Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Poseł Moskal chce kontroli w lubelskim MPK. Składa zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy

Poseł Michał Moskal razem z radnym miejskim Tomaszem Gontarzem (obaj PiS) chcą, aby Państwowa Inspekcja Pracy zbadała co dokładnie dzieje się w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Lublinie. Władze spółki zapewniają, że wszystko jest w normie. Zdaniem urzędników to próba politycznej gry.
Poseł Moskal chce kontroli w lubelskim MPK. Składa zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy

Autor: ArtS

Zdaniem posła Michała Moskala w lubelskim MPK dochodzi do łamania praw pracowników. W związku z tym podjął on interwencję poselską w Państwowym Inspektoracie Pracy i u minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk.

– Takim dramatycznym przykładem jest to, co się działo w 2022 roku i w 2024 roku w sprawie pana Mirosława, czyli planisty, który po tym jak upomniał się o podwyżkę wynagrodzenia, miał mieć cofniętą delegację z funkcji planisty na kierowcę – wspomina Moskal. – Protest w ramach tego jego przeniesienia z powrotem na stanowisko podpisało wówczas za pierwszym razem 60 innych pracowników MPK, za drugim razem ponad 100 pracowników – dodaje.

Poseł Moskal wraz z radnym opozycyjnego klubu w Radzie Miasta Lublin zarzucają władzom miejskiej spółki m.in. słabe płacenie pracownikom, w szczególności kierowcom, zmuszanie kierowców do nadgodzin, czy mobbing i represje. Dodatkowo politycy stwierdzili, że w MPK pracownicy mają słabe warunki socjalne, a słabe płace i warunki powodują wysoką rotację wśród pracowników. To z kolei ma prowadzić do „znikających kursów” komunikacji miejskiej i pogorszenia jakości transportu.

– W Lublinie w ostatnim czasie kręcono drugi sezon takiego serialu Netflixa "1670". Ja mam taką obawę, biorąc pod uwagę te sygnały, które do nas dochodzą, że trochę miasto Lublin, a przynajmniej MPK Lublin, staje się takim folwarkiem pańszczyźnianym zarządzanym przez polityków Platformy – wtórował Moskalowi Gontarz.

Oberwało się nie tylko władzom MPK, ale także zastępcy prezydenta, Tomaszowi Fularze i rządowi, w szczególności wspomnianej minister.

– Oczekujemy, że Państwowa Inspekcja Pracy i minister pracy i polityki społecznej tymi sprawami się zainteresuje. Niestety mamy dzisiaj do czynienia również z koalicją rządzącą, która często sprawy właśnie tych najbardziej pokrzywdzonych pracowników pomija – zarzuca Moskal.

– Miasto Lublin bardzo lubi się chwalić nowymi inwestycjami, inwestycjami infrastrukturalnymi, jak ten dworzec metropolitalny — co prawda z zarzutami CBA, ale ten dworzec stanął — nowymi autobusami, które kupuje, ale nie zapominajmy o najważniejszym czynniku. Żaden autobus nie pojedzie, jeżeli nie będzie tam kierowcy, a jeżeli kierowca będzie miał złe warunki pracy, to w MPK Lublin nie będzie pracował – podsumował radny Gontarz.

Politycy stwierdzili, że czarę goryczy przelała sprawa nakazania zdjęcia zasłon w autobusach przez kierowców. Tak zdecydowały władze spółki w porozumieniu z Zarządem Dróg i Transportu Miejskiego, po tym, jak uznano, że może to stanowić niebezpieczeństwo, bo może ograniczać widoczność. Kierowcy bronili się, że dzięki temu nie oślepia ich światło z zewnątrz autobusu.

Poseł Moskal stwierdził, że interwencja wynika z licznych zgłoszeń nadużyć, które miały być do niego anonimowo kierowane przez pracowników.

Polityczna gra bez opamiętania?

Władze spółki i miasta odpowiadają na zarzuty posła i radnego w zdecydowany sposób. Ich zdaniem, nie ma żadnych podstaw, aby kierować w stronę MPK takie zarzuty. Ze słów urzędników można wyczytać jedno — to próba gry politycznej.

– Nie spodziewałem się, że poseł PiS będzie występował przeciw prezydentowi Andrzejowi Dudzie – stwierdził zastępca prezydenta ds. inwestycji i rozwoju, Tomasz Fulara.

Chodzi o to, że MPK Lublin otrzymało z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy certyfikat „Pracodawca przyjazny pracownikom”. Celem konkursu jest promowanie pracodawców, którzy wyróżniają się w stosowaniu dobrych praktyk w zakresie przestrzegania przepisów prawa pracy, w szczególności poprzez stabilność zatrudnienia, przestrzeganie zasad bezpieczeństwa i higieny pracy oraz prawa do zrzeszania się w związki zawodowe.

– Jest szereg takich rzeczy, które udało się dla pracowników zrobić – ucina Fulara.

Nic do zarzucenia standardom w MPK nie mają także władze spółki. Zdaniem wiceprezesa zarządu, dyrektora ds. technicznych Dariusza Tomasika, MPK należycie wypełnia wszystkie obowiązki pracodawcy, a wszystko dzieje się w porozumieniu z pracownikami.

– My jesteśmy dużym przedsiębiorstwem, zatrudniamy 1300 osób. Oczywiście pojawiają się pewnego rodzaju problemy. Natomiast te problemy staramy się rozwiązywać wewnątrz spółki. I wydaje nam się, że nam się to udaje – stwierdza Tomasik. – Nie mieliśmy takich głosów, jakiegoś niepokoju, jeżeli chodzi o te podnoszone kwestie, ze strony pracowników – dodaje.

Odrzuca też zarzuty o słabe wynagradzanie pracowników.

– Każdego roku, w spółce realizowane są przeszeregowania pracowników, co do płacy. Na chwilę obecną jesteśmy w trakcie takiego przeszeregowania, czyli zwiększenia stawek płacowych pracowników – mówi Tomasik. – Te stawki wzrosną, w zależności oczywiście od stażu pracy, od 250 nawet do 570 zł – precyzuje.

Problem dotyczący firanek w autobusach miał być zgłaszany między innymi przez pasażerów, ale przede wszystkim ZDiTM.

– Docelowo został powołany zespół zadaniowy, w skład którego wejdą nasi pracownicy i pracownicy Zarządu Drogi Transportu Miejskiego, gdzie postaramy się to w jakiś sposób unormować. Z jednej strony, żeby te szyby nie były w całości pozaklejane, z drugiej strony wiemy, że te zaklejenia w większości przypadków, to jest, potrzeba zwiększenia komfortu wśród pracowników – mówi Tomasik.

Zespół ma wypracować wspólny standard, tak, aby zarówno kierowca czuł się komfortowo i pasażerowie mieli z nim pełny kontakt.

Na zarzuty o mobbing Tomasik wspomina o jednym przypadku.

– U nas jest polityka antymobbingowa w spółce i przyznam szczerze, że niedawno zostało zgłoszone takie zdarzenie przez jednego pracownika. To była kwestia tamtego roku, gdzie dokonaliśmy reorganizacji pracy działu planowania, w wyniku czego zmniejszyła się ilość pracowników w tym dziale i jeden z pracowników został oddelegowany na stanowisko kierowcy, na które był przyjęty – przypomina.

Pracownik miał odebrać to działanie jako mobbing. Szczegółów Tomasik nie zdradza, ponieważ postępowanie nadal się toczy.

W ubiegłym roku MPK miało zatrudnić około 60 nowych kierowców. Kolejni kierowcy mają dołączyć do MPK w okolicy września. Część pracowników odeszła. Tomasik przypomina, że MPK prowadzi szkolenia dla kierowców. To właśnie miało pozwolić na zwiększenie zatrudnienia w ubiegłym roku.

Na ten moment w MPK jest miejsce dla około 40 kolejnych kierowców.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama