Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zbrodnia wołyńsko-galicyjska. Zaplanowana akcja

Rozmowa z Mariuszem Zajączkowskim, historykiem z lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Z terenów uznanych przez banderowców za \"etnograficznie ukraińskie”, po wymordowaniu polskiej ludności, miały zniknąć nie tylko polskie domy, ale też pomniki, kościoły, kaplice, figurki przydrożne, a nawet sady...

• Wystawa pańskiego autorstwa – Polacy-Ukraińcy 1943–1945: \"antypolska akcja” OUN i UPA Bandery/rzeź wołyńsko-galicyjska w dokumentach ukraińskich – prezentowana w Muzeum na Zamku Lubelskim ukazuje nieco inną perspektywę zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, do tej, która jest nam powszechnie znana.
– Do tej pory znaliśmy szerzej tę historię wyłącznie z punktu widzenia polskich ofiar konfliktu z Ukraińcami na dawnych ziemiach południowo-wschodnich II RP (Wołyń, Galicja Wschodnia) w latach II wojny światowej. To często właśnie one i środowiska z nimi związane zabierały głos w sprawie upamiętnienia ofiar i napiętnowania sprawców zbrodni wołyńskiej 1943 r. Ból, gorycz i poczucie krzywdy doznane z rąk Ukraińców mogły być eksponowane w Polsce dopiero po roku 1989 r. W PRL-u w ogóle o tych wydarzeniach nie można było mówić.

• To tak, jak w przypadku Katynia.
– Rzeczywiście, mamy tu do czynienia z podobnym poczuciem krzywdy doznanej i krzywdy przemilczanej. Byliśmy ofiarami zbrodni ukraińskich nacjonalistów, ale też politycznego milczenia komunistów, o tym, co się wydarzyło na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w okresie 1943–1945. Chodziło o to, żeby nie narażać się potężnemu wschodniemu sąsiadowi (ZSRR); po lipcu 1944 r. wspomniane regiony weszły w skład USRR. Poczucie krzywdy i niedosytu pozostało w tzw. środowiskach kresowo-narodowych do dzisiaj. Często jeszcze można spotkać się z opinią o \"zapomnianej” zbrodni wołyńskiej, co nie jest oczywiście prawdą. Twierdzę tak, ponieważ na temat \"antypolskiej akcji” OUN-B i UPA mówiło się i pisało w wolnej Polsce już w latach 90., szczególnie głośno zaś po 2000 r. Przełomowy pod tym względem był rok 2003; w lipcu tegoż roku głowy obu państw (Aleksander Kwaśniewski i Leonid Kuczma) w obecności arcybiskupów Lwowa obrządku greckokatolickiego (Lubomyra Huzara) i rzymskokatolickiego (Mariana Jaworskiego) uczcili w Porycku (Pawliwce) na Wołyniu pamięć polskich mieszkańców wsi wymordowanych latem 1943 r. przez UPA i wspólnie odsłonili w tej miejscowości pomnik pojednania. Tematyce tej zostało poświęconych szereg konferencji naukowych i popularnonaukowych, wykładów i prelekcji historyków, publikacji książkowych, artykułów prasowych, a także co najmniej kilka filmów dokumentalnych. Także w następnych latach głos w sprawie pojednania i oddania hołdu ofiarom konfliktu polsko-ukraińskiego w okresie II wojny światowej i po jej zakończeniu zabierali najwyżsi przywódcy państwowi w Polsce i na Ukrainie oraz hierarchowie Kościołów rzymskokatolickiego, greckokatolickiego i prawosławnego. Od 2003 r. także na Ukrainie problematyka dotycząca zbrodni wołyńskiej jest przybliżana szerszej opinii publicznej.

• Pan skupił się w swoich badaniach nie na ofiarach, ale na sprawcach.
– Pokazuję historię zbrodni wołyńsko-galicyjskiej przede wszystkim z perspektywy sprawców, czyli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów frakcji Stepana Bandery (OUN-B) i jej zbrojnej siły Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Szczególność ekspozycji przygotowanej przez OBEP IPN w Lublinie polega na tym, że prawie wyłącznie w optyce dokumentów ukraińskich przedstawia ona genezę (proces decyzyjny kierownictwa OUN-B), przebieg i skutki \"antypolskiej akcji” rozpoczętej przez banderowców w lutym 1943 r. na Wołyniu i zakończonej na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie (w ukraińskiej tradycji Chełmszczyźnie) w maju 1945 r. W końcu ukazuję próby zacierania po niej śladów przez samych sprawców, podejmowane już w okresie wojny. Wystawa dotyka także aktualnego problemu polsko-
ukraińskiego konfliktu pamięci o tej zbrodni.

• Do jakich dokumentów pan dotarł?
– Na wystawie został zaprezentowany przede wszystkim wybór dokumentów OUN-B i UPA przechowywanych obecnie m.in. w archiwach kijowskich. Jest to głównie zachowana sprawozdawczość niższego szczebla organizacji z \"antypolskich akcji” na Wołyniu, w Galicji Wschodniej oraz na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie. Dokumenty te były przeznaczone do obiegu wewnętrznego; w większości były one publikowane i są znane badaczom z obu krajów zajmujących się omawianą tematyką. Co istotne, zachowane oryginalne dokumenty podziemia banderowskiego, zdobyte przez sowiecką partyzantkę w końcowym okresie okupacji niemieckiej, wyraźnie korespondują z zeznaniami ujętych przez NKWD czołowych działaczy banderowskich, w tym członków Centralnego Kierownictwa OUN-B. Przeczą one tezom niektórych historyków ukraińskich, jakoby akcja ta nie miała charakteru zorganizowanego i masowego. Na wystawie wykorzystałem też bardzo ciekawe dokumenty Ukraińskiego Komitetu Centralnego (UCK) utworzonego w 1940 r. na terenie Generalnego Gubernatorstwa za zgodą władz niemieckich, który miał charakter organizacji opieki społecznej. Odnoszą się one do zagadnienia konfliktu polsko-ukraińskiego na wschodnich i południowo-wschodnich terenach GG (m.in. przyczyn i skali polskiego odwetu). Pochodzą one z archiwów kanadyjskich.
• Co wynika ze źródeł ukraińskich?
– Na ich podstawie wiemy m.in., że już pod koniec 1942 r. w Centralnym Kierownictwa OUN-B zapadła decyzja o wysiedleniu pod groźbą śmierci wszystkich Polaków z obszarów uznanych przez banderowców za \"etnograficznie ukraińskie”. Ziemie te w przyszłości miały wejść w skład utworzonego i kierowanego przez OUN-B niepodległego państwa ukraińskiego o ustroju narodowo-radykalnym. Dodajmy, państwa \"czystego pod względem narodowym”. Już wtedy nakazano zabijać wszystkich Polaków, którzy nie będą chcieli wyjechać z ziem zachodnioukraińskich oraz \"członków organizacji antyukraińskich”, jako zagorzałych wrogów. Co istotne, już w latach 30. w radykalnych kręgach OUN narodziły się wizje zakładające – w sprzyjających warunkach (w czasie wywołanego przez organizację powstania narodowego) – \"wymiecenie dosłownie do nogi polskiego elementu z ziem zachodnioukraińskich”.

• To była zaplanowana akcja?
– Zdecydowanie tak. W wydawanych instrukcjach nie używano słowa \"wymordować”, ale \"usnąć”. Jednak fakty są takie, że pod tym określeniem, podobnie jak za eufemizmem \"antypolska akcja” kryła się eksterminacja polskiej ludności. Dzięki informacjom, jakie przypuszczalnie na przedwiośniu 1943 r. zdobył i przekazał dowództwu wołyńskiej AK wprowadzony w szeregi ukraińskiego podziemia na Wołyniu cichociemny por. Lech Łada \"Żagiew” wiemy dziś, iż wołyńska OUN-B traktowała sprawę polską jako \"zagadnienie mniejszościowe” a nie \"wojskowe” (sprawy niemiecka i sowiecka). Dlatego postanowiła je \"rozwiązać” w ten sam sposób, w jaki Niemcy \"rozwiązali” sprawę żydowską. Z zachowanych dokumentów ukraińskich wiemy również, że jesienią 1943 r. na Wołyniu, po przejściu fali kulminacyjnej antypolskich wystąpień (lato 1943 r.) tamtejsza OUN-B wydawała instrukcje nakazujące \"likwidowanie śladów polskości”. Z terenów uznanych przez banderowców za \"etnograficznie ukraińskie”, po wymordowaniu polskiej ludności, miały zniknąć nie tylko polskie domy, ale też pomniki, kościoły, kaplice, figurki przydrożne, a nawet sady przydomowe. Eksterminacyjny charakter \"antypolskiej akcji” potwierdzają także instrukcje OUN-B z wiosny i lata 1944 r. dotyczące sposobu jej przeprowadzania na terenie Galicji Wschodniej. Było w nich jasno powiedziane, że polscy mężczyźni, którzy nie usłuchają wezwania do opuszczenia danej miejscowości (w ciągu kilku dni) zostaną zabici, a polskie domostwa spalone. Kobiety i dzieci nakazano wypędzać. Jednak często zdarzało się tak, że Polaków nie wzywano do wyjazdu na \"rdzenne polskie ziemie”, lecz zabijano bez uprzedzenia.
• Czym zostało podyktowane przyjęcie przez pana takiej, a nie innej formy wystawy?
– Co najmniej od 2011 r. widoczna jest niepokojąca tendencja wśród niektórych badaczy ukraińskich do przemilczania, a nawet manipulowania faktami niepasującymi do założonej z góry tezy o rzekomej \"drugiej wojnie polsko-ukraińskiej 1942–1947”. Spotyka się nawet opinie negujące istnienie dokumentów potwierdzających rolę sprawczą OUN-B i UPA, czy też relatywizujące masowy charakter zbrodni dokonywanych podczas \"antypolskiej akcji” na Wołyniu, i to nie tylko w odniesieniu do jej początków, czyli pierwszej połowy 1943 r.

• Na czym polega ta manipulacja?
– Choćby na tym, aby początkowy okres rzezi wołyńskiej (do wiosny 1943 r.) przedstawiać jako niekontrolowaną i nieinspirowaną przez OUN-B \"wojnę chłopską”, w której liczba ofiar cywilnych po obu stronach miała być porównywalna. Według tej optyki, ową \"wojnę chłopską” na Wołyniu miały wywołać informacje napływające z Chełmszczyzny na temat zbrodni, jakich rzekomo Polacy mieli dopuszczać się na tamtejszych Ukraińcach już w 1942 r. W ten sposób niektórzy historycy z Ukrainy lansują propagandowe tezy OUN-B z końcowego okresu II wojny światowej o rzekomym pierwszeństwie cierpień Ukraińców z Chełmszczyzny (1942 r.) wobec cierpień Polaków z Wołynia (1943 r.).

• Czy na podstawie aktualnego stanu badań jesteśmy w stanie oszacować liczbę ofiar w najkrwawszym okresie konfliktu polsko-ukraińskiego przypadającym na lata 1943–1945?
– Szacunki strony polskiej mówią o ok. 80-100 tys. zabitych Polaków oraz 9-13 tys. Ukraińców, tych drugich zabitych w wyniku akcji odwetowych polskiego podziemia. Do tego należy dodać 485 tys. polskich uchodźców i blisko 20 tys. uchodźców ukraińskich z terenów objętych konfliktem. Dane prezentowane przez historyków z Ukrainy pomniejszają straty polskie do 40-60 tys., natomiast straty ukraińskie zwiększają do ponad 20 tys. Co istotne, znakomitą większość ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego stanowili cywile.

• Był pan w miejscach, w których kiedyś istniały polskie osiedla, a po których dzisiaj nie został w zasadzie żaden ślad, gdyż uległy one zniszczeniu w okresie \"antypolskiej akcji” OUN-B i UPA?
– Przykładowo, po polskich wsiach na Wołyniu pozostały dziś tylko pola i lasy. Niekiedy mniej lub bardziej zapomniane cmentarze czy zrujnowane świątynie rzymskokatolickie. Są też takie miejsca, jak Janowa Dolina (Bazaltowo), gdzie w centrum wsi stoi pomnik poświęcony partyzantom UPA, tym samym, którzy w kwietniu 1943 r. zaatakowali i zniszczyli polskie osiedle. Na skraju tej samej miejscowości, pod lasem, odnajdziemy polski monument upamiętniający ofiary ukraińskiego ataku. To typowy przykład polsko-ukraińskiego konfliktu pamięci, który dobitnie pokazuje jak diametralnie różne mogą być spojrzenia na to samo wydarzenie.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama