Nocą w Wólce Okopskiej zwykle nie dzieje się nic, co zwróciłoby uwagę opinii publicznej. Kolej pracuje tam w rytmie powolnych manewrów i przeładunków. Tym razem jednak ciszę przerwał stukot kilkunastu wagonów, które – zgodnie ze zgłoszeniem – same zaczęły przetaczać się po bocznicy. Jeden z nich wypadł z torów.
Wykoleił się wagon wypełniony śrutem rzepakowym, przygotowany do przeładunku na ciężarówki. Nikomu nic się nie stało, jednak uszkodzeniu uległ tor oraz jego otoczenie. – Okoliczności zdarzenia są wyjaśniane przez odpowiednie służby – poinformował Mateusz Izydorek vel Zydorek z PKP Cargo Connect, podkreślając, że wagon był prawidłowo załadowany i obsługiwany.
Policja, która przyjechała na miejsce kilka minut po zgłoszeniu, zastała jedynie unieruchomione wagony i świeże ślady na torach. Nie było tam żadnych osób ani oznak ingerencji. Biegli, którzy badali miejsce zdarzenia później, wstępnie wykluczyli udział osób trzecich.
Z pozoru mógłby to być po prostu kolejny incydent techniczny. Jednak kolej żyje dziś w cieniu znacznie poważniejszego wydarzenia.
W miejscowości Mika na trasie Dęblin–Warszawa śledczy ujawnili uszkodzenie torów spowodowane ładunkiem wybuchowym. Według ustaleń służb sprawcy – dwaj obywatele Ukrainy działający na zlecenie Rosji – mieli po akcji uciec na Białoruś przez przejście graniczne w Terespolu.
Kiedy więc w krótkim czasie dochodzi do dwóch zdarzeń na strategicznych odcinkach linii kolejowych, pytania o bezpieczeństwo stają się nieuniknione. Zwłaszcza że okolice Dorohuska to jeden z najważniejszych punktów wymiany towarowej między Polską a Ukrainą.
Mimo tej zbieżności wydarzeń służby pozostają stanowcze: incydenty nie są ze sobą powiązane. Wykolejenie w Wólce Okopskiej ma mieć przyczyny techniczne, choć ich szczegóły wciąż są ustalane.
W branży kolejowej rośnie jednak przeświadczenie, że polska infrastruktura weszła w etap, w którym każdy – nawet drobny – incydent będzie analizowany z wyjątkową uwagą. Bo kiedy jednego dnia ktoś podkłada materiały wybuchowe pod tory, a dwa dni później wagon zaczyna się przemieszczać „sam”, granica między przypadkiem a sabotażem zaczyna się zacierać.
Czy w Wólce Okopskiej doszło jedynie do niegroźnej awarii? A może ktoś ponownie testuje czujność polskich służb? Na razie brak jednoznacznych odpowiedzi. Pozostaje obserwować, czy to ostatni taki incydent, czy też element większej układanki, której konsekwencje dopiero zaczną być widoczne.













Komentarze