Rozbudzone apetyty
Po szesnastu kolejkach szczypiorniści Azotów Puławy plasują się na czwartej pozycji.
- 20.12.2007 16:20
Zgromadzili już 18 punktów, najwięcej od czasu awansu do ekstraklasy wiosną 2005 roku.
Warto przypomnieć, że podczas pierwszego sezonu w elicie męskiego szczypiorniaka zespół z Puław uzbierał w 22 meczach pięć oczek mniej. Z kolei przed rokiem, po rundzie rewanżowej, Azoty miały tylko 16 punktów. Tak okazała zdobycz stawia w komfortowej sytuacji podopiecznych trenera Giennadija Kamielina przed decydującą batalią o czołowe lokaty w play-off.
Takiego obrotu sprawy chyba się nikt nie spodziewał. Trener Giennadij Kamielin przychodząc do Puław miał do dyspozycji graczy już nieco okrzepłych w ligowej rzeczywistości. Takie nazwiska jak Robert Nowakowski, Marcin Kurowski, Grzegorz Mazur, Paweł Sieczka, Grzegorz Balicki czy Walenty Koszowy były już dobrze znane na parkietach polskiej ekstraklasy. Do drużyny dołączyła zdolna młodzież w osobach bardzo ambitnego Bogumiła Buchwalda, Michała Szyby i Piotr Wyszomirskiego. Gdyby nie pech w postaci kontuzji Remigiusza Lasonia i Sebastiana Pawlusia, z pewnością konkurencja w zespole Azotów byłaby o wiele mocniejsza. Ta mieszanka rutyny z młodością okazała się strzałem w dziesiątkę.
Nic dziwnego, że cel sponsora klubu, puławskich Zakładów Azotowych SA, zajęcia co najmniej siódmego miejsca po pierwszej rundzie został zrealizowany.
Dodatkowym bodźcem było ustalenie nowego systemu motywowania piłkarzy w przypadku remisów i zwycięstw, nawet podwojonymi premiami. Przed ostatnimi czterema meczami trener Kamielin także miał pomysł dodatkowego zmotywowania swoich podopiecznych. Uzbieranie sześciu punktów w tych spotkaniach z Olsztynem, Legnicą, Kwidzynem i Kielcami, gwarantowało puławianom dwa tygodnie wolnego. Plan został zrealizowany z nawiązką. I dlatego do 2 styczna zawodnicy odpoczywają.
Analizując wyniki Azotów, można dojść do wniosku, że dorobek punktowy mógł być jeszcze bardziej okazały. - Z pewnością szkoda wpadki z AZS Gdańsk, kiedy to mecz nam zupełnie nie wyszedł - ocenia Remigiusz Lasoń. - Blisko kompletu punktów byliśmy też w Głogowie oraz Piotrkowie. Tak więc mogliśmy mieć jeszcze co najmniej pięć oczek więcej. W historii tego klubu i tak jest to najwyższa z dotychczasowych lokat. Jeżeli solidnie przepracujemy styczeń, to w kolejnych sześciu meczach możemy sprawić jeszcze kilka niespodzianek. - Po dobrym starcie drużyna rozbudziła nasze apetyty - twierdzi prezes klubu Jerzy Witaszek. - Widać, że po dwóch latach gry w ekstraklasie zespół już okrzepł, zawodnicy dobrze się zgrali, a nowi gracze bez problemu wkomponowali się w drużynę. Oczywiście, że apatyt rośnie w miarę jedzenia, ale to co już ugraliśmy, dobrze o nas świadczy. Uważam, że nasz potencjał predysponuje nas do miejsc 5-6 i jeśli uda nam się takie osiągnąć po play-off, z pewnością będziemy z tego zadowoleni.
Reklama












Komentarze