Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pan Cizia

Tak Panie, poderwałem ją w kaplicy. Tak Panie, miałem przed oczyma Krzyż naszego Jezusa.
Tak, posadziłem ją na ołtarzu i długo uwodziłem, nie chciałem przestraszyć Panie. Ale powiedz mi Panie, skoro to był grzech, dlaczego stworzyłeś siostrę Marię Celestynę tak pulchną? - pyta Monsignore, bohater najnowszej książki Cizia Zykë, awanturnika i podróżnika, nazywanego ostatnim Indiana Jonesem. Ogorzały, wysportowany, małomówny. Dżinsy, złoty pierścień z tajemniczymi bóstwami na palcu. Skupiony głos, uważne spojrzenie. I trzy kilo mięsa na dzień. - Jak miałem 30 lat, poczułem się źle. Poszedłem do lekarza. Co pan je? - spytał. Mięso. Co jeszcze? Mięso. Co jeszcze? Mięso. Rozłożył ręce. To był pierwszy i ostatni lekarz w moim życiu - opowiada Cizia. Człowiek legenda, żyjący według własnego scenariusza. - To nie Bóg ani przeznaczenie kieruje jego losem. On sam wybiera drogę, przygodę, twórczość - mówi Magda Omiljanowicz, która ściągnęła Cizia Zykë do Polski... w zupełnie niewiarygodnych okolicznościach. - Napisałam do niego maila. Zaproponowałam, że choć nie mam pieniędzy ani wydawnictwa, chcę zostać jego wydawcą. Zgodził się. Jego ojciec pochodził z Albanii. Matka była Greczynką. Cizia Zykë urodził się w 1949 roku, w Taroudant w Maroku. W 1956 roku, kiedy Maroko wywalczyło niepodległość, wyjechał z rodziną do Bordeaux. - Kiedy miałem 14 lat zrozumiałem, że życie jest bardzo krótkie. Wiedziałem, że chcę spróbować wszystkich przyjemności, jakie ono niesie i zacząłem ich szukać. Wcześnie zacząłem też odnajdywać różne smaki wolności. Wolności od wszystkiego. Od zakazów, reżimu, rodziców, szkolnego rygoru - wspomina Cizia. Nie ukrywa, że wyrzucano go ze wszystkich szkół. Dwukrotnie został skazany na pobyt w Fort du Ha, dawnym więzieniu w Bordeaux. - Mój ojciec służył w Legii Cudzoziemskiej. W czasach, kiedy służyli tam ludzie honoru. Poszedłem w jego ślady. Chciałem się sprawdzić. Nasłużył się trzy miesiące. Wyleciał z hukiem. - Doszli, że w dzieciństwie miałem kłopoty z francuskim wymiarem sprawiedliwości - tłumaczy skromnie. W wieku 17 lat zdecydował się opuścić rodzinny dom. Pojechał do Ameryki Południowej, gdzie został właścicielem nocnego klubu w Buenos Aires. Potem rzeźbiarzem i dekoratorem wnętrz w Ekwadorze, archeologiem i przemytnikiem dzieł sztuki prekolumbijskiej w Peru. - Pieniądze są bezpieczne, w kieszeniach innych ludzi - żartuje, wspominając ten czas. Kiedy zarobił prawdziwe pieniądze, ruszył po kasynach. - W życiu kilka razy miał bardzo dużo kasy. Twardy jak stal. Potrafił się pieniędzmi podzielić. Kiedyś wpadł na pomysł, żeby zarobić na pamiątkach po wojnie w Wietnamie. Zlecił produkcję... a potem zrobił nalot producentowi. Kiedy zobaczył, że zabawki produkują dzieci, rzucił nim o ziemię i postawił dla dzieci szpital - opowiada Magda Omiljanowicz. Z Ameryki Południowej Cizia ruszył w podróż do USA i do Azji. Mieszkał w Los Angeles, Japonii, Hongkongu, Tajlandii, wciąż poszukując silnych wrażeń. - Zacząłem trenować tajlandzki boks, potem walczyłem za pieniądze - opowiada. Na chwilę się zamyśla i dodaje: To jedyna sztuka walki, jakiej używam w potrzebie. W 1971 roku przyleciał do Toronto, gdzie przez osiem miesięcy był właścicielem nielegalnych kasyn i szefem gangu profesjonalnych oszustów. - Pobito mnie tam kijami baseballowymi. Cudem przeżyłem, ale jestem wdzięczny moim oprawcom, bo zaszła we mnie zmiana. Podjąłem decyzję: koniec z życiem w wielkich miastach. W 1973 roku Cizia wrócił do Europy. W Amsterdamie spotkał Miquela, który miał problemy z hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości. - Zabrałem go do Północnej Afryki. Zorganizowałem przemyt zdezelowanych ciężarówek z Europy. Na dużą skalę. Robiłem rajdy przez Saharę. Można powiedzieć, że byłem prekursorem rajdów Paryż-Dakar. • Czy to prawda, że nie ma pan prawa jazdy? - Nigdy nie zdawałem egzaminu. Jak trzeba było mi prawa jazdy, to go sobie kupowałem w konkretnym kraju - wyjaśnia rzeczowo. W Afryce podpadł urzędnikom, których wcześniej skorumpował. Aresztowali go w 1975 roku. Po wyjściu na wolność wyruszył do Meksyku. Spędził kilka miesięcy w Amazonii, stamtąd udał się na Karaiby. Na Saint Martin prowadził z sukcesem przedsiębiorstwo handlowe. I poznał Diane. Kiedy Diane zaszła w ciążę, ze względu na rasizm panujący na wyspie postanowił wyjechać. - Urodził nam się synek. Byłem szczęśliwy. Zapowiadało się, że w moim życiu będzie normalnie. Ale nie. Mój ukochany syn zmarł mi na rękach. Miał tylko jedenaście miesięcy - mówi cicho. • Myślał pan o Bogu? - Boga nie ma - odpowiada. - Potrzebowałem silnego wyzwania, żeby zapomnieć o tragedii. Najpierw poszedłem w narkotyki. Spędziłem trzy lata w dżungli na Kostaryce z poszukiwaczami złota. Miałem własną kopalnię złota. Przeżyłem tam fantastyczną przygodę, która przyniosła mi sukces literacki - mówi Cizia. Zgadza się: jego pierwsza książka \"Złoto” stała się bestsellerem w 23 krajach. \"Sahara” i \"Parodia” też trafiły na listy bestsellerów i tak Cizia został gwiazdą mediów. Ale status gwiazdy szybko go zmęczył. Wyjechał do południowo-wschodniej Azji. Przeżywał kolejne przygody i pisał. - Literatura jest największą i najdłuższą przygodą w moim życiu - mówi dziś Cizia. W 1990 roku pojechał do Albanii. - Zostałem tam zaproszony przez albański rząd. To było silne przeżycie: podróż do kraju komunistycznej dyktatury. Wiedziałem, że ten kraj niedługo eksploduje, dlatego nie zatrzymałem się tam na dłużej - wspomina. W 1993 roku pojechał do Albanii drugi raz. - Pomagałem w uruchamianiu nowych miejsc pracy, kręciłem filmy dokumentalne. Byłem dla władz niewygodny. Dlatego oskarżono mnie o szpiegostwo i osadzono w więzieniu. Groziło mi 25 lat pozbawienia wolności. Więzienie nie było komfortowe, ale to dobre doświadczenie. Planowałem ucieczkę, bo to byłoby ciekawe zakończenie mojej kolejnej książki, ale rząd francuski i agencje prasowe pomogły mi odzyskać wolność. Może zmieszam moją krew z polską W życiu miał wiele kobiet. Jego najnowsza powieść \"Tuan” pulsuje ostrym seksem. A właśnie zostawił kolejną kobietę. • Jak się zostawią kochaną kobietę, dom, dziecko? - Kupiłem nowe buty, nałożyłem i odszedłem - mówi spokojnie. Zamyśla się. Wypija kolejny łyk kawy, której potrafi wypić cztery litry dziennie. - Może to jest moment, żeby spotkać kolejną kobietę. Może zmieszam moją krew z polską...
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama