Tynk sypie im się na głowę
Nowe mieszkanie - nie oznacza solidne. Przekonało się o tym młode małżeństwo zajmujące lokal w bloku przy ul. Stachonia.
- 26.06.2007 18:11
- Sufit nam odpada, a deweloper sugeruje, że to nasza wina - mówią.
Koszmar państwa Sadurów zaczął się sześć miesięcy po wprowadzeniu się do nowego mieszkania. Młodzi małżonkowie wydali tysiące złotych na wykończenie. Niestety, którejś nocy spadł im na głowy tynk z sufitu. - Na szczęście nic nam się nie stało, ale wyglądało to groźnie - mówi Radosław Sadura. - Po tygodniach próśb udało nam się dojść do porozumienia z deweloperem - spółką LUBINVEST. Szkody naprawiono, a nam wypłacono odszkodowanie - tłumaczy.
Niestety, ostatnio koszmar powrócił. - Żona zdążyła wyjść z kuchni dosłownie kilka sekund przed zawaleniem się sufitu. Tynk odpadł też w sypialni - żali się pan Radosław.
Na razie remontem nikt się nie zajął.
- Chcę mieć pewność, że taka sytuacja się już nie powtórzy. Nie możemy przecież żyć w ciągłym strachu - mówi. - Na dodatek nie usłyszeliśmy słowa przeprosin od przedstawicieli firmy.
Deweloper nie poczuwa się do winy. - Takie sytuacje się zdarzają - twierdzi Witold Woliński, dyrektor zarządu spółki LUBINVEST. Jego zdaniem, zawinili sami właściciele mieszkania, którzy zbyt szybko osuszyli i pomalowali lokal. - Gdyby poczekali z tym jakieś pół roku, tynk na pewno by nie odpadł - uważa. I obiecuje, że szkody naprawi, ale... - Najpierw musimy podpisać porozumienie, nie chcemy mieć potem nieprzyjemności. Problem w tym, że państwo Sadurowie ciągle stawiają nam nowe warunki. No i nie chcą nas wpuścić do mieszkania - dodaje Woliński.
- Chcemy inspektora budowlanego, który sprawdzi nam wszystkie ściany. Chcemy też mieć podwieszane sufity. Wtedy będziemy mieć pewność, że na nas nie spadną. A robotników wpuścimy. Musimy tylko znać dokładny termin rozpoczęcia i zakończenia robót. - tłumaczą Sadurowie.
Witold Woliński z LUBINVESTU zapewnia, że jego ludzie będą mogli zacząć prace za jakieś 10 dni. - Mam nadzieję, że do tego czasu osiągniemy kompromis z właścicielami lokalu - mówi. - To nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek w budownictwie. Po co tyle szumu - dodaje.
Reklama













Komentarze