Czarnecki: Pilnujemy \"dzikiej karty”
ROZMOWA z Witoldem Czarneckim, prezesem lubelskiego Startu
- 23.04.2008 15:59
- Jeszcze walczymy, chociaż pod względem finansowym sytuacja nie uległa zmianie. Nadal jest mało stabilna. Jednak robimy wszystko, aby wywiązywać się ze swoich zobowiązań, głównie wobec ZUS i urzędu skarbowego. Spłacamy też innych kontrahentów, m.in. kilku zawodników i trenerów.
- Takich informacji nie mogę udzielać. Mamy podpisane ugody z pięcioma, może sześcioma graczami.
- W większości tak, ale są też tacy, którzy nadal występują w Starcie.
- W parze z wynikiem sportowym szły spore wydatki, przynajmniej na papierze. Największe zadłużenie powstało w latach 1999-2004.
- Około miliona. Kiedy przyszedłem do Startu zobowiązania wynosiły 1,7 miliona złotych, zatem 700 tysięcy udało się spłacić.
- Chodzimy po firmach i żebrzemy. Szukamy wsparcia sponsorów.
- Zgadza się, ale przynajmniej teraz staramy się pilnować finansów. Na pewno nie żyjemy ponad stan. Nadal prowadzimy pracę szkoleniową. Bardzo pomaga nam Grzegorz Stachyra i Przedsiębiorstwo Robot Specjalistycznych Wschód. Bez jego wsparcia nie doczekalibyśmy 55-lecia klubu, a w tym roku taki jubileusz mamy.
- Wciąż dochodzą słuchy o planowanej reorganizacji rozgrywek. Jeżeli dojdzie do zmian i pojawi się szansa pozostania w pierwszej lidze, na pewno skorzystamy z okazji. Będziemy pilnowali tematu, chociaż nadal nie wiemy, na czym ma polegać reforma. Jeszcze nikt tego nie precyzuje. Musimy też poczekać na pewne decyzje Urzędu Miasta oraz sponsorów.
- Nam bardzo zależało na dalszej grze Michała. Nawet dogadaliśmy się finansowo, ale Jarosław podbił stawkę. Wtedy nie byliśmy w stanie przebić tej oferty, a jeszcze nie wiedzieliśmy, że miasto uchwali stypendia dla sportowców. Kiedy pojawiły się dodatkowe środki, także od sponsorów, było za późno.
- O Urbańskim pozytywnie wypowiadał się trener Arkadiusza Czarnecki, później Krzysztof Ziemolag. Ja mogłem polegać tylko na opiniach szkoleniowców. Okazało się, że były mecze, kiedy Urbański istotnie pomagał drużynie, ale było też wiele spotkań, w których zawodził. Dlatego trudno o jednoznaczną ocenę. Podobnie z Chelisem. Natomiast Czarkowski bardziej przydał się Dominikowi Derwiszowi. Jeżeli chodzi o sprawy kadrowe, to na pewno nie ustrzegliśmy się błędów, ale czasami trzeba było działać doraźnie, a to bywa loterią.
- Nie miałem pola manewru. Przecież nie mogłem zwolnić koszykarzy, rozbić drużyny. Poza tym trener Czarnecki przegrał sześć meczów z rzędu.
- Ale trzeba też pamiętać, że posypały się kontuzje. Ze składu wypadł Paweł Hołota. Przez pewien czas urazy leczyli Łukasz Jagoda i Jacek Olejniczak. Skład nie był ustabilizowany i dopiero pod koniec sezonu zespół zaczął grać lepiej.
- Wiele zależy od tego, w jakiej lidze ostatecznie zagramy? Robimy pewne przymiarki. Cały czas myślimy o odmłodzeniu składu, ale nie zapominamy także o doświadczonych zawodnikach, takich jak Hołota.
- Przecież przed sezonem rozmawialiśmy z Tomkiem Celejem, ale nie byliśmy w stanie spełnić jego finansowych oczekiwań. Kiedy ma się środki, łatwo zbudować silny zespół. My nie mieliśmy pieniędzy.
- W tym roku na 99 procent zgłosimy zespół do drugiej ligi.
Reklama













Komentarze