Według legendy, angielski dramaturg był w Polsce. Mało tego, z Gdańska przypłynął Wisłą do Kazimierza Dolnego. Zajrzał do podziemi kościoła św. Anny, na stole zobaczył czaszkę, co miało dać asumpt do „Hamleta”. Na pamiątkę legendy artyści zrzeszeni w Kazimierskiej Konfraterni Sztuki namalowali ogromny obraz „Szekspir w Kazimierzu”.
Reżyser
Łukasz Kos urodził się w Warszawie, w rodzinie polsko-żydowskiej. Jego matka była malarką i badaczką obyczajów Żydów polskich, brat Mateusz jest rabinem. W czasie studiów asystował Mai Komorowskiej, Andrzejowi Wajdzie i Krystianowi Lupie. Wśród wielu zrealizowanych spektakli niczym diament błyszczy przedstawienie „Dziady cz. III. Cela Konrada”, którego premiera odbyła się w wileńskiej celi Konrada.
„Wieczór Trzech Króli” reżyseruje po raz pierwszy, ale na koncie ma Sonety Szekspira Pawła Mykietyna. W 2018 roku Kos założył Jewish Flying Theatre, przygotowując premierę „Ichś Fiszer”, sztukę z pogranicza komedii erotycznej i baśni filozoficznej.
– Pani dyrektor namawiała mnie na komedię Szekspira pół roku, ja nie miałem takiego przekonania. Choć Szekspir mnie fascynował, to z trudem do niego wracałem – mówi Łukasz Kos. – Co mnie zaintrygowało? Pomyślałem, że w tamtych, szekspirowskich czasach, kiedy homoseksualizm był zakazany, za to szło się do więzienia, to wtedy w tych teatrach mężczyźni grali role kobiece. Wszyscy jeździli na drugą stronę Tamizy do tych zakazanych dzielnic, trochę podłych z karczmami i prostytutkami: to było bardzo ekscytujące, powodowało wybuchy fantazji, było niebezpieczne. Potem pomyślałem sobie, że w którymś momencie Szekspir te gry z przebierankami musi wykorzystać. Tak stało się właśnie w „Wieczorze Trzech Króli” – opowiada reżyser.
Aktorzy
Jeszcze większe szczęście do Szekspira ma Justyna Janowska, której reżyser powierzył rolę Violi. Rolę, którą po raz pierwszy w polskim teatrze zagrała Helena Modrzejewska. Potem była między innymi Gabriela Zapolska, Jadwiga Smosarska, Hanka Ordonówna, Jadwiga Jankowska Cieślak.
Pierwsze sceny z próby medialnej zapierają dech w piersiach. Muzyka na żywo, niezwykłej klasy kostiumy i wdzięk, z jakim aktorzy bawią się rolami.
Na scenie Justyna Janowska, Marta Ledwoń, Anna Nowak, Edyta Ostojak, Nina Skołuba-Uryga, Magdalena Sztejman, Tomasz Bielawiec, Daniel Dobosz, Przemysław Gąsiorowicz, Paweł Kos, Krzysztof Olchawa, Wojciech Rusin. W roli Błazna Nina Skołuj-Uryga, wielka dama lubelskiego teatru.
W spektaklu powie: „Patrzcie, co za czasy! Słowo jest tylko zamszową rękawiczką dla przenikliwego dowcipu; jak ją łatwo na złą stronę przewrócić!”.
Miłość
„Wieczór Trzech Króli” to opowieść o miłości. I o tym, że wciąż tej miłości pragniemy. Opowieść zwiewna i pogodna. No bo Książę kocha Oliwię, ale ona księcia nie chce. Oliwia chce za to Violę, która przebiera się za chłopca. Viola chce Księcia. I tak dalej. Pogodnie do końca nie jest. Błazen zaśpiewa pieśń weselną, ale radości wesela nie będzie.
Co z tej miłości zostanie w dzisiejszych czasach, zobaczymy na przedstawieniu.
Skąd w tytule święto Trzech Króli? Angielskie wyrażenie „twelfth night” to określenie dwunastej nocy po Bożym Narodzeniu, kiedy w liturgicznym kalendarzu wypada święto Trzech Króli. Szekspir przypomina tę datę. I choć w polskich inscenizacjach pojawiali się trzej królowie (Lucyfer, Grzech i Śmierć), to w lubelskiej ich nie będzie.
Najpierw Wieczór, potem Hamlet
„Życie jest tylko przechodniem, półcieniem, nędznym aktorem, który swoją rolę przez parę godzin wygrawszy na scenie w nicość przepada - powieścią idioty, głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą” - pisał Szekspir.
Fantastyczny zespół realizatorów zwiastuje intrygujący, mocny, przejmujący spektakl. Warto lubelskiego Szekspira zobaczyć.
A reżyserowi marzy się siostrzane przedstawienie. - Chciałbym z tym samym zespołem zrobić „Hamleta” - mówi z uśmiechem Łukasz Kos.
To doskonały pomysł, bo „Wieczór...” jest pogodną odpowiedzią Szekspira na Hamleta. Dwa przedstawienie za jednym wieczorem: to doskonały pomysł, rodem z Krakowa.
Według legendy, angielski dramaturg był w Polsce. Mało tego, z Gdańska przypłynął Wisłą do Kazimierza Dolnego. Zajrzał do podziemi kościoła św. Anny, na stole zobaczył czaszkę, co miało dać asumpt do „Hamleta”. Na pamiątkę legendy artyści zrzeszeni w Kazimierskiej Konfraterni Sztuki namalowali ogromny obraz „Szekspir w Kazimierzu”.
Reżyser
Łukasz Kos urodził się w Warszawie, w rodzinie polsko-żydowskiej. Jego matka była malarką i badaczką obyczajów Żydów polskich, brat Mateusz jest rabinem. W czasie studiów asystował Mai Komorowskiej, Andrzejowi Wajdzie i Krystianowi Lupie. Wśród wielu zrealizowanych spektakli niczym diament błyszczy przedstawienie „Dziady cz. III. Cela Konrada”, którego premiera odbyła się w wileńskiej celi Konrada.
„Wieczór Trzech Króli” reżyseruje po raz pierwszy, ale na koncie ma Sonety Szekspira Pawła Mykietyna. W 2018 roku Kos założył Jewish Flying Theatre, przygotowując premierę „Ichś Fiszer”, sztukę z pogranicza komedii erotycznej i baśni filozoficznej.
– Pani dyrektor namawiała mnie na komedię Szekspira pół roku, ja nie miałem takiego przekonania. Choć Szekspir mnie fascynował, to z trudem do niego wracałem – mówi Łukasz Kos. – Co mnie zaintrygowało? Pomyślałem, że w tamtych, szekspirowskich czasach, kiedy homoseksualizm był zakazany, za to szło się do więzienia, to wtedy w tych teatrach mężczyźni grali role kobiece. Wszyscy jeździli na drugą stronę Tamizy do tych zakazanych dzielnic, trochę podłych z karczmami i prostytutkami: to było bardzo ekscytujące, powodowało wybuchy fantazji, było niebezpieczne. Potem pomyślałem sobie, że w którymś momencie Szekspir te gry z przebierankami musi wykorzystać. Tak stało się właśnie w „Wieczorze Trzech Króli” – opowiada reżyser.














Komentarze