Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Migi już nie polecą. Czekają na Ciebie w Dęblinie (zdjęcia)

Lotnicy Dywizjonu 303 leniwie wygrzewają się w słońcu. Czekają na sygnał do poderwania, bo kolejne eskadry Niemców nadciągają nad Londyn. Od ekspozycji unikalnych zdjęć Arkadego Fiedlera zaczyna się zwiedzanie Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. Potem jest tylko ciekawiej…
Migi już nie polecą. Czekają na Ciebie w Dęblinie (zdjęcia)
(Maciej Kaczanowski)
Dosłownie godzinę jazdy samochodem od Lublina mieści się prawdziwa perła na muzealnej mapie Polski: Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. Placówka działa od trzech lat i mało komu jest znana.

– W lutym 2011 wjechały tu wojskowe buldożery. W sierpniu została przecięta wstęga – mówi gen. bryg. rez. pil. inż. Ryszard Hać, dyrektor muzeum. – Dziś na ekspozycji pod chmurką stoi 78 maszyn, ale zwiedzanie zaczyna się od pawilonu.

Według generała jest to chyba druga pod względem liczebności, choć uziemiona, flota lotnicza w Polsce. Więcej samolotów ma tylko pod sobą Dowódca Sił Powietrznych…

Pawilon kusi

Tuż przed wejściem olbrzymie silniki lotnicze podgrzewają ciekawość zwiedzających. Zaraz po wejściu do muzealnego pawilonu młodzi piloci z Dywizjonu 303 patrzą rozleniwionym wzrokiem. – Są to unikalne zdjęcia pilotów Dywizjonu wykonane przez Arkadego Fiedlera. To nasza nowa ekspozycja, przekazana przez rodzinę słynnego podróżnika. W naszym sklepiku mamy też reprint pierwszego wydania Dywizjonu 303 z 1943 roku – dodaje dyrektor muzeum.

Po prawej stronie stoi gablota przybliżająca początki lotnictwa w Polsce. – Młodzi piloci robią sobie zdjęcia przy gablocie o początkach naszej formacji, odchodzący na tle \",muzeum” – dodaje z uśmiechem gen. Hać.

Powoli przesuwamy się po pawilonie. Kolejne gabloty odkrywają przed nami historię polskiego lotnictwa wojskowego. Przed oczami przesuwają się zdjęcia z Pierwszej Wojny Światowej i pilotów z zakręconym wąsem, którzy latali w armiach trzech zaborców. – Na tym etapie zwiedzania zawsze pada pytanie o gapę. Dlaczego nawigatorzy mają złotą, a piloci srebrną. Gdy rodziło się lotnictwo, nawigator był fachowcem, a pilot jedynie narzędziem w jego rękach. Teraz to pilot musi być wszystkim. Podczas jednej sekundy lotu F-16 do pilota dociera około 1200 różnych informacji. Trzeba wybrać te najważniejsze – dodaje gen. Hać.
Mijamy kampanię wrześniową. Na olbrzymich tablicach wiszą zdjęcia pilotów i szczątki ich maszyn: P-11, Karasi, Łosi. Eksponaty trafiły do muzeum, jako dar pasjonatów polskiego lotnictwa.

Za chwilę w 1940 roku witają nas manekiny w oryginalnych mundurach i kombinezonach lotniczych polskich pilotów latających w Anglii. Jest także materac niemieckiego pilota z oryginalną \"wroną” oraz śpiwór wojsk alianckich z czasów II Wojny Światowej.

Parę kroków dalej wkraczamy w czasy Ludowego Wojska Polskiego. Pod oknem olbrzymie działka lotnicze wymontowane z samolotów wojskowych. Amunicja kalibru 27 i 30 mm załadowana w pasy daje wyobrażenie o sile tej broni. Tuż obok rakiety i kawałki metalu przypominającego metalopalstykę. – To nie jest rzeźba. Tak wygląda odłamek z bomby lotniczej. Ma dobre kilka kilogramów. A ta pomarańczowa kula, to czarna skrzynka z samolotu – pokazuje gen. Hać.

Pamiątki

Powoli opuszczamy pawilon. Na koniec jeszcze dwie najnowsze gablotki. – Tutaj prezentujemy wspomnienia lotników, którzy towarzyszyli wizytom Jana Pawła II, zabezpieczali przeloty w czasie pielgrzymek do Polski. Eksponowana jest również kolekcja unikatowych medali przypominających pontyfikat oraz wszystkie wizyty Jana Pawła II w ojczyźnie – dodaje gen. Hać.

Tuż obok można obejrzeć szczątki samolotu Hurricane należącego do mjr. Zdzisława Krasnodębskiego, pierwszego dowódcy 303 Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Major Zdzisław Krasnodębski został zestrzelony 6 września 1940 r. podczas walki między Hextable a Wilmington w Wielkiej Brytanii. Szczątki jego samolotu odnaleziono w 1990 roku, zaś do Dęblina, via nasza ambasada w Londynie, trafiły 28 lutego tego roku.

Aleja Migów

Z pawilonu ruszamy na ekspozycję pod chmurką. Na placu czeka 78 różnego rodzaju statków powietrznych, rakiety ziemia-powietrze, samochody z radarami i mnóstwo innego sprzętu. Wszystko na wyciągnięcie ręki.

– Zwiedzanie zaczynamy od rządowego Jaka 40. Przyleciał do nas o własnych siłach. Ostatni raz oderwał się od ziemi, gdy dźwig przenosił go przez siatkę, z płyty lotniska do muzeum – opowiada gen. Hać. Można nawet zajrzeć do kabiny pilotów. Pasażerowie luksusów raczej nie mieli. Ale to już trzeba ocenić samemu.

Po Jaku czas na aleję Migów. Od 11 przez 15, 17, aż po 29. Jest ich naprawdę sporo, w różnych malowaniach, łącznie z egzemplarzem z dywizjonu tygrysiego. – Mamy tu kilka ciekawych Migów. Jest egzemplarz Miga 21, popularnego \"ołówka” , który wylądował bez silnika. A to jest nie lada wyczyn – podkreśla nasz przewodnik. Ale prawdziwą perełką jest polski Mig 23, wyposażony w układy do przenoszenia bomb atomowych. Podobno u nas nigdy takiej broni nie było … W czasach Układu Warszawskiego ten konkretnie Mig-23 musiał być uzbrojony w atomówkę w nie dłużej, niż 45 minut od rozpoczęciu wojny. Eksponowany Mig 23 służył na Pomorzu…

Po Migach czas na potężne Suchoje. Ogromne cielsko Su 7 BKŁ. Lotnicy nazywali go \"Balszoj K… na Łyżach”. – Dzięki specjalny płozom przy zawieszeniu kół mógł startować z łąki, z trawy. Sprawdzał się na Syberii. Jest to jedyny taki egzemplarz w Polsce – dodaje gen. Hać. Dalej mijamy potężne i swego czasu zabójczo niebezpieczne Su 22. – To były pierwsze radzieckie samoloty, które miały komputer na pokładzie. Nazywał się CWM i odpowiadał min. za nawigację i optymalny moment odpalenia działek czy pocisków w kierunku wybranego celu. Su 22 z numerem bocznym \"605” jest mi szczególnie bliski, bo na nim latałem – dodaje generał Hać.

Muzeum to nie tylko radzieckie konstrukcje, choć ich siłą rzeczy jest najwięcej. Są także nasze Iskry i Irydy. Przy alejkach karnie stoi cała gama samolotów szkolnych i helikopterów, włącznie z potężnym niszczycielem czołgów Mi-24.

Oddzielnie są eksponowane rakiety przeciwlotnicze Wołko, Wołchow, Newa, Wega, Dźwina i Krug. Można ich dotknąć i zmierzyć się z ogromem śmiercionośnych \"cygar”. Sporo jest także różnego rodzaju pojazdów z zaplecza – mobilnych radarów czy wozów kontroli lotów.

Nie tylko militaria znajdują się w Dęblinie. Są np. schody, po których Jan Paweł II wchodził do Mi 8 podczas jednej z pielgrzymek w kraju Plac pełen samolotów robi olbrzymie wrażenie. A efekt jest tym większy, że co chwila nad głową przelatuje z hukiem iskra podchodząca do lądowania.

Samoloty zapraszają w długi weekend

W 2016 zakończy się budowa nowego pawilonu muzeum. Znajdzie się tam miejsce dla ekspozycji silników. Będzie także taras widokowy na lotnisko.

Póki co wszystko można obejrzeć na przykład w najbliższy majowy weekend. Muzeum będzie czynne codziennie, od 1 do 4 maja, od 9 do 17. Bilet normalny kosztuje 10 zł, ulgowy, 4 zł, rodzinny 20 złotych. Wejście do Jaka 40: 2 złote.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama