Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

To niesamowite uczucie mieć obie dłonie. Rozmowa z mieszkańcem Zamościa

Chcę pokazać innym ludziom w podobnej sytuacji, że nie trzeba tkwić w niepełnosprawności do końca życia – tłumaczy Piotr Tchórz z Zamościa, który urodził się bez dłoni i przeszedł operację jej przeszczepu w szpitalu we Wrocławiu.
To niesamowite uczucie mieć obie dłonie. Rozmowa z mieszkańcem Zamościa
Pan Piotr zaczyna ruszać palcami, ale jeszcze nie ma czucia w lewej dłoni. Czeka go długa rehabilitacja (fot. archiwum prywatne Piotra Tchórza)

• Jak pan się czuje po operacji?

Tuż po zabiegu byłem bardzo zmęczony, ale organizm już powoli wraca do siebie. To niesamowite uczucie mieć dłoń, bez której się urodziłem i przez 32 lata funkcjonowałem. Brak mi słów, żeby to opisać, to ogromna radość.

• Dlaczego zdecydował się pan na operację?

Zrobiłem to dla siebie, chciałem podnieść komfort życia, bo niestety niepełnosprawni nadal są spychani na margines społeczeństwa. Przez tyle lat przyzwyczaiłem się do tego, radziłem sobie w pracy i traktowałem to z dystansem. Nauczyłem się nawet żartować ze swojej niepełnosprawności, ale kiedy pojawiła się szansa na przeszczep nie mogłem z niej nie skorzystać. Teraz, kiedy wszystko się udało, chcę podzielić się swoimi wrażeniami i pokazać innym ludziom w podobnej sytuacji, że można to zmienić i nie tkwić w niepełnosprawności do końca życia. Naprawdę warto o to walczyć.

• To była pionierska operacja, nie miał pan obaw?

Nie. Postanowiłem spróbować i to była decyzja w pełni świadoma, podjęta z pełnym przekonaniem. Miałem też ogromne wsparcie w rodzinie i znajomych, nikt nie próbował mnie od tego odwieść, wszyscy gratulowali mi odwagi. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę mógł poddać się takiemu zabiegowi w Polsce. Tak skomplikowane operacje kojarzyły mi się przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi. A tu nagle taka niespodzianka. Dowiedziałem się z telewizji o programie przeszczepów doktora Adama Domanasiewicza, które prowadzi wrocławska klinika. Okazało się, że szukają ludzi, którzy urodzili się bez kończyn i chcą poddać się operacji. Wiedziałem, że muszę spróbować.

• Długo czekał pan na dawcę?

Wszystko potoczyło się bardzo szybko. 4 listopada pojechałem do kliniki na badania. Tydzień później wróciłem do Zamościa i już 14 grudnia dostałem telefon z kliniki, że jest dawca. To było wieczorem, byłem akurat u kolegi kiedy dostałem informację, że muszę jak najszybciej przyjechać do kliniki. Pojechałem jeszcze tego samego wieczora.

• Jak długo musi pan zostać w szpitalu?

Około miesiąca. Konieczna jest intensywna rehabilitacja. Zaczynam ruszać palcami i muszę to robić co 45 minut wykonując po trzy serie ćwiczeń. Chodzi o to, żeby nie dopuścić do zrostów, które tworzą się bardzo szybko. Im mniejsze, tym mniej ograniczone będę moje ruchy ręką. Potem czeka mnie równie intensywna roczna rehabilitacja w domu, żeby uzyskać jak największą sprawność. Na razie nie mam czucia w ręce, lekarze mówią, że to kwestia kilku miesięcy, do pół roku. Jestem uparty i jeśli już podejmę jakąś decyzję trudno mnie zniechęcić. Zrobię wszystko, żeby rehabilitacja przyniosła jak najlepsze rezultaty.

Pierwszy taki przeszczep

Pierwsze na świecie przeszczepienie dłoni dorosłemu pacjentowi, który urodził się bez tej części ciała, wykonał 15 grudnia pod kierunkiem dr. Adama Domanasiewicza zespół chirurgów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Zabieg trwał 13 godzin, a dawcą był zmarły mężczyzna. Przeszczep w przypadku osoby, która nigdy nie miała dłoni był szczególnie trudny, bo chirurdzy mieli utrudniony dostęp do szeregu słabo wykształconych tkanek, np. naczyń krwionośnych, nerwów i kości.

– Jeśli operacja przyniesie takie efekty jak najlepsza proteza albo lepsze, to możemy mówić o pełnym sukcesie – mówi w rozmowie z Dziennikiem dr Adam Domanasiewicz. – Pacjent będzie doskonalił sprawność ręki przez lata, czeka go intensywna rehabilitacja w szpitalu a potem w domu, ale cudów nie wymagajmy. Mózg będzie musiał uczyć się od zera kontrolowania drugiej kończyny, jak u noworodka.

kp, Kurier PAP

• Jak pan się czuje po operacji?

Tuż po zabiegu byłem bardzo zmęczony, ale organizm już powoli wraca do siebie. To niesamowite uczucie mieć dłoń, bez której się urodziłem i przez 32 lata funkcjonowałem. Brak mi słów, żeby to opisać, to ogromna radość.

• Dlaczego zdecydował się pan na operację?

Zrobiłem to dla siebie, chciałem podnieść komfort życia, bo niestety niepełnosprawni nadal są spychani na margines społeczeństwa. Przez tyle lat przyzwyczaiłem się do tego, radziłem sobie w pracy i traktowałem to z dystansem. Nauczyłem się nawet żartować ze swojej niepełnosprawności, ale kiedy pojawiła się szansa na przeszczep nie mogłem z niej nie skorzystać. Teraz, kiedy wszystko się udało, chcę podzielić się swoimi wrażeniami i pokazać innym ludziom w podobnej sytuacji, że można to zmienić i nie tkwić w niepełnosprawności do końca życia. Naprawdę warto o to walczyć.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama