Górnik Łęczna – AZS Wrocław 1:1, Unia Racibórz – AZS PSW Biała Podlaska 4:0

Jak się później okazało więcej goli w tym spotkaniu już nie padło i obie drużyny musiały zadowolić się punktem. Dzięki temu sytuacja w tabeli nie uległa zmianie. AZS utrzymał trzecie miejsce, a Górnik czwarte. – Przed meczem nastawialiśmy się na zwycięstwo dlatego remis nas nie satysfakcjonuje – mówi Mirosław Staniec, trener Górnika. – Z przebiegu gry i sytuacji jakie stworzyły sobie obie drużyny taki wynik jest jednak sprawiedliwy. Oprócz bramki mieliśmy jeszcze dwie okazje, tak samo jak AZS, ale dobrze w sytuacjach sam na sam spisała się Iza Godzińska. To drugi w tym sezonie remis \"zielono-czarnych”. – Szkoda kolejnych straconych punktów, bo zwłaszcza w drugiej połowie więcej atakowaliśmy i mieliśmy optyczną przewagę. Wrocław ma jednak dobrą drużynę i myślę, że to z nim powalczymy o brązowe medale mistrzostw Polski. Jest jeszcze Mitech, ale on gra nierówno – podkreśla trener Staniec. Z wyjazdu do Raciborza w kiepskich nastrojach wracały zawodniczki AZS PSW Biała Podlaska, które uległy mistrzyniom Polski 0:4. Wynik spotkania został ustalony już w pierwszej połowie. Po zmianie stron gospodynie odpuściły, a ich trener dał szansę zmienniczkom, dając odpocząć najlepszym piłkarkom po meczach reprezentacji Polski i przed czekającą niedługo Unię 1/16 finału Ligi Mistrzów z Konakiem Belediyesi. Bialczanki spadły po tej porażce z siódmego na ósme miejsce w tabeli, ale wciąż mają do rozegrania zaległe spotkanie z Golem Częstochowa. Górnik Łęczna – AZS Wrocław 1:1 (1:1) Bramki: Ciupińska (23) – Płonowska (27). Górnik: Godzińska – Kawalec, Hajduk, Guściora, Kwietniewska, Ivaniszyn, Wasil, Zubczyk, Krakowska (70 Jędrzejewicz), Ciupińska (90 Dyguś), Sznyrowska. Unia Racibórz – AZS PSW Biała Podlaska 4:0 (4:0) Bramki: Wiśniewska (1), Żelazko (10 z karnego), Chudzik (37), Mika (44). AZS PSW: Maksymiuk – Anna Sosnowska, Puk, Aleksandra Sosnowska, Jakóbczyk (82 J. Bujalska), Kusiak (46 Szumiło), Edel, Bolko, Orzepowska, Konieczna, Wiatrzyk (89 M. Bujalska).