Znamy pierwszego półfinalistę turnieju w Katarze. Chorwacja walczyła do końca i wyrzuciła za burtę mundialu głównego faworyta – Brazylię. Luka Modrić i spółka przegrywali od 105 minuty, ale w końcówce doprowadzili do wyrównania i rzutów karnych. A w serii jedenastek pokonali „Canarinhos” 4:2.
W pierwszej połowie Chorwacja potrafiła trzymać faworyzowanego przeciwnika na dystans. A w 12 minucie sama miała niezłą okazję. Josip Juranović, czyli były gracz Legii Warszawa dobrze wyprowadził piłkę, zagrał na prawe skrzydło i niewiele zabrakło, żeby sam wykończył jeszcze akcję. Nieczysto w futbolówkę trafił też Ivan Perisić i skończyło się tylko na strachu brazylijskich kibiców.
Co działo się po drugiej stronie boiska? Kilka razy Vinicius zagrał „na ścianę” z Neymarem, ale brakowało wykończenia. Właśnie taka akcja miała miejsce w 20 minucie jednak gracz Realu Madryt został zablokowany. I do przerwy goli nie było.
Drużyna Tite na drugą część spotkania wyszła jednak z dużo większym animuszem. I od razu rywale znaleźli się w tarapatach.
W 48 minucie znowu Vinicius zagrał z Neymarem i ten drugi powinien wyłożyć piłkę koledze. Zawodnik PSG sam chciał jednak wpisać się na listę strzelców i został zablokowany. Vinicius po fatalnym wybiciu przeciwników przejął futbolówkę tuż pod bramką, ale Dominik Livaković dopadł do rywala i odbił jego uderzenie.
W kolejnych minutach golkiper pokazał, że jest jednym z najlepszym piłkarzy na swojej pozycji, jeżeli chodzi o mistrzostwa w Katarze. Najpierw poradził sobie ze strzałem Neymara, w sytuacji sam na sam. A później w podobnych okolicznościach wygrał także pojedynek z Lucasem Paquetą.
W 76 minucie Livaković po raz kolejny skrócił kąt i nie dał się zaskoczyć Neymarowi. Efekt? Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W pierwszej części wydawało się, że będzie 0:0. Tymczasem w jedynej, doliczonej minucie Neymar w końcu pokazał próbkę swoich możliwości. Zagrał dwie „klepki” z kolegami, wpadł w pole karne przed jednym z obrońców, minął bramkarza i uderzył pod poprzeczkę na 1:0.
W tym momencie pewnie wszyscy myśleli, że jest już po zawodach. Inne zdanie na ten temat mieli jednak Chorwaci, którzy grali do samego końca. W 117 minucie zostali za to nagrodzeni.
Po akcji rezerwowych udało się wyrównać. Z prawego skrzydła w szesnastkę podawał Mislav Orsić, a Allisona pokonał Bruno Petković. Trzeba jednak dodać, że ten drugi miał sporo szczęścia, bo rykoszet od jednego z obrońców wyraźnie zmylił bramkarza Brazylii. Końcówka nie przyniosła już zmiany wyniku i Chorwacja szykowała się na drugi z rzędu konkurs rzutów karnych. A trzeba dodać, że na poprzednim mundialu również dwa razy zwycięsko wychodziła z serii jedenastek.
I znowu wszystko od początku układało się po myśli drużyny Zlatko Dalicia. Nikola Vlasić trafił do siatki, a Livaković zatrzymał strzał Rodrygo. Chorwaci się nie mylili, a w czwartej kolejce w słupek trafił Marqunhos i wicemistrzowie świata sprzed czterech lat znowu znaleźli się w strefie medalowej. O finał zagrają z lepszym, z pary: Argentyna – Holandia.
Chorwacja – Brazylia 1:1 (0:0, 0:0, 0:1), rzuty karne 4:2
Bramki: Petković (117) – Neymar (105+1).
Rzuty karne: 1:0 Nikola Vlasić * 1:0 Rodrygo (Dominik Livaković broni) * 2:0 Lovro Majer * 2:1 Casemiro * 3:1 Luka Modrić * 3:2 Pedro* 4:2 Mislav Orsić* 4:2-Marquinhos (słupek)
Chorwacja: Livaković – Juranović, Lovren, Gvardiol, Sosa (110 Budimir), Modrić, Brozović (114 Orsić), Kovavić (106 Majer), Pasalić (72 Vlasić), Kramarić (72 Petković), Perisić.
Brazylia: Alisson – Eder Militao (106 Alex Sandro), Marquinhos, Thiago Silva, Danilo, Lucas Paqueta (106 Fred), Casemiro, Raphinha (56 Antony), Neymar, Vinicius Junior (64 Rodrygo), Richarlison (84 Pedro).