– Z informacji, które do mnie docierają wynika, że w KPWiK-u na linii prezes - związkowcy nie jest najlepiej. Pracownicy boją się zwolnień – mówi radny miejski Jarosław Toporowski (PiS), który na ostatniej sesji Rady Miasta złożył w tej sprawie interpelację. Pytał m.in. o ewentualne zwolnienia pracowników, ale też i o podwyżki płac dla tych, którzy w spółce, w której 100 procent udziałów ma miasto, zarabiają najmniej.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy przedstawiciele dwóch związków zawodowych działających w KPWiK wystąpili do prezesa spółki w wnioskiem o podwyższenie wynagrodzeń pracownikom, którzy zarabiają poniżej średniego miesięcznego wynagrodzenia w KPWiK. W piśmie, które złożyli związkowcy, była też mowa o podwyższeniu stałej kwoty stanowiącej podstawę wymiaru dodatku do stażu pracy. We wniosku zarządy związków piszą też o obietnicy prezesa dotyczącej właśnie wzrostu wynagrodzeń. Podwyżki miałyby być pod warunkiem, że wysokość sprzedaży wody za miesiąc kwiecień wzrośnie do poziomu minimum 100 tys. m sześć.
Do porozumienia z pracodawcą jednak nie doszło. Sprawa skończyła się zaś na... przeprosinach prezesa, bo ten miał żadnych obietnic co do podwyżek nie składać. „Sprostowanie” podpisane tylko przez jeden ze związków zostało umieszczone na tablicach informacyjnych w przedsiębiorstwie.
– To było pokłosie pomówienia, które padło ze strony związkowców – wyjaśnia prezes Suchanek.
– Po podpisaniu tych przeprosin zarząd tego związku podał się do dymisji, ale byli zastraszani – mówi nam jedna z osób pracujących w KPWiK.
– Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją, żeby związki przepraszały za to, że wystąpiły o podwyżki dla pracowników. To jakieś kuriozum. Podstawowym zadaniem związków jest przecież negocjacja wynagrodzeń – komentuje Marian Król, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowowschodniego, który wie o konflikcie z KPWiK-u.
Tymczasem sprawa miała ciąg dalszy. – Prezes zaproponował, że podwyżki będą, jak zrezygnujemy z nagród jubileuszowych – mówi jeden ze związkowców. – Nie zgodziliśmy się na to.
W październiku w tej sprawie odbyło się anonimowe głosowanie pracowników. – I nic w tym by nie było dziwnego, gdyby to związki zawodowe organizowały referendum, a nie pracodawca – zauważa we wpisie na swoim blogu Roman Bijak (PiS), który jest radnym powiatu kraśnickiego.
– To nie było żadne referendum. Chciałem tylko poznać zdanie wszystkich pracowników, a nie tylko związków zawodowych – mówi prezes KPWiK.
Ostatecznie do porozumienia w sprawie podwyżek doszło. – Tylko, że to wszystko odbyło się w atmosferze strachu. Utrudnia nam się działalność – mówi Krzysztof Martyniuk, przewodniczący NSZZ „Solidarność” przy KPWiK w Kraśniku.
Ostatnio oliwy do ognia dolał fakt odwołania z Rady Nadzorczej spółki jednego z dwóch przedstawicieli załogi. To była decyzja burmistrza Kraśnika. – To kara za to, że za dużo mówił – twierdzi osoba znająca kulisy tej sprawy.
Przewodniczący Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność” przyznaje, że w związku z konfliktem już w połowie października br. zostało przygotowane zawiadomienie do prokuratury. – Dotyczyło utrudniania przez prezesa działalności związkowej – wyjaśnia Król. – Ostatecznie nie złożyliśmy zawiadomienia, bo sytuacja się nieco poprawiła, choć jak widać tylko na chwilę.
Dlatego też „Solidarność” ponownie zastanawia się nad powiadomieniem nie tylko śledczych, ale też i inspekcji pracy. Prezes KPWiK zaprzecza jakoby działalność związkowców w jakikolwiek sposób ograniczał.
Zmiana umowy prezesa KPWiK
Jak udało nam się ustalić, pod koniec 2015 r. przewodniczący Nadzwyczajnego Zgromadzenia Wspólników – burmistrz Kraśnika Mirosław Włodarczyk zmienił Waldemarowi Suchankowi umowę o pracę. W przypadku jego odwołania z funkcji lub wygaśnięcia mandatu prezesa kiedy Waldemar Suchanek zdecyduje się dalej pracować w miejskiej spółce, będzie zarabiać brutto nie mniej niż 80 proc. ostatnio pobieranego wynagrodzenia prezesa KPWiK. Prezes KPWiK zarabia 14 tys. zł brutto.
– Z informacji, które do mnie docierają wynika, że w KPWiK-u na linii prezes - związkowcy nie jest najlepiej. Pracownicy boją się zwolnień – mówi radny miejski Jarosław Toporowski (PiS), który na ostatniej sesji Rady Miasta złożył w tej sprawie interpelację. Pytał m.in. o ewentualne zwolnienia pracowników, ale też i o podwyżki płac dla tych, którzy w spółce, w której 100 procent udziałów ma miasto, zarabiają najmniej.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy przedstawiciele dwóch związków zawodowych działających w KPWiK wystąpili do prezesa spółki w wnioskiem o podwyższenie wynagrodzeń pracownikom, którzy zarabiają poniżej średniego miesięcznego wynagrodzenia w KPWiK. W piśmie, które złożyli związkowcy, była też mowa o podwyższeniu stałej kwoty stanowiącej podstawę wymiaru dodatku do stażu pracy. We wniosku zarządy związków piszą też o obietnicy prezesa dotyczącej właśnie wzrostu wynagrodzeń. Podwyżki miałyby być pod warunkiem, że wysokość sprzedaży wody za miesiąc kwiecień wzrośnie do poziomu minimum 100 tys. m sześć.
Do porozumienia z pracodawcą jednak nie doszło. Sprawa skończyła się zaś na... przeprosinach prezesa, bo ten miał żadnych obietnic co do podwyżek nie składać. „Sprostowanie” podpisane tylko przez jeden ze związków zostało umieszczone na tablicach informacyjnych w przedsiębiorstwie.
– Z informacji, które do mnie docierają wynika, że w KPWiK-u na linii prezes - związkowcy nie jest najlepiej. Pracownicy boją się zwolnień – mówi radny miejski Jarosław Toporowski (PiS), który na ostatniej sesji Rady Miasta złożył w tej sprawie interpelację. Pytał m.in. o ewentualne zwolnienia pracowników, ale też i o podwyżki płac dla tych, którzy w spółce, w której 100 procent udziałów ma miasto, zarabiają najmniej.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy przedstawiciele dwóch związków zawodowych działających w KPWiK wystąpili do prezesa spółki w wnioskiem o podwyższenie wynagrodzeń pracownikom, którzy zarabiają poniżej średniego miesięcznego wynagrodzenia w KPWiK. W piśmie, które złożyli związkowcy, była też mowa o podwyższeniu stałej kwoty stanowiącej podstawę wymiaru dodatku do stażu pracy. We wniosku zarządy związków piszą też o obietnicy prezesa dotyczącej właśnie wzrostu wynagrodzeń. Podwyżki miałyby być pod warunkiem, że wysokość sprzedaży wody za miesiąc kwiecień wzrośnie do poziomu minimum 100 tys. m sześć.
Do porozumienia z pracodawcą jednak nie doszło. Sprawa skończyła się zaś na... przeprosinach prezesa, bo ten miał żadnych obietnic co do podwyżek nie składać. „Sprostowanie” podpisane tylko przez jeden ze związków zostało umieszczone na tablicach informacyjnych w przedsiębiorstwie.














Komentarze