Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Paulina Guba (AZS UMCS Lublin): W Londynie przełamałam barierę

ROZMOWA Z Pauliną Gubą, zawodniczką AZS UMCS Lublin
Paulina Guba (AZS UMCS Lublin): W Londynie przełamałam barierę

Autor: ARTUR MULAK/AZS UMCS LUBLIN

  • To chyba był najbardziej wyczekiwany urlop w pani życiu?

– Zdecydowanie (śmiech). Mam za sobą najdłuższy i najtrudniejszy sezon. Bardzo się cieszę, że wreszcie zaczęłam okres regeneracyjny. Oczywiście, to był dla mnie także najlepszy sezon. Mimo ogromnego zmęczenia jestem też dumna z tego co udało się osiągnąć.

  • Co się nagle zmieniło? Jeszcze dwa lata temu zabrakło pani na igrzyskach olimpijskich centymetrów, żeby dostać się do finału. A teraz jest złoto mistrzostw Europy...

– Przede wszystkim zaczęłam dużo mocniej trenować. Swoje zrobił trening motoryczny, a także profesjonalna opieka psychologa. To chyba były kluczowe sprawy. A do tego wszystko w odpowiednim momencie zaprocentowało.

  • Pani życiowa forma zbiegła się z transferem do Lublina. Zmiana klubu też miała znaczenie?

– Na pewno tak. Miałam spokojną głowę, zabezpieczenie finansowe i o nic nie musiałem się martwić. Duże ukłony dla klubu i dla miasta. Cały czas czułam ich wparcie. Mam nadzieję, że już trochę wynagrodziłam to wszystko medalem mistrzostw Europy.

  • Podobno duże zasługi w sprowadzeniu pani do Lublina ma Malwina Kopron...

– Zdecydowanie tak. Przyjaźnimy się od dawna i Malwina polecała mi AZS UMCS. Duże podziękowania także dla niej.

  • Który występ ocenia pani jako kluczowy w drodze po złoty medal mistrzostw Europy w Berlinie?

– Szczerze mówiąc moim zdaniem ważny był przede wszystkim konkurs w Londynie. To chyba był Puchar Świata. Udało mi się po raz pierwszy pchnąć ponad 19 metrów na tak dużej imprezie. Wcześniej miałam ten problem, że kiedy konkurs toczył się przy dużej publiczności i mocniejszych rywalkach ja nie do końca radziłam sobie z tą otoczką. Myślę, że właśnie wtedy przełamałam jakąś barierę psychiczną. Potem poszło już z górki.

  • Teraz można już chyba śmiało powiedzieć, że ostatnie próby to specjalność Pauliny Guby?

– Rzeczywiście. I bardzo się z tego cieszę. Nie ma co ukrywać, że właśnie w tych ostatnich pchnięciach decyduje się tak naprawdę, kto zdobędzie medal. Fajnie, że potrafię walczyć do końca. W takich sytuacjach najważniejsza jest głowa.

  • Kiedy w końcu pobije pani rekord Polski?

– Zobaczymy. Nie ma co obiecywać. Wiele dziewczyn pchało już ponad 19 metrów, ale nikomu nie udało się poprawić tego wyniku. Mi brakuje tylko i aż 20 centymetrów. Rekord ma już jednak ponad 40 lat. Można powiedzieć, że czas na zmianę nazwiska w tabelach. Mam nadzieję, że na moje.

  • Christina Schwanitz nie była zła, za to co wydarzyło się w Berlinie? W końcu wielka faworytka przegrała złoto u siebie...

– Relacje mamy naprawdę bardzo dobre, to fajna dziewczyna. Byłyśmy nawet w jednej drużynie przy okazji Pucharu Interkontynentalnego i dobrze się dogadujemy. A za Berlin nie żywi do mnie urazy. Wcześniej miała wypadek samochodowy i na pewno to też miało wpływ na jej słabszą kondycję podczas mistrzostw Europy. Trzeba też dodać, że mam z nią bilans jakieś 1 do 100 (śmiech).

  • Ale w tych najważniejszych zawodach to pani okazała się lepsza...

– Zgadza się. Wiadomo, że to światowej klasy zawodniczka. Przegrać z nią to nie wstyd. A to zwycięstwo w Berlinie to przełom nie tylko w mojej karierze, ale podejrzewam, że także w jej. Przegrać na swojej ziemi, kiedy jest się zdecydowaną faworytką? Po takim czymś na pewno trzeba się zastanowić, co tak naprawdę się wydarzyło.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama