Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Akcja Reinhardt. "Lublin został wybrany jako teren eksperymentalny"

Rozmowa z dr hab. Adamem Kopciowskim z Zakładu Kultury i Historii Żydów UMCS
 Akcja Reinhardt. "Lublin został wybrany jako teren eksperymentalny"
Fot. Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN”

• Akcja Reinhardt wpisała się w zagładę Żydów europejskich, ale nie była jej pierwszym elementem.

- Wstępnym etapem eksterminacji była tzw. zagłada pośrednia. Już na początku agresji na Polskę w 1939 r. rozpoczęły się działania mające za zadanie zepchnięcie Żydów na margines społeczeństwa, odebrania im wszelkich praw, pozbawienie własności. Zamknięcie w gettach, przymusowa praca i minimalne racje żywnościowe przyczyniły się do powstania niezwykłej ciasnoty mieszkaniowej, pogorszenia warunków sanitarnych i higienicznych, a w konsekwencji do wybuchu epidemii chorób zakaźnych, które w połączeniu z głodem i wyniszczającą pracą dziesiątkowały mieszkańców dzielnic żydowskich. Wtedy też powstawały różne projekty na tzw. rozwiązanie kwestii żydowskiej. W początkowym etapie wojny rozważano wysłanie polskich Żydów na Madagaskar, czy stworzenia rezerwatu żydowskiego w południowej części Generalnego Gubernatorstwa. Zresztą do realizacji tego drugiego pomysłu nawet przystąpiono pod koniec 1939 r. w ramach „Planu Nisko” wysyłając na ten teren transporty Żydów z ziem zajętych przez Trzecią Rzeszę.

• Rezerwatu ostatecznie jednak nie stworzono.

- Nie, projekt ten ostatecznie zarzucono. W czerwcu 1941 r. Niemcy zaatakowały ZSRR i właśnie wtedy rozpoczął się okres bezpośredniej zagłady. Za Wermachtem podążały cztery kolumny Einsatzgruppen, czyli grup specjalnych, których zadaniem była fizyczna likwidacja. Żydów z zajętych terenów rozstrzeliwano, w wielu miejscach Niemcy wywoływali lokalne pogromy w których uczestniczyła także miejscowa ludność. To były pierwsze masowe mordy. Decyzję o masowej zagładzie wszystkich europejskich Żydów podjęto prawdopodobnie latem 1941 r., a kilka miesięcy później, 20 stycznia 1942 r. podczas konferencji wyższych urzędników Trzeciej Rzeszy w podberlińskiej miejscowości Wannsee ustalono kwestie techniczne i logistykę planowanej akcji.

• Akcja rozpoczęła się w Lublinie. Dlaczego tutaj?

- Lublin został wybrany jako teren eksperymentalny. Akcja z 16 na 17 marca miała przebieg, który powtórzył się potem niemal na wszystkich okupowanych przez Niemcach terenach. Najprościej mówiąc, Żydzi byli pędzeni na rampę kolejową, ładowani do wagonów i wywożeni do obozów zagłady. Tam gdzie nie było połączenia kolejowego, ofiary przepędzano do najbliższej stacji lub mordowano na miejscu, często na cmentarzu.

• Jak ludność polska reagowała na wysiedlenie Żydów?

- Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. W większości los Żydów przyjmowano obojętnie. Propagandzie hitlerowskiej, zgodnie z zasadą „dziel i rządź” skutecznie udało się zantagonizować obie społeczności. W wielu miejscowościach chrześcijański margines społeczny, choć nie tylko, wziął udział w niemieckich akcjach współuczestnicząc w wyłapywaniu Żydów, czy też - i to na skalę dość dużą - partycypując w rabunku pozostawionego przez wysiedlanych majątku.

• Akcja przebiegała zgodnie ze zbrodniczym planem? Ludność żydowska nie protestowała?

- Przez wiele lat funkcjonował w powszechnej opinii publicznej stereotyp o bierności deportowanych. „Żydzi szli jak owce na rzeź”, nie stawiali oporu i z fatalizmem przyjmowali zgotowany im los. Trzeba jednak pamiętać, że deportacje do obozów zagłady były świetnie przygotowaną i doskonale przeprowadzoną akcją propagandową. Ludność żydowska była oszukiwana. Według zapewnień niemieckich, Żydzi mieli trafić do pracy na Wschód, na tereny zajęte w trakcie wojny z ZSRR. Farsę tę odgrywano do samego końca. Z obozu zagłady w Bełżcu, dokąd wiosną 1942 r. deportowano Żydów z getta w Lublinie, zachowała się na przykład tablica informacyjna o konieczności zdjęcia odzieży, butów (związaniu je w pary), tak, aby po wyjściu z kąpieli i inhalacji w rzekomej łaźni, deportowani mogli pozostawione rzeczy z powrotem odnaleźć. Ponieważ Lublin był pierwszym ośrodkiem, w którym przystąpiono do realizacji Akcji Reinhardt, ludzie w ogóle nie spodziewali się, że w docelowym miejscu wysyłki czeka ich śmierć. Pamiętano, że dokładnie rok wcześniej, w trakcie tworzenia lubelskiego getta, z miasta wysłano na prowincję prawie 10 tysięcy Żydów, twierdząc, że miejscowe getto jest przeludnione, a w mniejszych ośrodkach znajdą lepsze warunki egzystencji. Wysiedleni rzeczywiście trafili do mniejszych miasteczek dystryktu lubelskiego, a części z nich po pewnym czasie udało się nawet wrócić do Lublina.

Spodziewano się zatem, że akcja z wiosny 1942 r. będzie miała podobny przebieg, a docelowym miejscem deportacji rzeczywiście są tereny na Wschodzie. Oprócz niewiedzy, potencjalne odruchy buntu tłumiono poprzez stworzenie iluzorycznej szansy na przetrwanie, pozostanie w rodzinnym mieście. Zwykle nie likwidowano za jednym razem całych społeczności. Twierdzono, że deportacji podlega jedynie „element nieproduktywny”, ludzie niezatrudnieni, zbędni, którzy na Wschodzie znajdą pracę. Wielu wierzyło w te zapewnienia. Załatwiano „dobre” papiery, czy zaświadczenia o zatrudnieniu w placówkach niemieckich lub instytucjach podległych Judenratom. Dla Niemców, ale także ich pomagierów, była to znakomita szansa na wyciągnięcie od Żydów resztek ich majątku. Tak czy inaczej zagłada miała charakter totalny, chociaż przeprowadzano ją etapami. Ostatecznie nawet ci zaopatrzeni w „mocne” papiery trafiali do kolejnego transportu. Po likwidacji całej społeczności, Niemcy zwykle ogłaszali konkretne miasto lub miasteczko mianem „Judenfrei”, czyli wolne od Żydów.

• O tym, gdzie wywożeni są lubelscy Żydzi nie wiedzieli nawet ich przywódcy?

- Nie. Świadczą o tym najlepiej wydarzenia z 31 marca 1942 r., kiedy to Niemcy wkroczyli na posiedzenie lubelskiego Judenratu i dokonali redukcji jego składu z 24 do 12 członków. Wśród przeznaczonych do deportacji znalazł się jego dotychczasowy prezes tej instytucji, inż. Henryk Bekker, jedna z kilku najbardziej wpływowych i najlepiej poinformowanych osób w gettcie. O skali niewiedzy o przyszłym losie wywożonych świadczy fakt, że Judenrat zdecydował się wyasygnować pewną ilość pieniędzy na urządzenie się Bekkera w nowym miejscu zamieszkania oraz - jak relacjonują niektórzy świadkowie - wystawił mu jak najlepsze referencje o zaangażowaniu i doświadczeniu w pracy społecznej, mające dopomóc w znalezieniu nowego miejsca pracy. Pierwsze informacje, że docelowym miejscem deportacji jest Bełżec i że morduje się tam Żydów w bliżej niezidentyfikowany sposób (np. za pomocą prądu) zaczęły docierać do gett na Lubelszczyźnie dopiero w kwietniu, kiedy grupy odpowiedzialne za przeprowadzanie akcji wyruszyły na prowincję.

Kilka dni po deportacji Żydów z Zamościa, która odbyła się 11 kwietnia, do miasta powrócił uciekinier z Bełżca, 15-letni Lejb Wolsztajn. Zdał on przywódcom miejscowej społeczności żydowskiej dokładną relację o rzeczywistym losie wywożonych. Zamojski Judenrat wiadomości te zachował jednak dla siebie. Do jakiego stopnia rola Bełżca i innych obozów zagłady w ramach Akcji Reinhardt spowita była tajemnicą, nawet już po wojnie, świadczy prosty przykład. W wydanej w 1952 r. w Paryżu księdze pamięci żydowskiego Lublina zamieszczono setki nekrologów upamiętniających zamordowanych: w większości ofiary wiosennych deportacji właśnie do tego ośrodka masowej zagłady. Jeśli dobrze pamiętam, zaledwie w dwóch nekrologach jako miejsce śmierci wskazano Bełżec. W pozostałych figuruje Majdanek. Warto przy tym pamiętać, że w Bełżcu życie straciło około 450 tysięcy Żydów, w tym wszyscy wywiezieni z Lublina w marcu i kwietniu 1942 r., czyli około 26 tysięcy ludzi.

To kryptonim akcji zagłady Żydów w Generalnym Gubernatorstwie i regionie białostockim, przeprowadzonej w ramach tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. W jej ramach od połowy marca 1942 r. do listopada 1943 r. zamordowano około 2 miliony osób, które zginęły w trakcie rozstrzeliwań, w obozach zagłady i transportach deportacyjnych. Sztab operacji pod kierownictwem SS-Obergruppenführera Odilo Globocnika mieścił się w Lublinie, w budynku dzisiejszego Collegium Iuridicum KUL przy ul. Spokojnej 1.

W 75. rocznicę pierwszych masowych deportacji Żydów do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu, które stanowiły początek „Aktion Reinhardt” dziś, 17 marca, o godzinie 12 odbędą się uroczystości w Muzeum - Miejscu Pamięci w Bełżcu. O swojej historii opowie ocalała z getta w Stanisławowie Lila Lam-Nowakowska. Modlitwy poprowadzi naczelny rabin Polski Michael Schudrich, arcybiskup lubelski i chełmski Abel, biskup zamojsko-lubaczowski Marian Rojek, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Rafał Markowski oraz biskup diecezji warszawskiej kościoła ewangelicko-augsburskiego Jan Cieślar. Uczestnicy spotkania przejdą też do Niszy Ohel, gdzie zostaną złożone kwiaty oraz zapalone znicze.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama