Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dzieje Puław: Tratwą do Gdańska

Jednym z głównych zajęć mieszkańców XVII-wiecznej wsi Puławy było flisactwo, czyli spław drewna tratwami.
Dzieje Puław: Tratwą do Gdańska
Flisacy na Wiśle na tratwie z drzewem

Autor: Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego

Mężczyźni z prawie wszystkich wiosek położonych nad Wisłą, gdy z wiosną spłynęły ostatnie lody, spieszyli na flis. Przygotowania do spławu odbywały się już zimą. Cięto wtedy drzewo w lasach i zwożono je na brzeg rzeki, zbijano tratwy. Chodziło o to, aby wraz z wiosną spuścić tratwy na wodę. Dopiero w wodzie zaczynała się prawdziwa robota flisacka. Przygotowane na brzegu drzewo spuszczano po pomostach na wodę i tu rozpoczynała się zbijanka.

Od siedmiu do dziewięciu drzew łączono przy pomocy gwoździ i dwóch cieńszych belek poprzecznych zwanych ramionami, tworząc tafel. Siedem do dziesięciu tafli tworzyło pas. Tafle te łączono za pomocą skręconej brzeziny, tak zwanych śrykówek, albo stosując krótką linę – cumę. Dwa pasy stanowiło tratwę, a kilka tratw – jedną kolej, z którą flisacy odbywali ryzę do Gdańska. Tratwą steruje się za pomocą drygawek – olbrzymich wioseł, umieszczonych po cztery lub sześć na każdym pasie. Również na każdym pasie umieszczano budy drewniane, służące orylom na nocleg, zaś na każdej kolei – skarbówkę, czyli mały domek dla szypra i retmana, w którym wypłacano wynagrodzenie (stąd nazwa).

Załogę tratwy stanowią właściwi flisacy oraz oryle. Wśród tych pierwszych ważną funkcję wykonuje przodnik – doświadczony sterownik, umieszczany na każdym pasie tratw. Flisak tylny podejmuje czynności pomocnicze przy drygawce. Całą koleją kieruje retman. Do niego należy baczenie, aby transport nie najechał na hak (czyli mieliznę), nie uszkodził mostów i tam, czyli główek. Niedopatrzenie w tym względzie zakończyłoby się uszkodzeniem tratwy oraz – dla właściciela kolei – konsekwencjami finansowymi. Jeśli kolej składa się z większej liczby tratw zatrudniany jest szyper. Do jego obowiązków należy m.in. wypłata wynagrodzenia członkom załogi. Drugą część załogi, obok flisaków, stanowią oryle, czyli chłopi przybyli po pracy z różnych stron kraju.

Było w zwyczaju, ze ojciec flisak zabierał ze sobą kilkunastoletniego syna, aby ten uczył się tego zawodu. Nazywano go frycem albo luzakiem. Często używano żartobliwego określenia – lizak – a to dlatego, że musiał starszym „przylizywać”. Do niego należała dbałość o opał dla kuchni flisackiej, usługiwanie przodnikom i starszym orylom. Raz w tygodniu miał „stróżę”. Nie wolno mu było wtedy spać w nocy. Musiał dawać znać innym stróżom, że czuwa, co potwierdzał odpowiedzią na ich zwołania: „hukaj, hukaj!”.
Jak żywili się flisacy w czasie podroży? Ze względów oszczędnościowych żywność na drogę zabierano z domu zgodnie z powiedzeniem: „Trzeba pomyśleć o grochu i kaszy, lecz chleb fundament i wieprzowe ciało, miej go niemało”.

Mężczyźni z prawie wszystkich wiosek położonych nad Wisłą, gdy z wiosną spłynęły ostatnie lody, spieszyli na flis. Przygotowania do spławu odbywały się już zimą. Cięto wtedy drzewo w lasach i zwożono je na brzeg rzeki, zbijano tratwy. Chodziło o to, aby wraz z wiosną spuścić tratwy na wodę. Dopiero w wodzie zaczynała się prawdziwa robota flisacka. Przygotowane na brzegu drzewo spuszczano po pomostach na wodę i tu rozpoczynała się zbijanka.

Kucharzem zwykle bywał fryc – kilkunastoletni chłopiec, który nigdy nie pracował w kuchni. Rano, na śniadanie, szykowano czarną kawę sporządzoną z cykora i brunatnego proszku, nazywanego mieloną kawą. Do tej kawy dodawano stopioną słoninę ze skwarkami i chleb. Zamiast kawy spożywano fiutkę – polewkę z ziemniaków pokrojonych w drobną kostkę i ugotowanych na wodzie, osolonych i omaszczonych. Na obiad szykowano barszcz na occie, podawany z ziemniakami, rzadziej kluseczkami, kaszą jaglaną lub pęczakiem. Nieraz była fucka – do gotującej się rzadkiej kawy dodawano mąkę pilnie bacząc, aby potrawa się „nie skluszczyła”. Podawano w misce omaszczoną topioną słoniną. Rzadko jedzono ryż, a jeszcze rzadziej mleko czy mięso.

Bardziej urozmaicone były posiłki jesienią, kiedy dojrzały śliwki. Gotowano je w wodzie na gęsto. Polewkę tę nazywano garusem lub pituchem i podawano jako dodatek do ziemniaków.

Praca flisacka na Wiśle zaczynała się od komendy przodnika: „wybijaj!”. Płynąca z wodą tratwa wymagała nieraz dużego wysiłku fizycznego, innym razem można było sobie pozwolić na odpoczynek.

Kiedy koryto rzeki meandruje należy uważać, aby się „nie wryć na ląda”. W tym celu oryle muszą być aktywni na drygawkach, często kierując tratwę od jednego brzegu do drugiego, co nazywane jest obalaniem tratwy. Czynności te najbardziej odczuwają ci, którzy są na calu (w tyle) tratwy. Kiedy tratwa wjedzie na hak (na piasek), czyli – w języku flisaków – powali się, należy rozebrać się, wejść do wody i spychać tratwę z mielizny przy pomocy drążków, zwanych sprysami. Pracę tę nazywają weselem.

Dlaczego? Właściciel tratwy, chcąc skrócić przymusowy postój, częstuje flisaków wódką, którą zowią weselem. Szyper nie lubi jednak takiego wesela, co wyraża w piosence: „Flisaki pijaki, płyniecie na haki, godzinę pływacie, tydzień wyciągacie”.

Flisacy są bardzo religijni. Szczególną czcią otaczają św. Barbarę – Warwarkę – jako swoją patronkę. Wyjeżdżając na flis oddawali się w jej opiekę, na jej cześć śpiewali nabożne pieśni, przed jej ołtarzem zamawiano msze święte i palono świece.

Po wielodniowej podróży dobijają flisacy do Gdańska. Z żalem rozstają się z wodą. Garnuszki, w których gotowali jedzenie, rozbijają i topią w Wiśle. Zawiązane tłumaczki zarzucają na ramiona i udają się do Gdańska po wypłatę zarobku. Właściciel transportu na pożegnanie częstuje ich wódką. Do oryli przychodzą szmaciarze w celu zakupu starych ubrań. Zarobiony grosz pozwoli na kupno nowego odzienia, a także pamiątek dla bliskich.

Ci, którzy spławiali tratwy wracali z Gdańska do domu pieszo, często ze skrzypkiem, zawsze z pieśnią na ustach.

Sebastian Klonowic tak oto podsumował życie tych mężnych ludzi: „Bo kiedy już flis zasmakuje komu, już się na wiosnę nie zastoi w domu. Choćbyś mu stawiał najlepszą zwierzynę, przecie on woli flisowską jarzynę”.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama