Zabójcze kontry gospodarzy
Prawdziwą ucztę zgotowali swoim kibicom szczypiorniści Wisły-Azotów. Po bardzo dobrym występie, beniaminek ekstraklasy, pokonał wyżej notowany Śląsk Wrocław różnicą aż 10 bramek I nadal ma szanse na zajęcie ósmego miejsca, gwarantującego udział w play-off.
- 26.03.2006 22:46
SKŁADY I BRAMKI
Wisła-Azoty: Kubiszewski, Kamil Tylutki – Waśko 1, Kurowski 4, Płaczkowski 2, Molenda 1, Krzysztof Tylutki 4, Rumniak, Sieczka, Nowakowski 6, Witkowski 3, Smyrgała 6, Misiewicz 1, Mazur 4. Kary: 8 minut.
Śląsk: Stachera, Kovtun – Achruk, Paluch 4, Swat 2, Garbacz 6, Haczkiewicz 2, Rutkowski 2, Kulak 3, Gliński 1, Folga 2, Lewicki. Kary: 8 minut. Dyskwalifikacja: Jarosław Paluch w 43 min.
Sędziowali: Arkadiusz Sołodko (Legionowo), Leszek Sołodko (Warszawa). Widzów: 600.
Forma puławian zwyżkowała już od kilku ligowych kolejek. Podopieczni trenera Edwarda Kozińskiego pokazali się bowiem z dobrej strony w Kielcach przeciwko Vive, prowadzili równorzędną walkę z mistrzem Polski płocką Wisłą, a przed tygodniem przywieźli cenny remis z Legnicy.
Gospodarze byli bardzo zmotywowani przed spotkaniem z wrocławianami, z którymi w pierwszej rundzie w kiepskim stylu sromotnie przegrali 21:39. W sobotni wieczór na parkiecie rządzili tylko miejscowi, którzy od pierwszego gwizdka z wielkim impetem rzucili się na rywala. Sygnał do ataku dał Błażej Smyrgała, pokonując w drugiej minucie Rafała Stacherę. Odpowiedź przyjezdnych była natychmiastowa, a Marek Kubiszewski musiał skapitulować po rzucie najskuteczniejszego w Śląsku Grzegorza Garbacza. Trzeba jednak zaznaczyć, że był to jedyny remis w tym spotkaniu. Później puławianie narzucili swój styl i po szybkiej kombinacyjnej grze oraz zabójczych kontrach co chwila trafiali do bramki wrocławian, stale utrzymując bezpieczną przewagę dwóch, trzech, a nawet czterech bramek (11:7 w 19 min). Doskonale zaprezentował się rozgrywający Krzysztof Tylutki, pod którego puławski szkoleniowiec opracował taktykę na mecz. Puławianin gromił rywali rzutami z drugiej linii, kroku dotrzymywał mu Błażej Smyrgała, który w pierwszej części gry zdobył cztery bramki. Z rzutów karnych nie mylił się grający trener Azotów Robert Nowakowski (po dwa karne w obu częściach gry).
Prawdziwy koncert miejscowi dali po przerwie, gdy przez pierwszych sześć minut zdobyli sześć goli, tracąc tylko jednego, dzięki czemu odskoczyli na 21:14. W międzyczasie Marek Kubiszewski miał szczęście przy rzucie karnym, gdy Łukasz Achruk trafił w słupek. Bramkarz Azotów popisywał się znakomitymi interwencjami, gdy bronił w sytuacjach... nie do obrony, w tym dwa rzuty z siedmiu metrów.
W 43 min Krzysztof Tylutki został brutalnie sfaulowany przez Jarosława Palucha i musiał opuścić plac gry. Winowajca zresztą również, otrzymując czerwoną kartkę.
Rangi zwycięstwa Wisły-Azotów w żaden sposób nie umniejsza fakt absencji, mimo wpisania do meczowego protokołu, jednego z lepszych graczy Śląska Roberta Kieliby czy słabsza dyspozycja śląskich bramkarzy. To był po prostu dzień Wisły-Azotów.
Reklama













Komentarze