Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Bar \"Pod zdechłym psem”

W poniedziałkowy wieczór archikatedra lubelska pękała w szwach. Ludzie przyszli dla Kolbergera. Po to, żeby usłyszeć jego głos. Dostać autograf. Uśmiechnąć się do człowieka, który po raz trzeci wyrwał się z rąk śmierci. Dziś aktor mówi, że jest coś, dlaczego na pewno warto żyć. Dla miłości.
Do Lublina by nie przyjechał, bo jeszcze nie czuje się najlepiej. Od kilkunastu lat walczy z chorobą nowotworową. Przeszedł kilka operacji. Przed ostatnią udzielił wywiadu rzeki, uporządkował sprawy. Na wypadek, gdyby operacja się nie udała. Udała się. Teraz zbiera siły do nowego spektaklu: Bar \"Pod zdechłym psem”. - Nie chcę, żeby ludzie kojarzyli mnie tylko z chorobą nowotworową - mówi silnym głosem. Do Lublina tez w końcu przyjechał z promocją niezwykłej książki. - Namówiliśmy artystów, żeby odpowiedzieli na list Jana Pawła II do artystów. Odpowiedziało 110, a wśród nich Kolbereger - opowiada ks. Piotr Kawałko, dyrektor Wydawnictwa Gaudium, który namówił aktora do tego, żeby w archikatedrze na żywo przeczytał, co papież miał do powiedzenia artystom. Właśnie w poniedziałek odbywał się uroczysta premiera książki; \"Jan Paweł II do artystów. Artyści do Jana Pawła II”. W swoim życiu parę razy w trumnie leżałem Tak Kolberger powiedział w jednym z wywiadów. To podczas jednego z wielu pobytów w szpitalu pracował - razem z Małgorzatą Zajączkowską - nad sztuką \"Kocham O\'Keeffe”. Kiedy aktorka przyszła go odwiedzić, pokazał jej projekt dekoracji ułożony ze szpitalnych karteczek. Spektakl zaczyna się śmiercią bohatera. Kolberegr kładzie się w trumnie. - Nie, nie boję się przesądów - tłumaczy aktor i zaraz dodaje, że w swoim życiu parę razy w trumnie leżał. Na przykład w \"Mazepie” Słowackiego. - Bez trumny trudno sobie wyobrazić parę kwestii. Nie jestem aż tak przesądny. Najlepszym dowodem na to jest, że ciągle gram - powtarza w wywiadach. Tajemnica różańca Długo zbierał się do tego, żeby napisać komentarz do papieskiego listu dedykowanego artystom. - Zadzwoniłam do niego rok temu. Wiedziałam, że ma problemy ze zdrowiem. Dyskretnie przepraszał, że jest w szpitalu, sanatorium. Wreszcie zadzwonił i powiedział radośnie: Napisałem! Zdążyłem do książki? - opowiada Magdalen Goławska, redaktor książki. - Tak było - mówi Kolberger. - Tak mi zeszło, bo wydawało mi się, że co bym nie napisał, to byłoby banalne. Wreszcie życie samo napisało komentarz - mówi aktor. Jaki? Różaniec Wystarczy otworzyć książkę. I przeczytać mocne słowa. \"W piątek pogrzeb, w sobotę — Tryptyk niemal u wrót Watykanu i… niezwykły \"przypadek”: sygnał choroby. Wywołana w Rzymie żółtaczka mechaniczna, kolejne badania, wykrycie choroby nowotworowej, co doprowadza mnie na stół operacyjny. Operacja ratuje mi życie. Dzień przed operacją (wiedziony czym?...) w szpitalu pojawia się Piotr Adamczyk, odtwórca roli Karola Wojtyły w filmie \"Karol, człowiek, który został Papieżem” i obdarowuje mnie różańcem poświęconym i otrzymanym z rąk Następcy św. Piotra. To było niezwykłe wsparcie psychiczne i utwierdzenie w przekonaniu, że w jakiś sposób jestem pod opieką Ojca Świętego. Pełen spokój... i pełna ufność przed, w trakcie i po operacji. Operacji, która - również przez lekarzy - uważana jest za cud, tak samo jak nieprawdopodobnie szybki powrót do życia i pracy”... Czwarte narodziny 14 czerwca 2006 roku Kolberger przeszedł poważną operację wątroby. Wcześniej usunięto mu nerkę, potem część trzustki. Po stwierdzeniu przerzutów lekarze podjęli decyzję o zabiegu. Operacja się udała. Przed wyjściem ze szpitala Kolberger zorganizował małe przyjęcie. Był tort z żurawinami, szampan i dedykacja dla lekarzy: \"Z podziękowaniem za czwarte narodziny Krzysztof Kolberger”. Pierwsze były \"normalne” urodziny 13 sierpnia 1950 roku. Potem aktor trzy razy wygrywał z chorobą. Przeźroczysty Do Lublina przywiózł go kierowca. Przywiózł człowieka skupionego i życzliwie uśmiechniętego. Ten człowiek tłumy w archikatedrze zachwycił cudownym głosem. Gdy czytał tekst Jana Pawła II - miał blask w oczach. Ci, co siedzieli blisko dyskretnie ocierali łzy w oczach. - Był taki przeźroczysty - usłyszałem podczas wychodzenia z kościoła. Po koncercie w archikatedrze długo podpisywał książki, rozmawiał i powtarzał: Do zobaczenia. - Zapytałam go o aromat kawy. Tak zwyczajnie powiedział, że nie może jej pić. Jak wspominał jej zapach, miał tyle radości w oczach - mówi Magdalena Fijałowska z Radia ER. W prywatnym gronie zjadł jeszcze kolację i wrócił do Warszawy. Żeby zabrać się do pracy. Droga Mleczna W przyszłym roku Krzysztof Kolberger będzie obchodził 35 lecie pracy artystycznej. Na swój benefis wybrał poezję Broniewskiego. - Dogadałem się z Włodkiem Nahornym. Robimy spektakl o zapomnianym poecie. Premiera miała być w grudniu, ale choroba, przedłużyło się to wszystko. Zatytułowałem to Bar \"Pod zdechłym psem” - mówi z zadumą. O czym będzie przedstawienie? O poecie wciśniętym w ramy rewolucjonisty. O człowieku, który przeżył w życiu parę tragicznych momentów i na co dzień zmagał się z pociągiem do alkoholu i paru innymi słabościami. - To będzie spektakl optymistyczny - mówi aktor. Choć w finale bohater powie: Szumi alkohol i wieczność... Mruczą: \"Zalał się gość...” A ja: \"Zgódźcie na Drogę Mleczną taksówkę... Ja już mam dość...”. To Krzysztof Kolberger zapewnia o tym, że naprawdę warto żyć. - Przeszedłem trzy bardzo ciężkie operacje i wygrałem już trzy życia; jak na loterii. Nigdy się nie poddam, bo mam dla kogo żyć...
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama