• Jest pan w zespole badawczym odpowiedzialnym za projekt, który dla laika wygląda jak jedna wielka klasówka zrobiona nauczaniu polskiego w gimnazjum…
- Na zamówienie Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie przeprowadziliśmy największe badania, jakie były kiedykolwiek robione w Europie, dotyczące tego, co dzieje się z nauczaniem języka ojczystego w całym kraju. Przebadaliśmy 15 tys. gimnazjalistów ze 180 szkół. Ale nie tylko uczniów. Badaliśmy także ich polonistów, rodziców, bibliotekarzy, pedagogów i psychologów. Przy projekcie pracowały trzy ośrodki uniwersyteckie: Gdańsk –Region I, Opole – Region II i Lublin (KUL) z Krakowem (Uniwersytet Jagielloński) – Region III.
• Co wpłynęło na to, że naukowcy tak wnikliwie przyglądali się lekcjom polskiego w gimnazjum i samym gimnazjalistom?
- Przede wszystkim potrzeba sprawdzenia, jakie są efekty wprowadzenia w roku 2009 nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego. Poza tym konieczność szukania przyczyn katastrofalnych doniesień Instytutu Czytelnictwa i Książki Biblioteki Narodowej – z opublikowanych przez instytut danych z roku 2012 wynika, że w czasie ostatnich 20 lat liczba realnych czytelników zmniejszyła się o połowę (realnym czy stałym czytelnikiem określa się w badaniach osobę, która czyta powyżej 7 książek w ciągu roku). W latach 1994–2004 takich osób było 22–24 proc., w latach 2004–2012 ta liczba spadła do 10–11 proc. 10 proc. w skali populacji to ponad 3 miliony ludzi (badane są osoby powyżej 15 roku życia). Wśród nich są tacy, którzy czytają tylko z przymusu – uczniowie, studenci. A ile osób w ogóle niczego nie przeczytało? Do tego przyznało się aż 67 proc. (sic!) badanych. Prawdopodobnie ta liczba jest jeszcze większa, bo bywają tacy, którzy czują, że powinni czytać, więc zatajają, że tego nie robią.
• Czytają SMS-y…
- Tak, można powiedzieć, że przybywa nam czytelników SMS-ów. I jakichś najprostszych komunikatów czy napisów typu: \"mięso”, \"bilet”. Jako grupa badawcza zaczęliśmy się zastanawiać, co do tego doprowadziło, co działo się przez ostatnich dwadzieścia lat chociażby w szkole. Powszechnie się mówi, że na spadek czytelnictwa ma wpływ kultura popularna, media. A jaki ma w tym udział rodzina, szkoła, system edukacji? Należało jak najrzetelniej to sprawdzić.
• Czy znaleźli państwo wyjaśnienie?
- Po części tak. W szkole – mimo, że normalizuje to podstawa programowa – są wciąż źle dobierane lektury. Młodzieży w gimnazjum proponuje się teksty dla niej zbyt trudne pod względem czy to archaicznego słownictwa, którego nie rozumie czy problematyki, która jest dla niej zbyt odległa. Zajmuję się badaniem czytelnictwa od wielu lat. Jednym z moich spostrzeżeń było to, że jest duży rozdźwięk między czytaniem w ogóle, a czytaniem szkolnych lektur. Uczniowie czytają tylko te książki, które ich autentycznie interesują. Ostatnie badania ukonkretniają te spostrzeżenia: lektury szkolne są czytane przez zaledwie 14 proc. gimnazjalistów, a jednocześnie aż 69 proc. czyta teksty inne niż te przeznaczone na lekcje. Dlatego polska szkoła, jeśli chce, by do niej wrócił czytelnik, musi realizować zapisaną w nowej podstawie programowej strategię rozwoju czytelnictwa.
• To strasznie brzmi: strategia rozwoju czytelnictwa…
- Dlaczego strasznie? Chodzi o przemyślany dobór tekstów będący w gestii nauczyciela, kierującego się wytycznymi podstawy programowej i znajomością swoich uczniów. Według tego dokumentu w szkole podstawowej uczniowie powinni czytać tylko współczesną literaturę dla dzieci i młodzieży. Nauczyciel dostał w podstawie programowej przykładową listę tytułów i sam ma wybierać z tych, albo z innych wartościowych pozycji te, które okażą się najbardziej odpowiednie dla danej klasy. W gimnazjum poloniści, by popularyzować czytelnictwo, powinni sięgać z uczniami głównie po literaturę popularną, natomiast żelazne pozycje, które uczniowie bezsprzecznie muszą poznać ze względu na wartość jako dobro narodowe to: Mickiewicza \"Dziady” część II, Fredry \"Zemsta” i do wyboru powieść historyczna Sienkiewicza (\"Quo Vadis”, \"Krzyżacy” lub \"Potop”).
• To wszystko razem ma mniej stron niż jeden tom o wampirach…
- No właśnie. Chodzi o to, by na tym poziomie rozwoju ucznia, na jaki przypada gimnazjum, przede wszystkim zaszczepiać bakcyla czytania. Dlatego trzeba wybierać spośród tego, co gimnazjaliści naprawdę lubią: literatury fantasy, fantastyki, powieści detektywistycznej. A wtedy, jeśli już mamy na lekcji rzeczywistego czytelnika, możemy wciągać ucznia w literaturę klasyczną. I właśnie na tę literaturę kładzie się naciska na etapie liceum, gdy mamy przygotowany grunt pod poważne tytuły, których znajomość będzie sprawdzana na maturze.
Europejskie badania socjologiczne pokazują, że najsilniejszą tożsamość narodową w Europie mają Niemcy, u których nie ma żadnej obowiązującej listy lektur. W każdym z landów jest oddzielne ministerstwo edukacji, prowadzące własną politykę nauczania, własne propozycje lekturowe. A mimo to tożsamość niemiecka ma się bardzo dobrze. U nas, poprzez to kultywowanie fikcji czytelniczej na lekcjach języka polskiego (udajemy, że dzieci czytają, żeby jakoś zrealizować program), mamy do czynienia z tzw. lekturą zapośredniczoną – uczniowie nie poznają tekstów literackich sami, tylko przez bryki i ustny przekaz nauczyciela.
• A pan czytał w szkole wszystkie lektury?
- Ja bardzo wcześnie nauczyłem się czytać, a że dużo w dzieciństwie chorowałem, umilałem sobie czas książkami. Mieszkałem w pokoju z dużo starszym ode mnie bratem, który miał ich sporo, więc wybierałem je sobie, co śmieszniejsze, kierując się nie tytułem czy zawartością, tylko… wielkością – najpierw przeczytałem wszystkie małe i cienkie, aż dotarłem do dużych i grubych. I w takiej też kolejności później ustawiałem je na swojej półce. Chcę podkreślić, że podczas badań spotkaliśmy m.in. takich nauczycieli, którzy wiedzą, jak zachęcić swoich uczniów do czytania. Jeden z nich \"Krzyżaków” czytał z uczniami cały rok (!), fragment po fragmencie, pokazując poszczególne cząstki w kontekście współczesności. Uczniowie dopiero wtedy zaczynali z tego coś rozumieć i coś sobie z tego przyswajać. Okazuje się, że dla uczniów o wiele bardziej czytelny jest dobrze dobrany fragment trudnej lektury niż całość tekstu. Lektura gruba ich przeraża! Wśród nauczycieli w Polsce zazwyczaj panuje dziwny lęk przed czytaniem fragmentów dzieł, uważa się, że czytając tylko fragment, uczeń nie zrozumie się sensu całości. Zapomina się o tym, że kompetentny nauczyciel może wyjaśnić co należy. Tymczasem na przykład szkoła francuska opiera się wyłącznie na takim fragmentarycznym czytaniu, a dorosłych czytelników francuskich, tych rzeczywistych, jest cztery razy tyle co naszych.
• Pan jest zwolennikiem fragmentów?
- Uważam, że lepszy jest fragment faktycznie przeczytany przez ucznia niż poznawanie książki przez bryki lub streszczenie jej przez nauczyciela, umożliwiające w ogóle pracę na lekcji. A proszę sobie jeszcze wyobrazić dyskomfort, jaki odczuwa polonista, który zdaje sobie sprawę, że rozmawia z czterema rzeczywistymi czytelnikami, bo tyle stanowi wspomniane powyżej 14 proc. uczniów. Gdyby tam, gdzie to możliwe, przesunąć akcent na fragmenty, ten demoralizujący i uczniów, i nauczycieli stan można by zmienić, a także nie utrzymywać bezsensownej i szkodliwej szkolnej fikcji lekturowej. W badaniach pytaliśmy nauczycieli: \"Po co się czyta?”. Ku naszemu zaskoczeniu większość odpowiadała, że po to, aby zdobyć informacje. Myślę, że tę mentalność podświadomie przekazują uczniom, a ci, bardzo pragmatyczni, dochodzą do wniosku, że skoro te same informacje, fakty, o które będzie pytany na lekcji, zawarte na 400 stronach lektury, może zdobyć, czytając 5 stron bryku, to po ślęczeć nad tomiszczem? Na nowej maturze, nad którą pracuję, chcemy sprawdzać to, co w rzeczywistości zdobywa się dzięki długotrwałej lekturze, czyli jakość myślenia – słownictwo, sposób konstruowania wypowiedzi, radzenie sobie w sytuacjach problemowych. Nowy egzamin maturalny uczniowie będą zdawać w przyszłym roku. Mam wrażenie, że wtedy wybije godzina prawdy, gdyż nie będzie można jej zdać, nie czytając.
• Może wystarczy obejrzeć film, adaptację lektury?
- Po pierwsze, znajomość lektur z adaptacji filmowej jest też pewnego rodzaju zapośredniczeniem (przez wizję reżysera), a po drugie, jak pokazują nasze badania, uczniom też już się nie chce tracić czasu na poznawanie lektur z ekranu. Bryki są krótsze, ich pochłonięcie zajmuje mniej czasu niż oglądanie filmu, niekoniecznie ich interesującego (mają przecież bardzo dużą ofertę będącą poza kontekstem szkolnym).
• Badania są zakończone, wnioski wysnute. Co naukowcy radzą szkole?
- Nauczyciele dostaną za pośrednictwem Instytutu Badań Edukacyjnych 630 nowoczesnych narzędzi dydaktycznych, które mają im pomóc w ciekawy, nieschematyczny sposób nauczać. Ale najpierw będą musieli zajrzeć do podstawy programowej i zobaczyć, przy jakich okazjach je stosować, bo na razie niestety – to też wniosek z badań – jest słabo z realizacją zaleceń tego dokumentu. Wciąż zwyciężają schematy i przyzwyczajenia. Przykładowo, do 2009 roku \"Pan Tadeusz” był lekturą obowiązkową i w gimnazjum, i w liceum. Nowa podstawa programowa, z uwagi na to, o czym mówiłem wcześniej, przewiduje omawianie tej książki tylko w liceum – a więc raz, ale solidnie i ze zrozumieniem. Co pokazały badania? Otóż większość nauczycieli nie zrezygnowała z \"Pana Tadeusza” w gimnazjum. A przecież zyskaliby czas na omówienie czegoś zachęcającego do czytania, przygotowującego lekturę klasyki w liceum. Ponadto badania pokazują, że omawianie literatury klasycznej nie jest wolne od sztampy. Daliśmy gimnazjalistom do analizy fragment \"Balladyny”. Ku naszemu zaskoczeniu lepiej na pytania odpowiadały dzieci, które nie przerabiały jej wcześniej na lekcjach niż te, które ją omawiały. Te pierwsze, oceniając postawę moralną Balladyny i Aliny, pisały jak jeden mąż: \"Balladyna jest zła, Alina dobra”. Pozostałe nie powielały schematu, lecz wyprowadzały wnioski: \"Balladyna była zła, ale Alina ją prowokowała”. A czy nie tak jest w istocie?
• Wspominał pan, że w projekcie brali udział także rodzice badanych uczniów. Co wynika z rozmów z nimi?
- Jednym z interesujących nas aspektów był kapitał kulturowy i zależność między nim a czytelnictwem. Okazało się to, co podświadomie czuliśmy, ale teraz wiemy na pewno – poziom czytelnictwa i w ogóle wiedzy rośnie proporcjonalnie do liczby książek, która jest w domu. Po prostu kluczowy dla rozwoju dziecka jest czytający rodzic.
• Ale przecież można czytać na e-czytniku, słuchać e-booka i nie widzieć w domu regałów z książkami…
- Badane przez nas dzieci mają rodziców, którzy wyrośli na książce papierowej i mimo wszystko rzadko używają czytników, a książki w domu wciąż jeszcze trzymają. Ale na pewno badania robione za 10 lat trzeba będzie poprowadzić inaczej, uwzględniając nową sytuację kulturową.
• Czyli na czytelnictwo uczniów ma wpływ przede wszystkim dom, a nie szkoła?
- Tak, rzeczywiście ten wpływ jest rudymentarny. W tym względzie bezwzględnie sprawdza się behawiorystyczna koncepcja człowieka wywodząca się z psychologii fizjologicznej, według której dziecko, które widzi czytających rodziców, będzie czytać, jeśli widzi ich nieustannie oglądających telewizję, czytać nie będzie… I wtedy jedyna nadzieja w skutecznie promującej czytelnictwo strategii szkolnej. Choć oczywiście najlepiej, gdyby te dwa środowiska wzajemnie się wspomagały.
LOOK BOOK organizowane w lubelskiej Galerii Labirynt to niedzielne warsztaty dla dzieci (3-7 lat) inspirowane książką. Bohaterką każdego spotkania była inna, starannie dobierana lektura. Uczestnicy zajęć mogą się przekonać, że wystarczy odrobina fantazji, żeby móc się z książką dobrze bawić i pod jej wpływem tworzyć.
Z książkami sfotografowały się trzy panie pracujące w lubelskiej bibliotece w Centrum Kultury: Marta, Katarzyna i Maria. Wrzuciły zdjęcia na facebookowy profil biblioteki. W trzy dni zdjęcia z albumu \"Wypożyczajcie książki” obejrzało ponad 50 tys. użytkowników FB, o akcji napisały największe polskie portale kulturalne, a skrzynka pocztowa biblioteki jest pełna e-maili z gratulacjami. – Najpierw wybrałyśmy okładki, które pasowały do koncepcji sesji. Potem wybrałyśmy z nich te egzemplarze, które prezentują różnego rodzaju literaturę: popularną, biograficzną, muzyczną – tłumaczą bibliotekarki. – Tak by było różnorodnie i atrakcyjnie dla różnych czytelników.
\"Danie dla Mola” to konkurs literacko-kulinarny, ogłaszany przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Bychawie. Zadanie polega na odnalezieniu w dowolnej książce z literatury pięknej opisu przygotowywania lub delektowania smakiem jakiejś potrawy, napoju, deseru. Podczas finału literackie receptury są realizowane. W tym roku publiczność wybrała sernik, którego literacką recepturę odnaleźli pracownicy OSM w Bychawie w \"Rewersie” Andrzeja Barta.
W Lublinie działa Ośrodek Książki Obrazkowej (Filia 31 MBP ul. Braci Wieniawskich 5) gdzie między innymi można oglądać prace ilustratorów. Gośćmi galerii ośrodka byli na przykład: Bohdan Butenko, Józef Wilkoń, Grażyna Lange, Marta Nigerska czy Piotr Fąfrowicz. Twórcy, oprócz obecności na wernisażu – spotykają się z dziećmi na warsztatach. Oprócz tego OKO gromadzi i zamierza digitalizować stare książki dla dzieci
Anna Platto (1944 – 1995) kustosz biblioteczny i metodyk bibliotekarstwa dziecięcego patronuje nagrodzie przyznawanej od 1995 roku pracownikom bibliotek publicznych naszego województwa za szczególny wkład w pracę z dziećmi i młodzieżą oraz promocję czytelnictwa wśród młodych czytelników. Konkurs organizuje Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie w której Anna Platto pracowała.
Tegoroczna edycja festiwalu Miasto Poezji organizowanego w Lublinie od 2008 roku miała program składający się z ponad setki wydarzeń. Ludzi czytających wiersze i rozmawiających o wierszach można było spotkać niemal wszędzie. Przedsięwzięcie Ośrodka \"Brama Grodzka – Teatr NN” to okazja do rozmów o poezji, spotkań z poetami, ale też do przeprowadzania różnorodnych działań społeczno-artystycznych popularyzujących poezję. Uczestnikiem i organizatorem może być każdy!
We Włodawie czytelnicy w bibliotece nawet nocują. Kolejne edycje akcji \"Nocy z Andersenem” cieszą się powodzeniem. Wśród książek do 3 nad ranem albo i dłużej, potrafi siedzieć ponad setka młodych czytelników. \"Noce” są organizowane pod jakimś hasłem, lekturze towarzyszą różne atrakcje - konkursy, pokazy, zabawy integracyjne.
Spacer po mieście śladami \"Poematu o mieście Lublinie” Józefa Czechowicza to wieloletnia tradycja. Pomysł Ośrodka \"Brama Grodzka – Teatr NN” gromadzi w pierwszą lipcową pełnię księżyca ponad setkę osób, które zaopatrzone w tekst idą od Wieniawy aż na Wzgórze Czwartek. Przystanki i wspólna, głośna lektura fragmentów poematu to stałe elementy \"Spaceru z Czechowiczem” trasą Wędrowca, bohatera utworu.
Popularyzacja czytelnictwa i rozpowszechnienie utworów Zbigniewa Herberta przyświecało wiosennej akcji, którą organizowali w lubelskich autobusach uczniowie Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 im. Zbigniewa Herberta. Rozdawali zakładki osobom, które jadąc czytały książki. Na rozdawanych zakładkach były cytaty z utworów znanego poety i dramaturga. Był to jeden z elementów akcji społecznej Fundacji im. Zbigniewa Herberta oraz Klubu Herbertowskich Szkół.
Odczytanie \"Lokomotywy” Juliana Tuwima, pamiątkowe zdjęcie pod lubelskim Ratuszem oraz utworzenie żywego pociągu to elementy zeszłorocznego finału XII. Ogólnopolskiego Tygodnia Czytania Dzieciom. Organizatorzy zachęcali, by dzieci przyszły w strojach nawiązujących do postaci z wierszy Tuwima lub miały portrety poety.
(reda, kmo, am)
\"Dydaktyka literatury i języka polskiego w gimnazjum w świetle nowej podstawy programowej”. Region III – realizowany był przez Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II na zamówienie Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie od 2012 roku. Podsumowanie w formie ogólnopolskiej konferencji zaplanowano na luty przyszłego roku. KUL badaniem objął pięć województw: mazowieckie, lubelskie, świętokrzyskie, podkarpackie, małopolskie. W sumie około 180 szkół. Wartość zamówionych badań przez IBE to 3 873 762 zł brutto.
Czytanie to poważna sprawa. Przeczytaj
Rozmowa z prof. Sławomirem Jackiem Żurkiem.
- 25.07.2014 17:03

kierownik Katedry Dydaktyki Literatury i Języka Polskiego oraz Pracowni Literatury Polsko-Żydowskiej KUL; zastępca kierownika zespołu badawczego \"Dydaktyka literatury i języka polskiego w gimnazjum w świetle nowej podstawy programowej”. W latach 2008-2009 koordynował w Ministerstwie Edukacji Narodowej prace nad nową podstawą programową kształcenia ogólnego w zakresie bloku przedmiotów \"Kultura i język polski”. Obecnie pracuje w zespole Centralnej Komisji Egzaminacyjnej zajmującym się zmianami na maturze od roku 2015. Jest członkiem Komisji Edukacji Szkolnej i Akademickiej Komitetu Nauki o Literaturze Polskiej Akademii Nauk (Małgorzata Awiorko)
Reklama












Komentarze