Jak złapać burzę za rogi
Najfajniej podobno jest w samym środku. Dookoła pioruny i grzmoty. Wszędzie ciemno. Nie wiadomo, co za chwilę się stanie.
- 07.08.2008 13:43
Adrenalina. I zdjęcia, których potem wszyscy zazdroszczą. Zdjęcia burzy od środka
- Co mnie w tym kręci? To trudne pytanie. Chyba wszystko. Burze to coś innego. Coś mrożącego krew w żyłach, a jednocześnie niezwykle ciekawego - mówi Łukasz Koczkodaj ze Świdnika, założyciel Grupy Meteo. Tak nazywają siebie pasjonaci meteorologii i wszystkiego, co z nią związane. A zwłaszcza burz, piorunów, grzmotów, tornad i trąb powietrznych.
Pomysł na stworzenie grupy łowców burz zrodził się kilka lat temu. Oczywiście na bazie amerykańskich łowców tornad i trąb powietrznych. W Polsce tornad nie ma. Ale burze są. I to coraz częściej, coraz większe i coraz ciekawsze.
Najpierw powstali Polscy Łowcy Burz, pierwsza polska grupa zajmująca się anomaliami pogodowymi. - Potem wyniknęły małe spory i się rozstaliśmy - wspomina Koczkodaj. - Razem z grupą kilku przyjaciół zrobiliśmy własną ekipę:
Grupę Meteo - Łowców Burz. Dziś grupa liczy sobie już ok. 40 osób z całej Polski.
- Głównie uczniów i studentów, dla których meteorologia to wielka przygoda i pasja - dodaje Koczkodaj. - Cały czas się rozkręcamy. Właśnie załatwiamy wszelkie formalności potrzebne do tego, żebyśmy mogli oficjalnie zarejestrować się jako stowarzyszenie. To nam pomoże w dalszej działalności.
Plany są ambitne. - W Polsce coraz częściej słyszy się o silnych burzach, a nawet tornadach czy jak to częściej bywa trąbach powietrznych czy piaskowych diabłach - czytamy na stronie internetowej organizacji. - Jednak nie ma w naszym kraju systemu ostrzegania przed takimi zagrożeniami. Miejmy nadzieję, że nasze działania pomogą taki system stworzyć.
- Chcemy uruchomić wielki portal pogodowy, na którym będziemy umieszczali wszelkiego rodzaju informacje na temat anomalii, zapowiadanych zjawisk, spodziewanych klęsk, ale też tego, co już się wydarzyło - wylicza Koczkodaj.
Do tego wszystkiego potrzeba dokładnych badań, pomiarów i dokumentacji. Stąd chęć współpracy z Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej, a także z naukowcami akademickimi, również z lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
- Marzy nam się własny sprzęt z prawdziwego zdarzenia: urządzenia pomiarowe, komputery czy sprzęt do rejestracji anomalii - mówi szef łowców. - Taki, jak często można oglądać na filmach o amerykańskich łowcach tornad. Oni mogą wyznaczyć burzę co do metra i minuty, a potem znaleźć się w jej środku.
Po co? Żeby zrobić świetny film, genialne zdjęcia. - Ale przede wszystkim, żeby wykonać dobre pomiary - wyjaśnia Koczkodaj. - Dzięki nim będziemy więcej wiedzieli o zjawiskach atmosferycznych. Choćby o burzach czy trąbach powietrznych: gdzie i jak powstają, kiedy się ich spodziewać.
To z kolei umożliwi szybkie informowanie ludzi o nadchodzącym zagrożeniu. Bo taki ma być główny cel i zadanie polskich łowców burz.
Na razie, z powodu ograniczonych możliwości sprzętowych, pasjonaci meteorologii ograniczają się do filmowania i fotografowania burz i innych anomalii. W poniedziałek kilku łowców dokumentowało burzę, która przeszła przez Lubelszczyznę i wyrządziła tak duże szkody (60 tys. mieszkańców bez prądu, 30 zerwanych dachów, setki przewróconych drzew).
- Z kolei ja robiłem zdjęcia ciekawej burzy, która w zeszłym tygodniu była w Kazimierzówce. Była naprawdę fajna - mówi Koczkodaj. - I już nie mogę się doczekać następnej.
Reklama













Komentarze