Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Drony i motolotnie przemytników wtargnęły nad Polskę

Wygląda na to, że zza wschodniej granicy nad nasze tereny może przylecieć kto chce i kiedy chce. Świadczą o tym kolejne przypadki przemytu papierosów z udziałem statków powietrznych.
Drony i motolotnie przemytników wtargnęły nad Polskę
Po dokonaniu zrzutów kontrabandy wszystkie te statki powietrzne zawróciły na Ukrainę. Fot. Nadbużański Oddział Straży Granicznej

Zaczęło się od drona. Jeszcze ubiegłym roku pod Hrubieszowem tamtejsi funkcjonariusze zatrzymali grupę ukraińskich przemytników. Okazało się, że jeden z nich pilotował z ziemi tego rodzaju pojazd latający.

Niekontrolowany już dron z ładunkiem papierosów rozbił się o ziemię.

Zmiana kursu

Później przyszła kolej na dwupłatowego „Antka” i motolotnie. Po dokonaniu zrzutów kontrabandy wszystkie te statki powietrzne zawróciły na Ukrainę.

„Antka” w kwietniu tego roku wypatrzyła załoga śmigłowca PZL-Kania z III Wydziału Lotniczego Straży Granicznej. Tuż po północy otrzymała od służby dyżurnej informację, że na wysokości miejscowości Zawadówka zauważono niezidentyfikowany obiekt lecący w kierunku zachodnim ze strony Ukraińskiej.

- Piloci natychmiast zmienili kurs - mówi plut. Anna Koszałko Słomiany z Referatu Prasowego Nadbużańskiego Oddziału SG. - Już po chwili w rejonie miejscowości Zagroda wypatrzyli dwupłatowy samolot. Prawdopodobnie AN-2 właśnie zniżał lot, wykonując charakterystyczne kręgi, jakby przygotowywał się do zrzutu. I rzeczywiście - spod skrzydeł samolotu zaczęły wysypywać się kartonowe pudła. Po zrzucie maszyna natychmiast skierowała się w stronę, z której przybyła.

25 tysięcy paczek

Pilotom śmigłowca SG pozostało oświetlić reflektorem teren zrzutu, aby go zabezpieczyć i odstraszyć ewentualnych odbiorców towaru. Światłami naprowadzali jednocześnie patrole naziemne na miejsce zdarzenia.

Przybyli we wskazany rejon funkcjonariusze zabezpieczyli obszar i objęli go dokładną kontrolą. Pakunki z papierosami zbierali na kilku hektarach powierzchni. Niektóre zawisły w konarach drzew, bądź utknęły w gęstych zaroślach. Po dokładnym przeczesaniu funkcjonariuszom udało się odnaleźć 50 pudeł zawierających łącznie 25 tys. paczek papierosów.
Ich szacunkowa wartość to ponad 330 tys. zł.

Obiekt latający

Niedługo po tym zdarzeniu komendant NOSG otrzymał informację od ukraińskich pograniczników, że na swoim terenie zatrzymali przygotowany do startu i załadowany kontrabandą samolot AN-2. Niewykluczone, że był to ten sam „Antek”, który wcześniej w polskiej przestrzeni powietrznej pomachał skrzydłami na do widzenia załodze Kani.

W maju przyszła kolej na motolotniarza. I tym razem funkcjonariuszom udało się przejąć towar i jego odbiorcę. Sam pilot przez nikogo nie niepokojony zawrócił na Ukrainę.

- W tym przypadku obserwujący granicę funkcjonariusze zauważyli poruszający się na dużej wysokości obiekt latający - mówi ppor. SG Dariusz Sienicki, rzecznik komendanta NOSG. - Z kierunku wschodniego przemieszczał się w głąb terytorium Polski. Dzięki użyciu urządzeń do obserwacji nocnych udało się szybko zlokalizować miejsce zrzutu.

Pięć pudeł wypełnionych papierosami wylądowało na spadochronie w okolicy Ludwinowa (pow. chełmski). Funkcjonariusze w porę zabezpieczyli teren. Poza kontrabandą w ich ręce wpadł także 38-letni mieszkaniec powiatu chełmskiego, który miał podjąć nielegalny towar.

Zaczęło się od drona. Jeszcze ubiegłym roku pod Hrubieszowem tamtejsi funkcjonariusze zatrzymali grupę ukraińskich przemytników. Okazało się, że jeden z nich pilotował z ziemi tego rodzaju pojazd latający.

Niekontrolowany już dron z ładunkiem papierosów rozbił się o ziemię.

Zmiana kursu

Później przyszła kolej na dwupłatowego „Antka” i motolotnie. Po dokonaniu zrzutów kontrabandy wszystkie te statki powietrzne zawróciły na Ukrainę.

„Antka” w kwietniu tego roku wypatrzyła załoga śmigłowca PZL-Kania z III Wydziału Lotniczego Straży Granicznej.

Zrzut

Kolejny ukraiński motolotniarz nielegalnie przeleciał granicę pod koniec lipca. I tym razem funkcjonariuszom SG udało się zlokalizować miejsce, w którym pilot motolotni dokonał zrzutu pudeł z kontrabandą. To były okolice Kolonii Łaszczówka w powiecie tomaszowskim.
Wysłane na miejscu patrole zebrały papierosy warte ponad 117 tys. zł oraz zatrzymały Ukraińca, którego zadaniem miało być przejęcie towaru.

Identyczny scenariusz miało także zdarzenie z 16 września. Tym razem motolotniarz, który nadleciał z Ukrainy, dokonał zrzutu kartonów z papierosami w okolicy Wierszczycy, również w powiecie tomaszowskim.

- Straż Graniczna nie ma technicznych możliwości ani uprawnień do przymuszania pilotów do lądowania, ani tym bardziej zestrzeliwania statków powietrznych, które bezprawnie wtargnęły w naszą przestrzeń powietrzną - tłumaczy ppor. Dariusz Sienicki. - To sprawa wojska.
O skomentowanie przypadków naruszania z kierunku wschodniego przestrzeni powietrznej naszego kraju poprosiliśmy rzecznika Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Dowiedzieliśmy się jedynie, że szef obrony powietrznej kraju w DW RSZ odmówił udzielenia na ten temat jakichkolwiek informacji przedstawiając je jako zastrzeżone.

Elektryczne silniki

Więcej na ten temat nie miała do powiedzenia także ppor. Agnieszka Golias, rzecznik komendanta głównego SG. Dodała jedynie, że o wszystkich przypadkach naruszania naszej przestrzeni powietrznej Straż Graniczna na bieżąco informuje siły zbrojne.

- To niepojęte, że wschodnia granica Unii Europejskiej, przynajmniej jeśli chodzi o przestrzeń powietrzną, jest tak nieszczelna - mówi Mariusz Dziuba, prezes Krasnostawskiego Stowarzyszenia Paralotniowego. - Nielegalne przeloty udaje się namierzać dzięki wyostrzonemu słuchowi i urządzeniom termowizyjnym. Tymczasem motolotnie już są wyposażane w silniki elektryczne, które pracują znacznie ciszej niż spalinowe oraz wytwarzają o wiele mniej ciepła. Tylko patrzeć, jak przemytnicy przesiądą się na taki sprzęt i bez radaru staną się praktycznie niewidoczni.

- Problem w tym, że na naszym terenie pokrycia radarowego na niskich wysokościach praktycznie nie ma - mówi Łukasz Puzio, dyrektor Centrum Lotniczego chełmskiej PWSZ. - Może to oznaczać, że służby ruchu lotniczego nie kontrolują tego, co na tych wysokościach się dzieje.

Zasięg

Jak mówi prezes Mariusz Dziuba, motolotnia z tradycyjnym silnikiem może zabrać także pasażera, choćby ważył nawet 150 kg. Oznacza to, że udźwignie towar o podobnej wadze.
Z kolei zasięg uzależniony jest od ilości zabranego na pokład paliwa. Motolotnia z mocnym silnikiem i lekkim pilotem zdolna jest pokonać nawet 300 km.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama