W imieniu nauczycieli opowiadających się przeciwko zmianom najgłośniej mówi Związek Nauczycielstwa Polskiego, który w poniedziałek wyprowadził nauczycieli na ulice. Protestowali pod Urzędami Wojewódzkimi w całej Polsce. W Lublinie na pikietę przyszło kilkaset osób. Podkreślali, że są tylko delegacjami poszczególnych szkół i że ich koledzy w tym czasie prowadzą lekcję.
- Jak będzie potrzeba, będzie nas więcej - zapewnia nauczycielka z Łęcznej. - Frekwencja jest jaka jest, bo nie chcieliśmy, aby nasza pikieta wpłynęła na zajęcia w szkołach. Uczniowie żyją teraz w ogromnej niepewności, co po wakacjach czeka ich w szkołach. Nie chcemy im dokładać stresu. Chociaż nie wykluczamy, że jeśli nasz głos nie będzie wzięty pod uwagę zrobimy minimum jednodniowy strajk generalny. Może wtedy ministerstwo wsłucha się w nasze racje.
Na drugim biegunie znajduje się oświatowa Solidarność, która zmiany głośniej lub ciszej popiera.
Podwyżki i widmo zwolnień
Lista zastrzeżeń dotyczących reformy jest bardzo długa. O zapowiedzianych przez rząd podwyżkach nauczyciele mówią wprost: to jałmużna, która im uwłacza. - To nie podwyżki, tylko waloryzacja - uważa nauczycielka Gimnazjum 1 w Bełżycach. - Koszt życia wzrasta, a nasze podwyżki są zamrożone od lat. Już teraz ciężko się żyje, a przed nami jeszcze widmo zwolnień.
Wszystko przez likwidacje gimnazjów, która rozpocząć ma się już we wrześniu. Wtedy uczniowie dzisiejszych szóstych klas mają zostać w ośmioletniej podstawówce co rozpocznie wygaszanie gimnazjów.
- Nikt nie wytłumaczył nam dlaczego mamy zamykać gimnazja. Raporty edukacyjne mówią, że osiągamy bardzo dobre wyniki w nauce. Nieprawdą jest, że w tego typach szkół panuje przemoc, bo trafiają do nich uczniowie w tzw. trudnym wieku - irytuje się nauczycielka z Puław. - Wystarczy zapoznać się z raportami, by dowiedzieć się, że w gimnazjach dochodzi do znacznie mniejszej ilości złych zachowań niż w szkołach podstawowych. Ministerstwo tego nie słucha.
- Minister mówi, że zwolnień nie będzie. Nie wiem skąd taki huraoprtymizm. Przecież wszyscy nie przejdziemy do podstawówek i liceów. Prace stracą też na pewno dyrektorzy gimnazjów oraz cała administracja i obsługa. O tym jednak nikt nie mówi głośno - zauważa nauczyciel jednego z chełmskich gimnazjów. - A ja się zastanawiam teraz, jak powiedzieć żonie, że za dwa lata przechodzę na zasiłek i kredyt hipoteczny będziemy spłacać tylko z jej wypłaty.
Podstawa programowa
- Świat idzie do przodu. Nacisk powinien być kładziony na informatykę, fizykę, astronomię, a nasi uczniowie zgodnie z nową podstawą programową mają zajmować się naukami humanistycznymi - denerwuje się nauczycielka przyrody z jednej z lubelskich podstawówek i pyta: - Jaką pracę znajdą po otrzymaniu takiej edukacji? Czy będą potrafili pchnąć po niej naszą ekonomię w stronę innowacji?
- Owszem, zwiększenie ilości nauk historii na pewno nie jest błędem. Zastanówmy się jednak, jaka to historia będzie. Obawiam się, że partyjna - przyznaje nauczyciel jednego z lubelskich ogólniaków, historyk.
Nauczyciele boją się też, że w szybkim czasie nie da się przygotować podstawy programowej i napisać dobrych podręczników.
- Zmiany w podstawie są potrzebne - uważa polonistka z Lublina. - Nie można jednak błyskawicznie wprowadzać tak drastycznych reform, jak nowa siatka godzin i zmiana podstawy. Ministerstwo zapowiada, że nowe podstawy zostaną teraz stworzone tylko dla kilku klas. To ogromny błąd. Nie można wyrywkowo tworzyć programów, w sytuacji kiedy nie wiemy, jak będzie wyglądać całość. Żeby móc powiedzieć, że reforma jest przygotowana powinien zostać stworzony program od zerówki przez wszystkie etapy nauczania. To wymaga czasu. Dlatego prosimy o wydłużenie reformy i nie spieszenie się z jej wprowadzeniem. Pani minister nas jednak nie chce w tej sprawie wysłuchać. Podejrzewamy, że zależy jej na czasie żeby nie rozpoczynać reform w roku wyborczym.
- Wszystko spadnie na nas. Uczę dzieci niesłyszące. Do ich potrzeb dostosowuję program i podręczniki. To wymaga ogromnej pracy - mówi jeden z nauczycieli szkół podstawowych. - Przez to, że spieszymy się z reformą cała moja wieloletnia praca idzie do kosza. Zrobię wszystko co w mojej mocy, ale nie sadzę, żeby udało mi się zdążyć z nowym programem. Ministerstwo nie myśli jednak o specyfice nauczania dzieci niepełnosprawnych.
Podwójny rocznik
Pikietę ZNP poparli członkowie Zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty oraz Stowarzyszenia Pedagogów Społecznie Zaangażowanych skupiające nauczycieli akademickich pedagogiki ze wszystkich uczelni wyższych w kraju. Zastrzeżenia ma także Rzecznik Praw Dziecka.
- Z niepokojeniem obserwuję, że działania resortu w tym zakresie nie pozwalają na rzetelną ocenę następstw proponowanych rozwiązań systemowych - pisze Marek Michalak w opinii do projektu ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe i ustawy – Prawo oświatowe”. - Wszelkie zmiany dotyczące ustroju szklonego powinny być przeprowadzane z niezwykłą rozwagą oraz w tempie umożliwiającym dokonanie pogłębionej analizy skutków proponowanych rozwiązań.
Rzecznik zauważa, że gimnazja wypracowały metody pracy z dorastającą młodzieżą, a badania jednoznacznie pokazują, że gimnazja lepiej sobie radzą z problemem agresji i przemocy rówieśniczej niż szkoły podstawowe. Zaważa, że wszelkie daleko idące zmiany w edukacji powinny być poprzedzone szczegółowymi badaniami. - Badania takie nie zostały przedstawione opinii publicznej, stąd można domniemywać, że nie zostały one zrealizowane.
Zagrożenie widzi także z szybkim tempem zmian ustroju szkolnego, który może zaburzać poczucie bezpieczeństwa uczniów. Za niekonstutucyjne uważa natomiast pojawienie się w roku szkolnym 2019/2020 w liceach, technikach i szkołach branżowych podwójnego rocznika uczniów co spowoduje, że klasy będą musiały być bardzo liczne, a dostęp do wymarzonych szkół bardzo utrudniony.
- W tym kontekście zmiany naruszają Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, gwarantujący wszystkim obywatelom równe traktowanie i równy dostęp do wykształcenia - uważa RPD.
Miliard złotych
O przemyślenie zmian w edukacji apeluje także Związek Miast Polskich, który obliczył, że samorządy wydały już na gimnazja 8 mld zł. Tylko w Lublinie było to 100 mln zł. Jeśli ten typ szkół zostanie zlikwidowany, to w ciągu dwóch najbliższych lat polskie miasta będą musiały zapłacić za to dodatkowy miliard złotych.
- A są to szacunki daleko nieprecyzyjne, bo wciąż nie ma aktów prawnych dotyczących finansowania oświaty po reformie - podkreśla Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. - Rzeczywistych kosztów nie sposób dziś określić. Dlatego uważam, że jeśli rząd jest zdeterminowany, by reformować oświatę, powinien wydłużyć czas wprowadzenia zmian.
Samorządowcy nie ukrywają, że jeśli termin wprowadzenia reformy nie zostanie przesunięty, jej koszty wiązać się będą z koniecznością szukania oszczędności w innych sektorach i np. rezygnacji z inwestycji w miejskie żłobki czy przedszkola.
- My jakoś damy sobie radę, ale małe miasta i gminy wiejskie nie podołają tym kosztom - uważa prezydent Żuk.
Poseł PiS i członek sejmowej komisji oświaty, Lech Sprawka, obliczył, że w gminie Konopnica w pierwszym pełnym roku reforma może kosztować 400 tys. zł, w drugim już 800 tys. zł. To tylko koszty związane z przekształceniami. Do nich dojdą jednak także te związane z koniecznością dostosowania czy wyposażenia klasopracowni.
Obraz polskiej szkoly
Reformę edukacji krytykują też akademicy. Blisko 100 wybitnych wykładowców akademickich, w tym m.in. pracownicy Zakładu Edukacji Polonistycznej i Innowacji Dydaktycznych UMCS i wydziału nauk humanistycznych KUL, w liście do Ministerstwa Edukacji Narodowej gani zbytni pośpiech we wprowadzaniu zmian w oświacie i nową podstawę programową.
- Reforma oświaty to operacja na bardzo wrażliwym organizmie. Wszelkie zmiany powinny być przemyślane i ostrożne. Nie można ich wprowadzać z rekomendacji partyjnej - uważa jeden z sygnatariuszy listu, prof. dr hab. Roman Doktór, kierownik Katedry Literatury i Kultury Polskiej XVIII wieku, KUL. - Tymczasem MEN nie wykazał nawet co złego jest w aktualnej sytuacji oświatowej. Nie dokonano szerokich, prawdziwych konsultacji ze środowiskiem szkolnym ani z przedstawicielami dydaktyki akademickiej.
Poloniści krytykują także obniżenie rangi ich przedmiotu. Chodzi o planowane zmniejszenie liczby godzin języka polskiego w szkole średniej, a także o ograniczenie swobody nauczycieli w sferze wyboru treści programowych i sposobu ich realizacji. Dlatego też akademicy apelują o odłożenie zmian w czasie i rozpoczęcie merytorycznego dialogu. Chcą zastanowienia się nad sposobami odpolitycznienia reform edukacji oraz uwzględnienia w działaniach resortu badań przedstawiających rzeczywisty obraz polskiej szkoły.
Rodzice
- Myśląc o reformie nikt nie pomyślał o tym, co czują dzieci. Chyba wszyscy uważają, że są one za małe i zbyt głupie żeby się tym przejmować, a to nie prawda - uważa ojciec ucznia podstawówki, który brał udział w poniedziałkowej pikiecie ZNP. - Syn ma być pierwszym eksperymentalnym rocznikiem, który pójdzie do liceum ze zdublowanym rocznikiem. W tym roku do szkoły średniej poszła moja starsza córka i syn widział, jak trudne było się dostanie do jej wymarzonego liceum. Ciągle pyta się, jak to będzie z nim, bo wie, że dostanie się do dobrej szkoły wtedy jeszcze trudniejsze. Widzę, że ta atmosfera wokół reformy oświaty wpływa na niego i jego kolegów bardzo destruktywnie.
- Mam córkę w piątej klasie podstawówki i nie chcę żadnych zmian w edukacji - denerwowała się pani Katarzyna, także obecna na pikiecie pod lubelskim Urzędzie Wojewódzkim. - Dziecko wybrało już sobie gimnazjum. Wiedziało, co będzie je tam czekać. Teraz okazuje się, że ma zostać w starej szkole, a ja nawet nie wiem, czego będzie się tam uczyć. Boję się, że program będzie nastawiony tylko na naukę historii według PiS, a informatyka, matematyka i przedmioty przyrodnicze zostaną zepchnięte na dalszy plan.
Protesty polityczne
Jeszcze przed pikietą nauczycieli Anna Zalewska, minister edukacji przekonywała, że reforma jest przemyślana i uporządkowana. Podczas spotkania ze związkowcami przypominała, że planowana reforma systemu edukacji nie przewidują zwolnień nauczycieli. Jedynym czynnikiem mającym wpływ na utratę miejsc pracy jest niż demograficzny. Dodała też, że w projekcie ustawy budżetowej na rok 2017 znajdują się nie tylko środki na waloryzację wynagrodzeń nauczycieli, ale także na zadania związane z reformą. Pytana przez dziennikarzy o protest nauczycieli stwierdziła natomiast, że jest to akcja zaplanowana przez ZNP wspólnie z KOD. Dopytywała, czy wszyscy członkowie ZNP wyrazili zgodę na zapisanie ZNP do KOD-u. W oficjalnym komunikacje ZNP stwierdziło, że to nieprawdziwe informacje, które są „przejawem strachu przed manifestacjami, cieszącymi się dużym poparciem społecznym”. Związkowcy oczekują teraz od minister przeprosin i sprostowania nieprawdziwych informacji. Jeśli ich nie otrzymają nie wykluczają wystąpienia na drogę sądową.
Zapytaj kuratora
Jak będzie wyglądała likwidacja gimnazjów, czy nauczyciele powinni bać się zwolnień, czy ósmoklasiści będą zdawali egzaminy - te i inne pytanie będzie można zadać za naszym pośrednictwem Teresie Misiuk, lubelskiemu Kurator Oświaty. Czat z jej udziałem na temat reformy edukacji odbędzie się w czwartek, 20 października o godz. 11.00
Ale już dziś przyjmujemy od Was pytania do pani kurator. Należy je wysyłać na adres: [email protected]. Wszystkie postaramy się przekazać podczas czwartkowego czatu na naszym portalu.
W imieniu nauczycieli opowiadających się przeciwko zmianom najgłośniej mówi Związek Nauczycielstwa Polskiego, który w poniedziałek wyprowadził nauczycieli na ulice. Protestowali pod Urzędami Wojewódzkimi w całej Polsce. W Lublinie na pikietę przyszło kilkaset osób. Podkreślali, że są tylko delegacjami poszczególnych szkół i że ich koledzy w tym czasie prowadzą lekcję.
- Jak będzie potrzeba, będzie nas więcej - zapewnia nauczycielka z Łęcznej. - Frekwencja jest jaka jest, bo nie chcieliśmy, aby nasza pikieta wpłynęła na zajęcia w szkołach. Uczniowie żyją teraz w ogromnej niepewności, co po wakacjach czeka ich w szkołach. Nie chcemy im dokładać stresu. Chociaż nie wykluczamy, że jeśli nasz głos nie będzie wzięty pod uwagę zrobimy minimum jednodniowy strajk generalny. Może wtedy ministerstwo wsłucha się w nasze racje.
Na drugim biegunie znajduje się oświatowa Solidarność, która zmiany głośniej lub ciszej popiera.














Komentarze