• Będzie pani odpowiadała na pytania czy coś narysuje?
- To ciekawa propozycja, jeszcze się z taką nie spotkałam. Chyba jednak długo by to trwało. Te kolejne wersje szkiców… w czasie rozmowy nie działa taka autocenzura jak przy rysowaniu. Może z autorem komiksu taka wersja rozmowy byłaby sensowniejsza. Ilustratorzy to perfekcjoniści.
• To proszę powiedzieć jak ma się zachowywać dorosły kupujący książki dziecku? Czym się kierować przy wyborze na przykład prezentu na urodziny czy Dzień Dziecka?
- Zanim znajdziemy się w księgarni warto przejrzeć portale księgarskie, poczytać informacje o konkursach, nominacjach do nagród i nagrodach. Werdykt wieloosobowego jury, a zwłaszcza uzasadnienie wyników konkursu, może być znakomitą wskazówką. Po drugie sugeruję różnorodność w wyborach. Serie wydawnicze to przede wszystkim marzenie handlowca o dobrej sprzedaży, więc tu powinniśmy zachować czujność. Dorośli robią błąd kupując kolejną książkę podobną do tej, która ostatnio się spodobała. Za takimi wyborami stoi zazwyczaj chęć powtórzenia sukcesu, aby obdarowane dziecko ucieszyło się z prezentu. Tworzenie biblioteczki to jednak zadanie. Dobrze dobrane książki sprzyjają wspólnemu czytaniu, kształtując przyszłego czytelnika, umożliwiają ciekawe relacje dorosły – dziecko, pozwalają poznawać świat na różne sposoby. I co ważne: uczą otwartości, akceptacji różnych konwencji zarówno literackich jak i plastycznych.
• Jak się prezent jednak nie spodoba dać spokój czy wracać do odłożonej książki?
- Na pewno czytanie nie może być karą.
• Czytanie? Raczej oglądanie. Przecież w pani książkach litery są w śladowej ilości…
- Czytanie. Książki obrazkowe też są do czytania. Obraz to komunikat. Komunikat to treść. Tę treść trzeba zobaczyć, a jeszcze lepiej opowiedzieć. Tu trzeba znaleźć odpowiednie słowa – zadanie zarówno dla dziecka jak i dorosłego. Dlatego książki obrazkowe są istotnym elementem edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej. Uczą samodzielności i logicznego myślenia, rozwijają kompetencje językowe, sprzyjają rozwojowi emocjonalnemu. Są najlepszym elementem kształtującym nawyk czytania aktywnego, czytania ze zrozumieniem. Dlatego czytanie (słuchanie, oglądanie książki) nie może być ani karą, ani nagrodą. Czytanie powinno być powszechną czynnością, nawykiem. Tak byłoby najlepiej.
• Dzieci lubią powtórki znanych bajek, opowiadanych ciągle i ciągle
- To zależy od dziecka. Ja nigdy nie lubiłam bajek, interesowały mnie baśnie, legendy obcych narodów. Natomiast mój syn jako małolat wielbił Tolkiena, potem gustował w literaturze fantasy, aby ostatecznie opowiedzieć się za historyczną. Wnuczki, niestety, wpadły w świat księżniczek. Mam nadzieję, że przejściowo.
• Dużo różu i tiulu?
- Tak, ale i tu pojawiają się różnice. Średnia z sióstr lubi, gdy historia księżniczek nie jest taka oczywista, pojawia się jakaś ironia, księżniczka jest rycerska, ma niekonwencjonalne przygody.
• Wnuczki są pierwszymi odbiorcami pani prac? Konsultuje się pani z nimi?
- Oczywiście, oglądają co robię. Czasami chwalą entuzjastycznie, czasami dyplomatycznie. Ale książka nie powstaje po to, aby się podobać. Zazwyczaj powstaje, aby pokazać świat inaczej lub wesprzeć rodzinę w rozwiązywaniu jakiegoś problemu. Niestety, wydawcy nastawieni na sukces handlowy, rzadziej doceniają niekonwencjonalność formy czy treści książki. Wolą rozwiązania sprawdzone. W swoich negatywnych ocenach powołują się na gust dzieci lub konwencjonalność myślenia nauczycieli. Na szczęście nie sprawdza się to zbyt często. Znakomitym przykładem chociażby pokazywana tu, w Lublinie, w bibliotece na Czechowie wystawa ilustracji Marty Ignerskiej do książki \"Wszystko gra”.
Dzieci przyjęły je z entuzjazmem i zrozumieniem co zdumiało młodą ilustratorkę, ponieważ długo szukała wydawcy dla tego projektu. Później książka została obsypana nagrodami.. Ja miałam podobną sytuację z \"Dokąd iść? Mapy mówią do nas” autorstwa Heekyoung Kim. Książka pierwotnie wydana w Korei, została nagrodzona i wprowadzona do programu nauczania, potem przetłumaczyli i wydali ją u siebie Niemcy, gdzie też została nominowana w najbardziej prestiżowym niemieckim konkursie. Polska edycja zaistniała dopiero w trzy lata po koreańskiej i 2 lata po niemieckiej premierze. Wydawcy tłumaczyli, że jest zbyt trudna i nasz nauczyciel jej nie zaakceptuje. Nie mieli racji. Mam nadzieję, że moja najnowsza książka \"Łazienkowe pytania” powtórzy ten sukces.
• To pani autorska książka, dotyka problemów higieny, łazienek, urządzeń kąpielowych. Przestała pani czekać na cudze historie?
- Pierwszy raz napisałam tekst do książki. Jak na książkę, gdzie ilustracja powinna pozostać w roli głównej, tekstu jest dużo. Niestety, jako architekt wnętrz, dałam się uwieść wielu informacjom i trudno mi było je ograniczać. Teraz krytycy nazywają książkę małą encyklopedią.
• A jak się odchudza teksty w książkach obrazkowych?
- Zaczyna się od eliminacji przymiotników.
• Zdarza się pani sytuacja, że czegoś nie umie pani narysować?
- Oczywiście! Wtedy pozostają próby, studium, albo sposób. Nawet profesor Janusz Stanny mówił nam (zapewne litościwie): tylko wy widzicie ten błąd. A to nieprawda. Zdarzają się też zamówienia, jak tekst Marii Czernik, które już w swoim założeniu eliminują ilustratora. Tu bohaterem jest \"nic” niewidzialne. Jak narysować niewidzialnego bohatera, który nie ma swojej formy? Poradziłam sobie zmieniając konwencję. W ilustrację włożyłam słowo.
• Długo powstaje książka obrazkowa?
- Gdyby nie było terminu oddania, to chyba nikt z ilustratorów nie skończyłby żadnej książki, tylko ciągle poprawiał i poprawiał. Kiedy ustalam z wydawcą termin nadesłania ilustracji, zwykle on chce bym robiła trzy rysunki dziennie a ja jeden na tydzień. Bywa, że z tego powodu zlecenie dostaje kto inny.
Narysować NIC to jest coś
Rozmowa z Krystyną Lipką-Sztarbałło, ilustratorką
- 30.04.2014 13:43

Reklama












Komentarze