Do zdarzenia doszło w piątek, 21 listopada, tuż przed godziną 10. Podczas patrolu dzielnicowi zauważyli dym wydobywający się z dachu starego młyna przy ul. Zamłynie. Gdy dotarli na miejsce, budynek był zamknięty, a z jego wnętrza unosiły się kłęby dymu.
– Policjanci, używając gaśnicy samochodowej, a następnie wody z kałuż nabieranej do plastikowych butelek, zdusili płomienie ognia – relacjonuje nadkom. Ewa Rejn-Kozak.
Pomogła im również kierująca samochodem kobieta, która zatrzymała się i podała dodatkową gaśnicę. Przybyli na miejsce strażacy dogasili zarzewie ognia.
Podczas przeszukania zadymionych pomieszczeń ratownicy i policjanci odkryli na trzeciej kondygnacji 36-letniego mężczyznę. Leżał w rogu pomieszczenia, dusząc się i mając trudności z oddychaniem. Funkcjonariusze wyprowadzili go na zewnątrz, gdzie strażacy podali mu tlen i wezwali karetkę.
Okazało się, że 36-latek włamał się do młyna, by kraść przewody elektryczne. Rozpalił ognisko w środku, by opalać kable i pozyskać miedź. Ogień wymknął mu się spod kontroli.
Dzielnicowi, którzy jako pierwsi ruszyli do akcji, również wymagali pomocy przedmedycznej z powodu przebywania w silnie zadymionym wnętrzu.
Dzięki błyskawicznej i odważnej reakcji funkcjonariuszy nie doszło do pożaru całego budynku o historycznych walorach, a życie włamywacza zostało uratowane – choć ten sam doprowadził do zagrożenia.
Po udzieleniu pomocy w szpitalu został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu. Usłyszał zarzut usiłowania kradzieży z włamaniem oraz spowodowania szkód w wysokości co najmniej 2 tys. zł. Grozi mu do 10 lat więzienia.


















Komentarze