Reklama
Dali szkołę mistrzowi
To, co nie udało się w środę wicemistrzom Polski - płockiej Wiśle, udało się trzy dni później dziewiątej drużynie minionego sezonu.
- 10.09.2007 14:27
Prowadzeni przez trenera Giennadija Kamielina szczypiorniści Azotów pokonali faworyzowane Zagłębie Lubin, obrońcę złotych medali. - I na tym polega piękno sportu, że nie zawsze faworyt wygrywa - komplementowali swoich zawodników puławscy kibice.
To miało być prawdziwe święto dla kibiców piłki ręcznej, nie tylko w Puławach. I faktycznie, każdy kto przyszedł w sobotni wieczór do hali MOSiR, nie żałował. Ręce same składały się do oklasków.
- Musimy zagrać mecz życia, a wtedy możemy nawet pokonać Zagłębie - mówił przed spotkaniem obrotowy Azotów Grzegorz Mazur. I tak się stało, gospodarze zaprezentowali się doskonale. Zagrali najlepszy mecz sezonu, zasłużenie ogrywając utytułowanego rywala.
Tylko raz, w drugiej minucie, lubinianie prowadzili 1:0, po trafieniu Bartłomieja Jaszki. Potem na parkiecie rządzili już gospodarze, dyktując trudne warunki mistrzowi. Obrona 6-0 była bardzo agresywna, do tego stopnia, że podopieczni trenera Kamielina co chwila kontrowali, powiększając swoją przewagę. Po kwadransie i dwóch kolejnych golach Marcina Kurowskiego miejscowi prowadzili 9:5. Dwie minuty wcześniej, poirytowany bezradnością swoich zawodników trener Zagłębia Jerzy Szafraniec, najpierw wziął regulaminowy czas, a potem zastąpił między słupkami Malchera Michałem Świrkulą. Na niewiele się to zdało, gospodarze niesieni żywiołowym dopingiem publiczności, grali jak w transie. Znakomicie też w bramce Azotów prezentował się Piotr Wyszomirski. Trener Kamielin miał nosa, stawiając od początku na reprezentanta Polski juniorów, pozyskanego w wakacyjnej przerwie z SMS Gdańsk. W pierwszej odsłonie obronił aż osiem rzutów. Dobrą postawę swojego golkipera puławianie wykorzystali w 26 minucie, gdy po trzech bramkach z rzędu (dwóch Sebastiana Pawlusia i karnym Grzegorza Balickiego) odskoczyli na siedem trafień (15:8). Warto tu dodać, że przez sześć minut goście z Lubina nie rzucili żadnej bramki.
Po zmianie stron nadal klasą błyszczeli gospodarze, którzy kontrolowali wydarzenia na parkiecie. - Dotarłem dopiero na drugą połowę - mówił poruszający się o kulach rozgrywający Azotów Krzysztof Tylutki. - Na treningu zerwałem mięsień uda i co najmniej przez miesiąc nie zagram. Koledzy zagrali znakomite zawody, pokazali Zagłębiu klasę w obronie oraz pomysłowość w akcjach i rzutach z drugiej linii - mówił. W tym elemencie prym wiedli Bogumił Buchwald i Sebastian Pawluś. Pierwszy otrzymał po meczu okazały tort, ufundowany dla najskuteczniejszego zawodnika meczu.
SKŁADY I BRAMKI
Azoty: Wyszomirski, Koszowy - Balicki 6, Kurowski 4, Pawluś 5, Nowakowski 6, Buchwald 9, Witkowski, Mazur, Szyba 1, Sieczka 2. Kary: 8 minut.
Zagłębie: Malcher, Świrkula - Orzłowski, Stankiewicz 2, Górniak 5, Steczek, Tomczak 5, Kozłowski 2, Kubisztal 5, Piotr Adamczak, Jaszka 7, Obrusiewicz 6, Anuszewski. Kary: 12 minut.
Dyskwalifikacja: Paweł Orzłowski w 56 min, z gradacji kar. Sędziowali: Arkadiusz Sołodko (Legionowo) i Leszek Sołodko (Warszawa). Widzów: 650.
Reklama













Komentarze