Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zajrzeć głęboko w przeszłość. Poszukiwacze skarbów

Człowiek zawsze szukał skarbów. Ta pasja od lat nam towarzyszy, jak łowienie ryb czy zbieranie grzybów. Teraz mamy po prostu większe możliwości techniczne, a i popyt na stare rzeczy jest o wiele większy. Gorączka „złotego pociągu” pokazuje, jak łatwo ulec pokusie szybkiego wzbogacenia się. A to nie o to chodzi...
Zajrzeć głęboko w przeszłość. Poszukiwacze skarbów

Robert Kmieć ma swoją kwaterę główną w jednej z kamienic w starej części Lublina. Skrzypiące, wąskie schody wiją się na drugie piętro. Półmrok klatki schodowej starej żydowskiej kamienicy tworzy aurę tajemniczości.

- W tym mieszkaniu też są skrytki. Podczas remontu podłogi odskoczyła klepka w rogu. Pięknie ukryty schowek był już pusty, bo ktoś wcześniej poprowadził kabel, stary, aluminiowy, taki z czasów komuny. Może coś znalazł, może nie. Ale skrytka pierwsza klasa - opowiada Robert Kmieć.

Kuszenie z wykrywacza

Polacy zakochali się w skarbach w połowie lat 90. minionego wieku.

- Gdy powrócił kapitalizm, po 1989 roku, liczyło się tylko złoto, srebro, monety, twarde dowody bogactwa. Jakieś tam klamerki, guziczki, kordziki, bagnety czy ordery nikogo nie interesowały. Mniej więcej w połowie lat 90. minionego wieku otworzył się rynek na prymitywne wykrywacze metali, tzw. piszczałki. Pasjonaci historii, prawdziwi poszukiwacze mogli w końcu realizować swoje pasje przy pomocy odpowiedniego sprzętu, który za "komuny" był niedostępny - opowiada Robert Kmieć.

A pasja poszukiwania tego, co skrywa ziemia, stare budowle, towarzyszy ludziom od wieków. - Uczciwi poszukiwacze robią to de facto dla potomnych. Tworzą domowe kolekcje, które wzbogacają odkrytymi eksponatami. Ale pokusa jest wielka. Za niemiecki hełm można dostać do kilkuset złotych, ale już za polski, wrześniowy, w dobrym stanie, kilka tysięcy. I tak, niestety, pasja przeradza się w biznes.

W końcu czasy są ciężkie. Czasami pasjonaci przechodzą na "ciemną stronę mocy": szukają, znajdują, sprzedają i idą dalej. Na szczęście nie brakuje tych prawdziwych sympatyków historii, którzy gromadzą znaleziska w prywatnych, świetnie udokumentowanych kolekcjach - mówi nasz bohater.

Szukać każdy może...

...ale nie każdy znajdzie.

Pierwsze pytanie: gdzie tych skarbów szukać? Czy w Lubelskiem są takie miejsca, gdzie wciąż ziemia skrywa kosztowności? - Takie pytania, przepraszam, ale cechują amatorów. Nikt nigdy nie znalazł wszystkiego, co kryje ziemia. Ile ryb w morzu, tyle skarbów w ziemi. Kiedyś nie było banków, a ziemia nie pytała się od kogo i skąd jest to złoto. Tak więc "bank ziemski" był popularną formą ukrywania majątku rodzinnego. W końcu żyjemy na terenie mocno doświadczonym wojnami, a "sejf pod gruszą" zawsze był pewny - mówi Robert Kmieć.

Dlatego nikt nikomu nie wskaże tego jednego miejsca, gdzie trzeba kopać. - Każde poszukiwania poprzedza solidna kwerenda archiwów. Stare mapy, szlaki, dukty, zapiski o gospodach... to są bezcenne wskazówki. Proszę sobie wyobrazić, że majętny gospodarz wybrał się do karczmy. Mieszek z złotymi "świnkami" schował gdzieś w drewnianą konstrukcję, tak żeby nie okradli w karczmie. Popił, dostał w łeb. Słowem gospodarz pożegnał się z życiem, a ukryty depozyt pozostał - opowiada Robert Kmieć.

Trzeba jednak wiedzieć, gdzie sprzęt przyłożyć do ziemi.

„Złoty pociąg” wciąż jedzie

Od kilku tygodni cała Polska żyje "złotym pociągiem" spod Wałbrzycha.

- "Złoty pociąg" to sprawa znana do lat. Już w latach 80. minionego wieku szukał go major Stanisław Siorek, doskonale znający temat. Ten człowiek najpierw gloryfikowany przez gen. Kiszczka, a potem zmuszony do odejścia na emeryturę, był chodzącą encyklopedia Dolnego Śląska. Spotkałem go na początku lat 90. minionego wieku. On także szukał pociągu pancernego z depozytem Wrocławia. Rzeczywiście, z niemieckich ksiąg przewozowych wynika, że brakuje jednego pancernego pociągu. Rzeczywiście: może to być skład ze słynnym depozytem Wrocławia - dodaje Kmieć.

Czy jednak jest on ukryty w tajnym tunelu pod Wałbrzychem? - Wątpię. Oczywiście, dwóch odkrywców pokazuje skany, na których widać wagony, wieżyczki, działa. To bzdura. Nie ma takiego urządzenia, które pokaże tak dokładnie co znajduje się kilkanaście metrów pod ziemią. Geofizyką zajmuję się do lat i nie wierzę w te skany. A główny konserwator kraju publicznie ogłasza, że na 99 proc. odnaleziono pancerny pociąg. Gorzej być nie mogło - dodaje Robert Kmieć.

Górna półka

Na miejscu ukrycia domniemanego pociągu zjawił się także Robert Kmieć z ekipą programu "Było, nie minęło...".

- Na samochodzie miałem sprzęt wart około dwóch milionów złotych. Chcieliśmy przeprowadzić pomiary na miejscu wskazanym przez domniemanych odkrywców pociągu. Mieliśmy wszystkie zgody konserwatorskie. Niestety, zarządcy terenu nie zgodzili się na nasze wejście. Szkoda, bo moja aparatura to "górna półka". Moim zdaniem sprawa odkrycia złotego pociągu jest mocno naciągana - dodaje Robert Kmieć.

Niewątpliwie jednak Dolny Śląsk wciąż skrywa liczne tajemnice. - Niemcy już 80 lat temu dysponowali techniką budowlaną, o jakiej możemy tylko pomarzyć. Podziemne konstrukcje wciąż zadziwiają solidnością i starannością zaprojektowania i wykonania. Pamiętać jednak trzeba, że na każdym centymetrze tych konstrukcji jest ludzka krew więźniów, przymusowych robotników - dodaje Kmieć.

Historia potrafi wciągnąć. I nie chodzi tylko o skarby, ale o naszą narodową spuściznę. Bo naród bez historii szybko umiera.

W minionym roku Robert Kmieć z ekipą programu "Było, nie minęło..." pojawił się w kościele pw. Jana Chrzciciela w Bychawie, gdzie za pomocą georadaru odkrył nieznaną dotąd kryptę

poszukiwacz, geofizyk, właściciel specjalistycznej firmy GPRsystem. Od ponad 20 lat zawodowo zajmuje się badaniem tego, co kryje ziemia. Współpracuje przy tworzeniu programu "Było, nie minęło..." redaktora Adama Sikorskiego czy "Skarby III Rzeszy" Bogusława Wołoszańskiego.

Specjalizuje się poszukiwaniu pozostałości po wrześniu 1939 i II Wojny Światowej. Ma na swoim koncie wiele spektakularnych odkryć.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama