Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nasi najlepsi w medycznej symulacji

Studenci Uniwersytetu Medycznego w Lublinie zwyciężyli w Mistrzostwach Polski w Symulacji Medycznej, które odbyły się 12 czerwca w Poznaniu. Tego samego dnia zajęli również trzecie miejsce na mistrzostwach świata, rywalizując ze studentami z Europy i USA
Nasi najlepsi w medycznej symulacji
Specjaliści od medycznej symulacji to studenci kierunku lekarskiego i zdrowia publicznego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Podczas mistrzostw ogólnopolskich Tomasz Szymański, Paweł Polski, Katarzyna Wojewoda, Rafał Weremko i Grzegorz Witkowski pokonali drużyny z Krakowa, Katowic i Poznania.

Dogrywka

– Po rozwiązaniu problemów medycznych, które zostały przygotowane dla wszystkich czterech zespołów zostały wyłonione dwa najlepsze. Wybrano nas i studentów z Krakowa – opowiada dr hab. n.med. Kamil Torres, kierownik Pracowni Symulacji Medycznej UM w Lublinie i opiekun zwycięskiej drużyny. – Pracując na jednych z najbardziej zaawansowanych symulatorów dostępnych na rynku, zawodnicy mieli udzielić profesjonalnej pomocy ofiarom wypadku drogowego. Sędziowie przyznali taką samą liczbę punktów obu zespołom, w związku z tym odbyła się dogrywka. Tym razem chodziło o pomoc pacjentowi po operacji pęcherzyka żółciowego, który przedawkował leki przeciwbólowe. Tu okazaliśmy się lepsi.

Obronili złoto

To już drugie zwycięstwo naszej drużyny. W ubiegłym roku na mistrzostwach Polski studenci z Lublina też zdobyli złoty medal.

– W porównaniu z ubiegłym rokiem było trudniej, bo tym razem pracowaliśmy w warunkach bardziej zbliżonych do rzeczywistych - na szpitalnym oddziale ratunkowym – mówi Grzegorz Witkowski, jeden z członków zwycięskiej drużyny.

– Charakterystyczne jest to, że scenariusze przygotowane na mistrzostwach Polski są znacznie trudniejsze niż te na międzynarodowych zawodach. Polscy organizatorzy bardzo lubią je komplikować np. wprowadzając kilku pacjentów. W jednym przypadku musieliśmy zająć się aż trzema pacjentami. W takich sytuacjach bardzo ważna jest rola lidera drużyny, który musi idealnie rozplanować pracę, bo w zespole jest tylko pięć osób. Do tego dochodzi presja czasu, bo na zadanie jest tylko 10 minut – opowiada Katarzyna Wojewoda, która też brała udział w zawodach.

Godziny przy symulatorach

Współpraca zawodników i koordynacja ich pracy przez lidera drużyny to jedne z najwyżej punktowanych umiejętności na mistrzostwach medycznej symulacji.

- Zawodnicy muszą mieć opanowaną nie tylko teorię, ale również pracę zespołową. Nauczenie się tego wymaga czasu. Dlatego do zawodów zaczęliśmy się przygotowywać już na początku roku. Najpierw spotykaliśmy się w pracowni symulacji raz w tygodniu na kilka godzin, potem kilka razy w tygodniu – mówi Rafał Weremko, jeden z zawodników. - Dzięki takiemu treningowi znacznie poszerzyłem swoją wiedzę, którą zdobyłem przez cztery lata studiów. Samo uczestnictwo w zawodach było tylko wisienką na torcie. Nie potrafię powiedzieć, który scenariusz podczas mistrzostw był najtrudniejszy. Do każdego pacjenta podchodzimy indywidualnie, więc każda sytuacja przygotowana przez organizatorów była wyzwaniem.

Liczą się sekundy
– Wszystkie scenariusze, które musieliśmy zrealizować podczas zawodów były wyczerpujące fizycznie i psychicznie. Tu decydują sekundy, trzeba szybko rozpoznać co dolega pacjentowi, zlecić odpowiednie badania i podjąć decyzję, jak mu pomóc m.in. podać lek w odpowiedniej dawce. Tu nie ma miejsca na gdybanie, bo pacjent na bieżąco reaguje na nasze działanie. Ale to genialny trening przed przyszłą pracą – uważa Katarzyna Wojewoda. - Uczymy się pracy w zespole, komunikacji z pacjentem i odpowiedzialności za własne decyzje. To świetny sprawdzian naszych umiejętności i predyspozycji do wykonywania zawodu lekarza. Możemy sprawdzić czy rzeczywiście nadajemy się do pracy, która wymaga dużej odporności psychicznej.

Symulacja po angielsku

– Udział w mistrzostwach świata był o tyle trudny, że trzeba było się też wykazać znajomością języka. Zawodnicy musieli wykonać poszczególne procedury w języku angielskim m.in. połączyć się z laboratorium, nawiązać kontakt z pacjentem czy zamówić specjalistyczną konsultację – zaznacza dr Torres.

Mistrzostwa świata odbywały się tego samego dnia w Poznaniu.

- Poza komunikacją w obcym języku było także utrudnienie techniczne. Każdy zawodnik miał mikrofon, nie mogliśmy się porozumiewać np. mówiąc sobie coś na ucho. Wszystkie głosy trafiały do jednego głośnika i często się na siebie nakładały. W trakcie rozmowy z pacjentem słyszałem np. jak koleżanka rozmawia z laboratorium. Do tego bardzo duża publiczność, która dodatkowo wzmaga stres – opowiada Grzegorz Witkowski. - W takich warunkach można było coś przeoczyć. Trzecie miejsce, mimo sukcesu, zostawia pewien niedosyt. W przyszłym roku w Belfaście zawalczymy o złoto. Od przyszłego semestru zabieramy się ostro do pracy. Dla mnie to podwójnie ważne, bo kończę studia i byłoby to idealnym zwieńczeniem mojej dotychczasowej pracy.

Pacjent na niby, leczenie naprawdę

Symulacja to technika uczenia procedur medycznych w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Chodzi m.in. o to, żeby dzięki zdobytym w ten sposób umiejętnościom jak najbardziej podnieść poziom bezpieczeństwa pacjenta, nauczyć się pracy w zespole i komunikacji z pacjentem. Najbardziej zaawansowane symulatory mówią, mają aktywne źrenice, reagują na podane leki. Można je m.in. intubować, badać im tętno, osłuchiwać. Symulacja medyczna to także filmy szkoleniowe, które są przygotowywane przy użyciu materiału sekcyjnego, a także wydruki w 3D.

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama