Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Kultywują tradycję Wojska II RP. Nie lubią, jak się ich nazywa rekonstruktorami

Nie lubią, gdy nazywa się ich rekonstruktorami historii. Są osobami ją ożywiającymi. Członkowie Kawalerii Ochotniczej kultywują tradycję Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej
Kultywują tradycję Wojska II RP. Nie lubią, jak się ich nazywa rekonstruktorami

Rekonstrukcja odtwarza jakieś wydarzenie. Dlatego rekonstruktorzy od rzemyczka do guziczka starają się odtworzyć wygląd biorących w nim udział wojsk przez wyposażenie i umundurowanie. Na tym się jednak często kończy - zauważa Wojciech Brykner, dowódca oddziału kawalerii ochotniczej w barwach 9 Pułku Ułanów Małopolskich. - Nas ciężko nazwać rekonstruktorami, bo staramy się poprzez działania, takie jak czynny udział w świętach narodowych edukować, wychowywać, ale i edukować się.

Pomysł na kawalerię

Oddziały Kawalerii Ochotniczej nawiązują umundurowaniem i regulaminami do polskiej kawalerii okresu międzywojennego. Każdy wybiera sobie pułk, którego tradycje kultywuje.

- W moim przypadku zaczęło się w trakcie studiów historycznych. Byłem też wtedy w lubelskiej Straży Konnej. Połączenie tych dwóch pasji zaowocowało chęcią robienia czegoś więcej - opowiada Wojciech Brykner. - Każdy ma swój pomysł na kawalerie i chyba ile głów, tyle zamysłów. Dlatego nie ma żadnego z czterdziestu pułków II Rzeczpospolitej, który nie miałby swojego odpowiednika w kawalerii ochotniczej. To bardzo piękne.

Bitwa pod Komarowem

Wybór Bryknera padł na 9 Pułk Ułanów Małopolskich. Wybór był prosty. Członkowie Kawalerii ochotniczej starają się wybierać pułk ze względu na terytorialność.

To zadanie trudne, bo wiele pułków II RP funkcjonowało na terenie całej granicy wschodniej. Pod uwagę bierze się więc często jakąś stoczoną potyczkę. W przypadku 9 Pułku była to bitwa pod Komarowem - jedna z najsłynniejszych bitew kawaleryjskich w historii i zarazem ostatniej bitwa kawaleryjska w tradycyjnym układzie, gdzie oddział konny stoczył bitwę z innym oddziałem konnym.

Zakotwiczeni w historii

- To ewenement na skale europejską - podkreśla Wojciech Brykner. - Co więcej, 31 sierpnia 1920, gdy odbywała się bitwa, nasi ułani mieli swoje święto pułkowe. Był więc powód do radości, ale i pamiętać trzeba, że ponieśli oni największe straty w tej mimo wszystko zwycięskiej bitwie.

Choć pułk formował się w 1918 roku w Dębicy, a potem stacjonował w innych miastach, to służyło w nim bardzo wielu mieszkańców Zamościa i okolic, ponieważ w lipcu 1920 roku pułk odradzał się właśnie w tym regionie. Związków z Zamojszczyzną jest jednak więcej. Jeden z dowódców był starostą zamojskim.

- Dlatego był to wybór nieprzypadkowy i dosyć oczywisty. Wszyscy staramy się być lokalnie zakotwiczonymi w historii - przyznaje nasz rozmówca. - Odwołując się do tradycji przedwojennej kontynuujemy tradycje i odwołujemy się do nich, jednocześnie funkcjonując we współczesności. Jak to robimy? Bardzo ważna jest praca z koniem. To nie tylko przygotowanie do działania. Nie można na zwierzę siąść jak na motocykl. Trzeba je „ostrzelać”, czyli strzelić przy nim kilka razy z karabinu żeby oswoić zwierzę z hukiem. Dla wielu osób to także zafascynowanie sportem i wszechstronnymi konkursami takimi jak ujeżdżenie konia wierzchowego, czy skoki.

Warto było walczyć

Jest też zainteresowanie militariami, mundurami i szeroko rozumianą historią.

- Nie było jednej drogi do tworzenia pułku. Niektóre powstawały już w 1915 roku, ale zdecydowana większość rozpoczęła swoje funkcjonowanie po 1918 roku. Tworzyły się w formacjach rosyjskich i austriackich. Silny był nurt wielkopolski, ale istniały także formacje konne formowane z oddziałów generała Hallera, które przybyły do Rzeczpospolitej w 1919 i 1920 roku - opowiada Brykner.

- To historia bardzo piękna i jest jeszcze wiele rzeczy do odkrycia. Na przykład mundury.

Oddział Bryknera występuje w mundurach z 1917 roku wzorowanych jeszcze na strojach legionowych. To mundur szary z wyłogami, dużo ładniejszy i ciekawszy niż ostatnie ubrania z 1936 r. przypominające bardziej żołnierskie stroje współczesne.

- To wszystko jest ciekawe i niezwykłe. Podobnie ważne jest dla nas każde święto odzyskania niepodległości, bo to szczególny dzień w historii ojczyzny, ale i dla nas, bo od tej pory odradza się wojsko polskie. Dlatego poczuwamy to za obowiązek, by brać udział w świętach narodowych. To dzień namacalnie mówiący o tym, że warto było walczyć.

Rekonstrukcja odtwarza jakieś wydarzenie. Dlatego rekonstruktorzy od rzemyczka do guziczka starają się odtworzyć wygląd biorących w nim udział wojsk przez wyposażenie i umundurowanie. Na tym się jednak często kończy - zauważa Wojciech Brykner, dowódca oddziału kawalerii ochotniczej w barwach 9 Pułku Ułanów Małopolskich. - Nas ciężko nazwać rekonstruktorami, bo staramy się poprzez działania, takie jak czynny udział w świętach narodowych edukować, wychowywać, ale i edukować się.

Pomysł na kawalerię

Oddziały Kawalerii Ochotniczej nawiązują umundurowaniem i regulaminami do polskiej kawalerii okresu międzywojennego. Każdy wybiera sobie pułk, którego tradycje kultywuje.

- W moim przypadku zaczęło się w trakcie studiów historycznych. Byłem też wtedy w lubelskiej Straży Konnej. Połączenie tych dwóch pasji zaowocowało chęcią robienia czegoś więcej - opowiada Wojciech Brykner. - Każdy ma swój pomysł na kawalerie i chyba ile głów, tyle zamysłów. Dlatego nie ma żadnego z czterdziestu pułków II Rzeczpospolitej, który nie miałby swojego odpowiednika w kawalerii ochotniczej. To bardzo piękne.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama