy. To była moja pasja. Moje marzenie.
Decyzja nie była łatwa. - Lawenda nie rośnie w każdych warunkach. Ważny jest klimat, gleba - wylicza nasza bohaterka. - Na ziemi chełmskiej gdzie założyłam swoją plantację są pokłady kredowe, dzięki czemu lawenda jest pięknie wkomponowana w krajobraz kamienistych, białych pól. Lawenda w naszym wschodnim klimacie daje sobie jakoś radę.
Polak potrafi
Pierwsze sadzonki pani Olga sprowadziła dwa lata temu . - Jak zakładałam plantację to w ogóle nie myślałam, aby na tym zarabiać. Dziś także wychodzę z założenia, że to nie ma być naszym głównym źródłem dochodu. Oczywiście, kwestie finansowe są istotne. Zainwestowałam w to przecież pieniądze. Lawenda, tak jak każda inna roślina, wymaga pracy. Trzeba włożyć w to i serce i czas, żeby kwitła i rosła.
Pani Olga od poniedziałku do piątku pracuje zawodowo. - W weekend razem z mężem przyjeżdżamy do dziadków. Zajmujemy się plantacją.
W ubiegłym roku pani Olga przystąpiła do projektu „Polak-potrafi”. „Wzgórze, na którym postanowiłam założyć plantację jest miejscem najwyżej położonym w okolicy, a tym samym najbardziej nasłonecznionym” - tak pisała o swoim pomyśle.
Wzięła udział w projekcie, bo chciała lawendy mieć więcej. Ale nie tylko: „Moim marzeniem jest powiększenie plantacji i uzyskiwanie z niej olejku lawendowego, którego zapach zawsze otula wnętrze mojego domu”.
To także się udało. - Dwa tygodnie po naszym ślubie zaczęliśmy te tysiąc sadzonek dosadzać - wspomina Olga Wesołowska-Śpiewak. - Sadzonki przyjechały w piątek. W sobotę od godziny 6 do 21 non stop pracowaliśmy. Nie tylko ja z mężem, ale i większość rodziny. Sadzonki lawendy sadzi się w odpowiednich odstępach. To wszystko trzeba było wcześniej przygotować. Teraz na polu rosną dwa gatunki lawendy. Chcemy dokupić jeszcze inne odmiany. Jedne są typowe na bukiety, drugie: do destylacji olejku lawendowego.
Żniwa
Małżeństwo w przyszłym roku planuje zająć się produkcją olejku lawendowego. - Do jego produkcji potrzebna jest ogromna ilość surowca, więc może się uda - ma nadzieję pani Olga. - Ponad 2 tygodnie temu rozstałam się z ostatnimi bukietami lawendy. Z jednej strony było mi żal, bo pięknie wygląda i pięknie pachnie. Ale nie ma sensu jej trzymanie, skoro za rok będą kolejne kwiaty.
Lawenda spod Chełma cieszy się zainteresowaniem i to nie tylko w województwie lubelskim. - Bardzo miłym zaskoczeniem było duże zainteresowanie naszym stoiskiem lawendowym podczas pikniku w Ogrodzie Botanicznym - wspomina właścicielka Siedliska lawendy.
Przy ładnej pogodzie lawenda kwitnie od czerwca do końca września. - Tak było w tym roku i to jest sezon żniw lawendowych. Takie żniwa mamy raz w roku. Później, jeśli poszczególne sadzonki znowu mają kwiaty, to ścinamy je już pojedynczo. Nie jest jednak tak, że podczas żniw wszystko ścinamy za jednym zamachem. To zależy od tego, do czego jest potrzebna lawenda: kwiaty do olejku zbiera się o świcie, kiedy jest jeszcze rosa. Wtedy kwiaty mają w sobie najwięcej substancji oleistych. Do bukietów kwiaty zbiera się o każdej porze dnia. Po żniwach lawendowych rozpoczyna się kolejny okres prac polowych związanych z przygotowaniem lawendy do zimy.
Plany
Pani Olga ma nadzieję, że Siedlisko lawendy będzie się rozwijać. - Nie wybiegamy myślami daleko do przodu ponieważ życie samo pisze scenariusze. Ważne jest to, co się robi tu i teraz tak aby czuć się szczęśliwym i spełnionym. To cudowne mieć takie miejsce, które jest spełnieniem marzeń, gdzie po każdym tygodniu pracy można zapomnieć o otaczającej nas codziennej rzeczywistości i zanurzyć się w zapachu tej cudownej roślinki.
Wesołowska-Śpiewak przyznaje, że może to będzie ich sposobem na życie na starość. - W takim okresie życia człowiek potrzebuje innych rzeczy - spokoju ale też i jakiegoś zajęcia. Więc może…
Czyli nie Warszawa? - Nie. Tam absolutnie bym nie wróciła.















Komentarze