Reklama
Opolanin Opole Lubelskie – Unia Krzywda 3:2. Stal Poniatowa – Lewart Lubartów 0:5
Prowadząc po pierwszej połowie 3:0 trudno o maksymalną koncentrację w drugiej części meczu. Potwierdziło się to w sobotę w Opolu Lubelskim. Gospodarze byli faworytem spotkania z Unią Krzywda i potwierdzili to zdobywając w ciągu 35 min trzy gole. Dwa strzelił Wojciech Sawicki, jednego Konrad Górniak.
- 06.10.2013 21:41

– Szkoda, że pierwsza połowa została przez nas przespana – mówi Zbigniew Lamek, trener Unii. – Zagraliśmy ją w fatalnym stylu. Zdecydowanie za łatwo daliśmy Opolaninowi strzelić te wszystkie bramki.
W przerwie opolanie byli już najwyraźniej przy biesiadzie jaką tego wieczoru organizował klub. Na drugą połowę wyszli za bardzo rozluźnienie. Efekt? Niedługo po zmianie stron goście złapali kontakt za sprawą dwóch bramek Arkadiusza Wróbla. – Najpierw my oddaliśmy im bramki, a potem oni nam – podkreśla Lamek.
Co prawda gospodarze próbowali podwyższyć prowadzenie, ale piłka za nic nie chciała wpaść do bramki Jakuba Dadasiewicza. Najlepsze okazje zmarnowali Marcin Sak i Tomasz Sikora. Pierwszy nie trafił do pustej bramki, zaś uderzenie drugiego z linii bramkowej wybili obrońcy zespołu z Krzywdy.
W końcówce Unia miała szansę na wyrównanie, ale sytuację wyjaśnił bramkarz Opolanina Bartłomiej Jakóbczyk.
– Rzeczywiście mieliśmy swoje sytuacje, choć rywale też. Uważam, że przy odrobinie szczęścia mogliśmy się pokusić o remis w tym meczu – kończy trener beniaminka z Krzywdy.
Opolanin wygrał szósty mecz w tym sezonie, w tym już czwarty z rzędu. Z kolei Unia poniosła ósmą porażkę i na dobre zakotwiczyła w dole tabeli.
Opolanin Opole Lubelskie – Unia Krzywda 3:2 (3:0)
Bramki: Sawicki (9, 35), Górniak (29) – Wróbel (52, 54).
Opolanin: Jakóbczyk – Skrzypczyński, Górniak, Bąk, Górski (63 Sikora), Dajos, Saja, Sak (60 Turski), Rożek, Sawicki (63 Kawałek).
Unia: J. Dadasiewicz – Kwaśniewski, Sokół, Mućka, Mazur, Chmiel, Wróbel, A. Białach (75 Tymosz), Skwarek, Kępka, Kuś (85 K. Białąch).
Żółta kartka: Saja (O). Sędziował: Michał Rogowski (Chełm). Widzów: 150.
Stal Poniatowa kontynuuje czarną serię. Wczoraj przegrała dziesiąty mecz w sezonie. Tym razem okazała się gorsza od Lewartu Lubartów, który tym samym przełamał się po trzech porażkach z rzędu.
– W dalszym ciągu mamy problemy żeby to wszystko poukładać jak należy – przyznaje Sławomir Kozłowski, trener Stali. – Wszystkie bramki straciliśmy po tzw. numerach. Tak się nie da grać w piłkę. Do tego wszystkiego kilku zawodników było kompletnie nieprzygotowanych do meczu, bo byli niewyspani. Jedyny pozytyw to gra Pękalskiego, który nie trenował cały tydzień, bo był chory a biegał i walczył przez całe spotkanie – dodaje szkoleniowiec.
Sytuację gospodarzy dodatkowo skomplikował fakt, że przez pół godziny grali w dziesiątkę po tym jak w 60 min drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Maciej Łyżwiński.
– Bałem się trochę tego meczu, bo przyjechaliśmy do Poniatowej bez pięciu podstawowych zawodników – mówi Grzegorz Białek, trener Lewartu. – Czterech pauzowało za kartki, a w piątek na treningu kontuzji doznał Jakub Niewęgłowski. Ale zagraliśmy dobrze, agresywnie. Mogliśmy wygrać wyżej, ale nie wykorzystaliśmy jeszcze z pięć dobrych okazji.
Stal Poniatowa – Lewart Lubartów 0:5 (0:2)
Bramki: Nogal (16, 70), Pikul (20), Marzęta (70), Michna (67).
Stal: Wyrostek – Łyżwiński, Wojnicki, Prześniak, Tomczyk (60 Siekierka), Orzeł (70 Piskor), Pikuła, Charmast, Sobiech, Pękalski, Kilijański.
Lewart: Parzyszek – Kłysiak, Kamiński, Mitura, Michna, Pikul (70 Sierant), Marzęta, Wiącek, D. Niewęgłowski, Kuzioła, Nogal.
Żółta kartka: Sierant (L). Czerwona kartka: Łyżwiński (Stal, 60 min, za drugą żółtą). Sędziował: Rafał Reszka (Lublin). Widzów: 150.
Reklama













Komentarze