Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Biało-czerwony Paryż. Relacja ze stolicy Francji

Reprezentacja Polski rozpoczęła EURO 2016 od zwycięstwa nad Irlandią Północną i remisu z Niemcami. Jedno już można stwierdzić: kibice ubrani w białe i czerwone barwy opanowali stolicę Francji.
Biało-czerwony Paryż. Relacja ze stolicy Francji
(fot. Marek / alarm 24)

Stan wyjątkowy, obawy przed nowymi zamachami terrorystycznymi, strajki kolejnych grup zawodowych, walające się po ulicach śmieci, odwoływane pociągi i samoloty. To nie obrazki z kolejnego filmu o apokalipsie, ale nowa odsłona Paryża. I do tego wszystkiego piłkarskie mistrzostwa Europy. Niby wyczekiwane, niby zaplanowane już od kilku lat, ale jednak w tak nieodpowiednim momencie. Mimo wszystko Euro 2016 jest dla Paryża jak tęcza po burzy.

Szare miasto

- To, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach jest dla nas wszystkich ciężkim szokiem. Paryż z radosnej, tętniącej życiem metropolii, będącej stolicą całej Europy, przeobraził się w zastraszone, szare miasto, nie radzące sobie z własnymi problemami. Dla mnie, jako rodowitego paryżanina, to ciężkie do zniesienia - mówi Jacques Pettit, którego spotykamy w pobliżu Pól Elizejskich.

Jacques pracuje jako informatyk. Dobrze zarabia, ma stabilną posadę, ale obawia się zmian w prawie pracy, szykowanych przez władzę.

- Ja osobiście nie muszę się martwić. Jestem fachowcem i mogę przebierać w ofertach. Ale to, co proponuje rząd to dla przeciętnego Francuza prawdziwa tragedia. Moi znajomi są załamani - mówi Jacques. - Wydłużenie tygodnia pracy, możliwość zwolnienia od ręki bez większej odprawy. Czujemy się, jakbyśmy wracali do Średniowiecza.

Obawy

Mimo wielu problemów, z jakimi musi zmagać się Paryż, mężczyzna cieszy się jednak, że właśnie teraz jego miasto gości Euro 2016.

- Mecze na Stade de France i Parc de Princes to właściwie jedyne momenty, w których miasto zapomina o problemach. Ludzie spotykają się na wspólne oglądanie, wielu wciąż unika co prawda większych zgromadzeń z obawy przed zamachami, ale większość ma już dość strachu i każdą nadarzającą się okazję wykorzystuje do wspólnej zabawy - dodaje Jacques.

Nie wszyscy Francuzi są jednak tego samego zdania.

- Euro to dla nas nieszczęście. Kolejna plaga, jaka nas spotkała. Tylko chuliganów nam tu brakowało - twierdzi 37-letnia Emmanuelle, nawiązując do zajść w Marsylii, gdzie angielscy kibice starli się z rosyjskimi.

- Przyjechało wielu fanów z całego świata, na ulicach jest tłoczno, to idealne warunki dla terrorystów, którzy tylko czekają na sposobność do ataku. Każdego dnia mocniej boję się o swoich bliskich - dodaje Roger, pracujący jako kelner w jednej z knajp w centrum.

Bałem się raz

Problemy Francuzów niespecjalnie obchodzą przeciętnego kibica. No chyba, że akurat z powodu strajku odwołany został jego pociąg lub samolot. Tak naprawdę wszyscy obawiają się tylko zamachów.
Z tego powodu część fanów sprzedało bilety i odwołało przyjazd nad Sekwanę. Ale wielu postanowiło jednak zaryzykować.

- Żyjąc w strachu można w ogóle nie wychodzić z domu. A przecież nawet we Wrocławiu może wybuchnąć bomba w autobusie. Nie ma sensu obawiać się na zaś, choć gdzieś z tyłu głowy siedzi myśl, że trzeba być gotowym na wszystko. Atmosfera strachu i niepewności jest mocno wyczuwalna. Ja sam tak naprawdę bałem się raz, gdy przed wejściem na stadion w Nicei, przed meczem z Irlandią Północną, zrobiło się bardzo tłoczno. Było blisko wybuchu paniki, ale na szczęście organizatorzy jakoś sobie z tym poradzili i udało się opanować tłum - wspomina Robert z Zielonej Góry, który przyjechał do Francji z trójką przyjaciół.

Święto

Polskich kibiców jest w Paryżu wiele; dobrych kilkanaście tysięcy. Nie giną w tłumie, wyróżniają się barwnymi, biało-czerwonymi strojami. Wbrew obawom francuskich władz, nie przysparzają wielu problemów gospodarzom mistrzostw. Rozrabiają kibice z Rosji, Anglii, a nawet miejscowi chuligani, utożsamiający się z lokalnymi klubami, niespecjalnie interesujący się Euro 2016.

Polacy świetnie się bawią, nie tylko we własnym gronie. Przed meczem w Nicei pili piwo i śpiewali razem z Irlandczykami z Północy, w czwartek bawili się razem z Niemcami.

- Wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, interesujemy się futbolem, dlaczego nie mielibyśmy wspólnie uczestniczyć w największym święcie futbolu? Chcemy pokazać, że piłka nożna może łączyć ludzi z różnych państw - dodaje Robert.

Bilety

Niektórzy fani zaryzykowali i przyjechali do Francji bez biletów.

- Na co dzień mieszkamy w Niemczech, dlatego ten mecz jest dla nas tak ważny. Nie udało się co prawda kupić biletów przez stronę UEFA, ale liczę, że spotkamy pod stadionem koników - łudził się Tomek, który razem ze swoją narzeczoną przyjechał z Manheim.

Nie brakuje także fanów z naszego województwa. Karol z Dominikiem przyjechali autem z Lublina.

- Nie byliśmy na meczu z Irlandią, ale mamy bilety na Niemcy i Ukrainę, a jeśli nasi pójdą dalej, także na 1/8 finału i ćwierćfinał. Mamy nadzieję, że wrócimy do domu jak najpóźniej - przekonują chłopaki.

Stan wyjątkowy, obawy przed nowymi zamachami terrorystycznymi, strajki kolejnych grup zawodowych, walające się po ulicach śmieci, odwoływane pociągi i samoloty. To nie obrazki z kolejnego filmu o apokalipsie, ale nowa odsłona Paryża. I do tego wszystkiego piłkarskie mistrzostwa Europy. Niby wyczekiwane, niby zaplanowane już od kilku lat, ale jednak w tak nieodpowiednim momencie. Mimo wszystko Euro 2016 jest dla Paryża jak tęcza po burzy.

Szare miasto

- To, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach jest dla nas wszystkich ciężkim szokiem. Paryż z radosnej, tętniącej życiem metropolii, będącej stolicą całej Europy, przeobraził się w zastraszone, szare miasto, nie radzące sobie z własnymi problemami. Dla mnie, jako rodowitego paryżanina, to ciężkie do zniesienia - mówi Jacques Pettit, którego spotykamy w pobliżu Pól Elizejskich.

Jacques pracuje jako informatyk. Dobrze zarabia, ma stabilną posadę, ale obawia się zmian w prawie pracy, szykowanych przez władzę.

- Ja osobiście nie muszę się martwić. Jestem fachowcem i mogę przebierać w ofertach. Ale to, co proponuje rząd to dla przeciętnego Francuza prawdziwa tragedia. Moi znajomi są załamani - mówi Jacques. - Wydłużenie tygodnia pracy, możliwość zwolnienia od ręki bez większej odprawy. Czujemy się, jakbyśmy wracali do Średniowiecza.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama