Reklama
Jak Tomasz z Samuelem olej biją
Maria Kukiełka z Biszczy, której dziadek olej bił, z zapartym tchem patrzy na Tomasza i Samuela, którzy uwijają się po starej krupiarni. Przerobionej na olejarnię
- 24.11.2005 16:05
W starej izbie najważniejszy jest piecyk. Od spodu pali się drewnem. Od góry, niczym na ogromnej brytfannie, podgrzewa się mielone siemię lniane. Prosto z żarnowego młynka. W powietrzu unoszą się kłęby lnianej pary. Jan Zań drewnianymi łopatkami pracowicie miesza brunatną masę. Tomasz podkłada drewno. A Samuel ładuje na taczki okrągłe makuchy. Ubite i twarde. - Panie kochany. Mój dziadek tak olej bił - mówi wzruszona Maria Kukiełka z Biszczy.Najpierw dziadek, Jan Kowal, co miał olejarnię w Bidaczowie Nowym i olej z siemienia konopnego i lnianego robił, siemię suszył. W piecu. Potem tłukł w stępie, aż stało się miałkie i wilgotne.
- W olejarni zawsze było pełno bab. Zagniatały mielone siemię rękami w niecce, trochę wodą podlały. Schodziło się pół wsi - opowiada Kukiełkowa. - Tak przygotowany miąższ podgrzewały i dawały na lnianą szmatę. Potem do prasy i za chwilę do skopka ściekał olej.
Przysmak był z tego niesamowity. - Brało się chleb, na to cebulę w plastry. A na to olej. Po oleju lnianym ludzie nie chorowali. A teraz Tomek próbuje olej bić. Jaki to dobry chłopak. Jaki dobry - śmieje się serdecznie pani Maria.Tomasz Wołoszyn na co dzień pracuje w fabryce mebli Black Red White. Roboty mu mało było. Najpierw zobaczył, jak Jan Ryba we wsi Zynie stare maszyny uzdrawia. Potem ze starej olejarni spod Biłgoraja prasę kupił. Na koniec w starej krupiarni teściów olejarnię urządził.
- Jak tu przyjechałem pojęcia nie miałem, że w domu można olej robić. I to lepszy od sklepowego. Zbudowałem piec do podgrzewania i... zacząłem eksperymenty.
Tomasz włącza maszynę. Po chwili do drewnianej niecki sypie się coś na kształt mąki. Samuel bierze zmielone siemię w garść, rozciera w palcach, próbuje. - Tato, trzeba poprawić żarna! Następna porcja jest drobniejsza. - W sam raz - kiwa głową syn Tomasza.
Teraz Samuel rozpala w piecyku. - Dobra, sypiemy!
Łopatą ładuje półprodukt do wiadra. Z wiadra na piec. Teraz do akcji wkracza Jan Zań. To najważniejszy etap całego cyklu produkcyjnego. Z pomocą drewnianych łopatek energicznie miesza wonną masę.
- Teraz od niego zależy najwięcej - tłumaczy Tomasz. - Panie Zań! Powoli. Z wyczuciem... No, o czym to ja mówiłem? A, jak zbytniej temperatury złapie, to olej będzie gorzki. Zepsuje całą beczkę.
Samuel kiwa głową. Tak jest.- Na przykład ze śledziami - podpowiada Tadeusz Oleksak z Biszczy, w którego domu bez dobrego oleju nie ma dobrego jedzenia. - Trochę śledzia, startej na drobno cebuli, olej i świeży chleb.
Albo sałatka z kiszonej kapusty. - Albo z ogórków, ziemniaków i oleju - dodaje Zań.
Że z olejem lnianym w kuchni warto eksperymentować, potwierdzili już lekarze. Nieoczyszczony olej lniany zawiera rekordową ilość nienasyconych kwasów tłuszczowych Omega - 3. Które obniżają poziom złego cholesterolu, zapobiegają nadciśnieniu, zawałom i wylewom. W dodatku olej lniany podwójnie chroni przed rakiem.Z pieca podgrzany miąższ wędruje do małej beczki wyłożonej lnianym płótnem. Samuel pracowicie ubija siemię stępą.
Prasa w ruch. Powoli, z wyczuciem.
- Gdybym poszedł na całego, olej rozsadziłby płótno - mówi Wołoszyn. Do naczynia wpadają pierwsze krople oleju. Po chwili jest już cały strumyczek.
Potem Tomasz otworzy pojemnik i z trudem wyciągnie zbite w twardy krąg makuchy. Następna porcja miąższu pod prasę, następna porcja oleju.Czyli wyższa szkoła jazdy. Konopie na młynek. - Potem podgrzewamy, mieszamy, tłoczymy. Musowo jeszcze bardziej pilnować, jak z lnem - mówi Wołoszyn.
Zań coraz szybciej miesza brunatną masę. Tu chwila nieuwagi kończy się katastrofą. Wreszcie brunatny, ostry w smaku olej konopny trafia do glinianej beczułki.
Samuel już wpada z talerzem pełnym świeżego chleba. Trzeba spróbować, czy dobrze wyszło.
- Olej można i z maku robić. I z orzechów włoskich. Z dyni, sezamu i orzecha laskowego - wymienia Tomasz. Zamyśla się i z dumą opowiada, że gościł Makłowicza. - Jak powiedziałem żonie, że będzie u nas z telewizją, mało co nie popukała się w głowę. - Ten od gotowania. W takiej dziurze! A jednak przyjechał. I powiedział, że nasz olej lniany ma korzenny smak ziemi. Tej ziemi. •
Reklama













Komentarze