Prokuratura prowadzi postępowanie dotyczące przekroczenia uprawnień przez mundurowych. Jednocześnie nadzoruje kolejne, które dotyczy rzekomej napaści na policjantów. W obu sprawach występują ci sami bohaterowie: 75-letni Jan Przybyś z małżonką oraz policjant z jednostki w Niemcach.
Kontrowersyjna historia ściągnęła w poniedziałek do Przybysiów telewizyjną ekipę TVN „Uwaga”. Na podwórku pojawiły się wozy transmisyjne, ale też wielu mieszkańców wsi – sąsiedzi i rodzina. Wszyscy czekali na 19.55 – godzinę wejścia na antenę.
To oczekiwanie wykorzystaliśmy na chwilę rozmowy z panią Jadwigą, 71-letnia żoną pana Jana. – Mam uszkodzony staw skokowy, lekarz mówi, że się dosłownie rozsypał – opowiada kobieta i jednocześnie zapewnia, że nie uderzyła policjanta.
Małgorzata Malinowska, sołtys Pliszczyna, nikogo nie osądza, czeka na wyjaśnienie sprawy. – Jesteśmy jednak wstrząśnięci. Interwencja policjantów powinna przebiegać tak, by nikogo nie zranić – mówi.
"Rzucił jak psa"
O sprawie pisaliśmy pod koniec lutego. Feralnego dnia małżonkowie wrócili właśnie z niedzielnej mszy. Parkowali samochód w garażu. Na podwórko zajechał radiowóz.
– Policjant wyciągnął mnie z auta i rzucił w błoto, jak psa – wspomina 75-letni Jan Przybyś. – Kiedy próbowałem się podnieść, uderzył w mnie z główki. – Wcześniej powiedział tylko, że mam wysiadać i pokazać dokumenty. Padał deszcz, więc odpowiedziałem, że najpierw chcę wjechać do garażu.
Kiedy kilka minut wcześniej skręcali z głównej drogi do domu, z przeciwka jechał radiowóz. – Był daleko. Mogłem spokojnie zjechać – przekonuje pan Jan.
Policjanci uznali, że mężczyzna zajechał im drogę. Nie włączył przy tym kierunkowskazu. Pojechali więc za nim, by go pouczyć.
– Policjant wyciągnął mnie z auta i rzucił w błoto, jak psa – wspomina 75-letni Jan Przybyś. – Kiedy próbowałem się podnieść, uderzył w mnie z główki. – Wcześniej powiedział tylko, że mam wysiadać i pokazać dokumenty. Padał deszcz, więc odpowiedziałem, że najpierw chcę wjechać do garażu...Rany u policjanta
Wtedy interwencja zamieniła się w szarpaninę. Miał ją sprowokować 75-latek. Jak twierdzą mundurowi, zamiast pokazać prawo jazdy, powiedział tylko: „Wyp…ać skur….ny”. Później żona pana Jana miała chwycić metalowe grabie i uderzyć nimi policjanta.
– Żona biegła mi na ratunek, ale policjant kopnął ją w nogę tak, że ją złamał. Po chwili zaatakował żonę gazem – opowiada pan Jan. – Chciała podeprzeć się grabiami, ale policjant wyrwał jej narzędzie.
Dla 75-latka interwencja skończyła się podbitym okiem. Policjant, który próbował go legitymować, też ucierpiał.
– Opinia lekarska wskazuje m.in. na ranę w okolicy łopatki oraz obrzęk – wyjaśnia Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Zdaniem biegłego obrażenia te mogły powstać w czasie i w sposób, jaki podał policjant.
Biegły potwierdził niegroźne rany u samego 75-latka, które nie powinny mu doskwierać dłużej niż tydzień.
– Nie ma jeszcze opinii dotyczącej okoliczności, w jakich obrażenia odniosła poszkodowana kobieta – dodaje prokurator Kępka. – Biegły czeka na komplet dokumentacji. Powinien ją otrzymać w najbliższych dniach.
W sprawie przesłuchano już szereg świadków. Śledczy nie przesądzają jednak o dalszym kierunku postępowania. Jeśli małżonkowie usłyszą zarzut napaści na policjanta, muszą się liczyć z karą do 10 lat więzienia. Gdyby okazało się, że to interweniujący w Pliszczynie policjant usłyszy zarzuty, groziłoby mu do 5 lat pozbawienia wolności.















Komentarze