To był całkiem niezły rok dla lubelskich restauracji. Mało lokali padło, powstały nowe. kulinarny pejzaż Lublina ożywiły modne trendy. Coraz bardziej liczy się kuchnia prosto od człowieka, oparta na lokalnych produktach i regionalnych recepturach. Cały czas owoce morza trzymają się mocno. Oto 10 dań, które nam bardzo w kończącym się roku smakowały.
Boczniaki z patelni w Ulicach Miasta
Przez lata do Ulic Miasta chodziłem na duszone żołądki gęsie i rydze z patelni. Teraz do tego przystawkowego duetu dołączyły boczniaki z patelni, które uwielbiam pod każdą postacią. Można z nich ugotować pyszne flaczki, można je zrobić na podobieństwo kani; jak schabowe.
W Ulicach Miasta boczniaki podawane są na żeliwnych patelniach. Na stole jeszcze skwierczą, rozkosznie pachnie czosnek i zielona pietruszka. W zestawie dostaniecie bagietkę. Boczniaki są idealnie usmażone, soczyste, ale chrupiące. Kucharz wie, że smaży się je bardzo krótko, przetrzymane robią się gumowate i bez smaku.
Carpaccio z ośmiornicy w Czarciej Łapie
Ośmiornica ma delikatne mięso o charakterystycznym smaku. Przeważnie restauracje podają ośmiornice z grilla lub długo duszone w aromatycznych przyprawach. W tej konfiguracji unikalny smak mięsa chowa się na drugim planie.
W przypadku carpaccio z Czarciej Łapy mięso jest wstępnie gotowane, następnie marynowane w dobrej oliwie. Do tego sól, świeżo zmielony pieprz oraz wypiekane na miejscu bułeczki, którymi zbiera się z talerza oliwę. Dodatki w postaci mandarynki, marynowanej rzodkwi czy tartego sera zaostrzają apetyt, ale bohaterem dania jest wyborne mięso.
Pasta con frutti di mare w Ivo Italian
Cały czas makarony z owocami morza smakują mi w Ivo Italian najbardziej. Po pierwsze bardzo lubię, jak świeżo zrobiony makaron wisi na specjalnym wieszaku i czeka na hop do garnka. Po drugie: odpowiada mi stopień jego twardości. Po trzecie: owoców morza w daniu jest po prostu dużo.
Ktoś powie: nie liczy się ilość lecz jakość. Zgoda. Ktoś drugi powie, że jak Ivo Violante gotuje makaron jest super, jak drugi kucharz: jest inaczej. Mam na to sposób. Chodzę tam wtedy, kiedy na zmianie gotuje włoski kucharz. Ma rękę do owoców morza i już.
Pielmieni w Old Pubie
Zawsze były mocną stroną tej najstarszej z lubelskich restauracji.
Ostatnio pielmieni robi tu Mariia Viznovych z Ukrainy, która przez kilka lat pracowała dla Magdy Gessler. Nieco inne ciasto, dużo rosołu w środku pierożka, który najlepiej jeść łyżką, żeby nie uronić owego eliksiru pachnącego świeżym mięsem i ziołami. Pielmieni polane są klarowanym masłem, dodatkiem jest kwaśna, tłusta śmietana. Pielmieni robi też Dorota Otachel, właścicielka Old Pubu. Mają więcej baraniny. Najlepiej zamówić obie wersje i porównać.
Pierogi z kaczki w Trzech Romansach
Trzy Romanse to nowa restauracja w hotelu Wieniawski. Szefem kuchni jest tu Piotr Skwarek, jeden z najciekawszych szefów kuchni po prawej stronie Wisły. Gotuje nowocześnie, ale z poszanowaniem tradycji.
Jego popisowym daniem są pierogi z kaczki polane pomarańczowym masłem z szałwią. Są godne poematu. Doskonałą harmonię pomiędzy staropolskim farszem z kaczki, a pomarańczowym masłem z akcentami szałwii, docenią najwięksi smakosze. Pierogi są delikatnie przyprawione, kaczka smakuje jak kaczka - za daniem stoi legenda staropolskiej kuchni. Jej bogactwo, smak i wyrafinowanie.
Policzki wołowe w Trybunalska Caffe
Bardzo lubię wołowinę. Najchętniej sztukę mięsa z sosem chrzanowym, pręgę w sosie własnym, kawał antrykotu. Uwielbiam ogony wołowe wolno duszone w winie. Liczy się smak mięsa, ale także sos własny, który wydziela się podczas duszenia. I jego „kleistość”, która sprawia, że trudno je przesuszyć.
Chyba najdelikatniejszym daniem są policzki wołowe. W Trybunalskiej Jarosław Sak przyrządza je metodą sous-vide. Przez co mięso rozpływa się w ustach. Co do mięsa znajdziecie na talerzu? Ziemianki z chrzanem, szpinak z czosnkiem, sos cebulowy i prażona cebula. Można sobie poeksperymentować z połączeniami. Samo mięso z sosem cebulowym, samo mięso ze szpinakiem. Jak pasuje.
Stek w Alterze
Stek stekowi nie równy. W Lublinie o dobry stek łatwo nie jest, choć sezonowana wołowina w polskim i argentyńskim wydaniu jest do dyspozycji kucharzy. Stekożercy mają swe miejsca na Starym Mieście.
Najlepszy stek z polędwicy jadłem w restauracji hotelu Alter. O jego dobroci decyduje wysoka jakość mięsa, co przekłada się na wyborny smak. I stopień wysmażenia. Stek zamknięty jest w aromatycznej, chrupiącej skórce, w środku zachwyca soczystością i miękkością. Rzadko bywa tak, że stek rozpływa się w ustach. Tu się rozpływa. Pikanterii dodaje towarzystwo palonych pestek dyni i burak glazurowany w sosie balsamicznym.
Syser w Armenii
Uwielbiam jagnięcinę oraz baraninę, szkoda, że jej w lubelskich restauracjach tak mało. W ormiańskiej restauracji Armenia jagnięcina występuje w kilku postaciach. Najbardziej cenię syser, zupę z ciecierzycą, jagnięciną i warzywami, podawaną z lawaszem.
Syser to coś więcej niż zupa. To rozgrzewające danie jednogarnkowe. W dużym, głębokim talerzu znajdziecie porządny kawał jagnięciny, warzywa, mą ulubioną cieciorkę. Cała dobroć zalana jest mocnym, esencjonalnym rosołem. Mięso rozpływa się w ustach, nie trzeba noża. Cieciorka ugotowana al dente zdobi danie, warzywa pachną kolendrą. Lawasz, rwany palcami pozwala delektować się daniem.
Tatar w Kardamonie
To rodzaj widowiska z udziałem szefa kuchni, który bezszelestnie pojawia się przy stoliku klienta ze specjalnym stanowiskiem pracy. Zaczyna o tego, że pokazuje polędwicę i prosi o akceptację. Tak, jak w przypadku dobrego wina. Brawo.
Następnie pyta o stopień posiekania mięsa. Sieka je na żywo tasakiem i ostrym nożem. Nie żadna tam maszynka, w której trzewiach niejedno się kryje. Następnie dobiera dodatki: siekaną cebulę, marynowane grzyby, kiszony ogórek, francuską musztardę. Na koniec przepiórcze jajo. Dlaczego przepiórcze? Otóż okazuje się, że to kurze jest zbyt duże do porcji tatara i zagłusza smak świeżego mięsa. A wszak ono jest najważniejsze.
Won ton z Orientacji
Orientacja to malutka jadłodajnia azjatycka, która stawia na wysoką jakość składników i ich świeżość. Zaglądam tam na pierożki won ton, gotowane na parze w bambusowych sitkach. Są won tony z warzywami, z kurczakiem, z wieprzowiną, wieprzowiną i krewetką oraz kaczką.
Ciasto jest cienkie, szkliste i genialne. Nadzienie bardzo aromatyczne. Można jeść pierożki same, można z orientalnymi sosami i surówkami. A ponieważ istotą won tonów są won tony, jem je same. Numer jeden to pierożki z wieprzowiną i krewetkami. Mocne, zdecydowane, pyszne. Bardzo cenię także won tony wegetariańskie - aż trudno uwierzyć, że warzywa mogą mieć tyle smaku. Generalnie: wyśmienite.














Komentarze