Reklama
Co poseł ma we krwi?
Piją, palą, ćpają. Kto? Polscy politycy, posłowie i samorządowcy. Nie wszystkich spotka za to kara.
- 27.11.2008 21:25
Elżbieta Kruk, poseł PiS z Lublina, na długo zapamięta zdarzenia z ubiegłego piątku. Otoczona przez dziennikarzy i kamerzystów odpowiadała, czy przyszła do sejmu pijana.
- Czy ja nie jestem w stuprocentowej formie? Czy jestem w stanie wskazującym? Proszę mnie zbadać alkomatem i będzie miała pani odpowiedź, a jak nie, to spotkamy się w sądzie.
Dopytywana przez dziennikarzy posłanka stwierdziła: Potrafię pracować dobrze, potrafię coś tam, coś tam. Dziwią mnie takie właśnie zachowania.
Na kilka dni w mediach rozgorzała dyskusja: poseł powinna być ukarana czy nie? Politycy mogą mieć chwilę słabości czy powinni być czyści jak łza? Dziennikarze dopuścili się linczu, czy działali jak w dobrej wierze?
Na razie wiadomo, że PiS nie zamierza ukarać posłanki, ani kierować sprawy do komisji etyki poselskiej. Sama zainteresowana telefonu zaś nie odbiera.
To, oczywiście, nie pierwszy przypadek, kiedy zachowanie polityka wskazuje na to, że wcześniej wypił niejeden kieliszek. Głośna była sprawa lidera lubelskiej Samoobrony, posła Józefa Żywca. Latem 2003 roku bawił się na imieninach u puławskiego działacza SLD. Pijany wsiadł do samochodu i rozbił się na drzewie w miejscowości Kolonia Góra Puławska. Miał we krwi 2,6 promila.
Więcej jest przypadków, kiedy notable są podejrzewani o pracę pod wpływem alkoholu. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski chwiał się nad grobami polskich żołnierzy w Charkowie (dopiero po latach przyznał się, że przed uroczystością pił alkohol).
We wrześniu ubiegłego roku chwiał się i miał kłopoty z mówieniem podczas wykładu w Kijowie. Miesiąc później wyraźną niedyspozycję tłumaczył lekami na chorobę przywiezioną z Filipin.
Poseł Janusz Palikot (PO) domagał się spowiedzi od prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Coś z naszego podwórka: podczas sesji rady miasta w Lublinie w wigilię sylwestra 2003/2004 r. Jacek Gallant, opozycyjny radny, zażądał przebadania ówczesnego prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego.
- Jego swobodne zachowanie, chodzenie po sali, zagadywanie, kpienie z radnych wskazywało, że jest nietrzeźwy - tłumaczył. Pruszkowski wyszedł z budynku ratusza. Później tłumaczył, że zrobił to przed wnioskiem Gallanta, a zarzuty są bzdurne.
Kilka miesięcy temu dziennikarze \"Gazety Wyborczej” przyłapali wicemarszałka Sławomira Sosnowskiego (PSL) w gabinecie w Urzędzie Marszałkowskim przy koniaku z dwoma radnymi wojewódzkimi. Sosnowski tłumaczył, że pili radni, a on miał w szklance herbatę. Marszałek Krzysztof Grabczuk (PO) upomniał słownie kolegę z zarządu.
Kiedy zwykły śmiertelnik przyjdzie pijany do pracy i szef zauważy jego stan, sprawa jest jasna. - Jeśli pracodawca ma uzasadnione podejrzenie, że pracownik jest pod wpływem alkoholu, nie może dopuścić go do pracy. Pracownik dobrowolnie poddaje się badaniu na zawartość alkoholu we krwi. Jeśli odmówi, to pracodawca powinien zbierać inne dowody lub świadków jego zachowania. Pijanemu pracownikowi grozi upomnienie, nagana, kara pieniężna lub zwolnienie z pracy - szczegółowo wyjaśnia Marcin Obłoza, specjalista sekcji prawnej w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Lublinie.
Osoba, która podejmuje pracę, będąc pod wpływem alkoholu popełnia wykroczenie. - Pracodawca może sam wnioskować do sądu grodzkiego o ukaranie, może też wezwać policjantów - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie.
- Bezwzględnie przestrzegałem zasady: osoba, która przyszła do mojej firmy po alkoholu, była zwalniania dyscyplinarnie - stwierdza Janusz Palikot, kiedyś biznesmen (miał m.in. fabrykę win). Palikot twierdzi, że poseł Kruk powinna zrezygnować z mandatu. - Rozum powinien jej podpowiedzieć takie zachowanie.
Teraz przed każdymi wyborami dziennikarze będą przypominali jej, co robiła w sejmie. Doszło to niewyobrażalnej kompromitacji.
- Słabość mogła się przydarzyć każdemu. Człowiek może wypić kieliszek lub dwa bo ma słaby dzień. Jeśli to był jednorazowy przypadek, to przymknął bym na niego oko. Ja walczyłbym ze zjawiskiem, które jest coraz bardziej powszechne i groźne - mówi prof. Stanisław Michałowski z Wydziału Politologii UMCS. I tłumaczy: Posłom nie grozi odpowiedzialność karna za picie, ale wyborcy wyciągną konsekwencje. Tak zrobili z Lepperem i Samoobroną. Spaść z piedestału to chyba największa kara dla polityka. Dlatego media powinny nagłaśniać takie przypadki. W końcu od kogo mamy wymagać etycznego zachowania jak nie, od posłów?
Największe konsekwencje picia alkoholu w Lublinie może ponieść Andrzej Lepper, dawny wicepremier i lider Samoobrony. W 2002 roku gościł w lubelskim ośrodku szkoleniowym Samoobrony. Według świadków, spotkanie z działaczami zakończyło się libacją. Pijany Lepper usiłował zmusić do seksu Agnieszkę K., ówczesną szefową lubelskiej młodzieżówki partii. Kobieta odmówiła. To m.in. dzięki jej zeznaniom Lepper został oskarżony w tzw. seksaferze.
Ale idzie nowe: kilka dni temu policjanci zatrzymali do rutynowej kontroli drogowej 32-letniego przewodniczącego zachodniopomorskiego sejmiku oraz o rok młodszego członka zarządu powiatu polickiego (obaj z PO). Okazało się, że samorządowcy mają w samochodzie marihuanę i amfetaminę, a jeden z nich prowadził naćpany. Usłyszeli prokuratorskie zarzuty i wylecieli z partii. Palikot mówił dziennikarzom: Sam mam inny stosunek do tego typu używek, lecz prawo obowiązuje.
Premier Donald Tusk w maju zdobył się na wyznania o nieznanych faktach ze swojego życiorysu. - Paliłem marihuanę, ale to był młodzieńczy wybryk - przyznał premier, po czym zaraz kategorycznie dodał: Wszystkie narkotyki są złem.
Tymczasem Palikot w wywiadzie dla lipcowego \"Playboya” stwierdził, że trawkę \"można by chyba zalegalizować”. Na tym nie koniec. Nieco wcześniej zdradził receptę na to, żeby Polska była bardziej przyjemna. - Kaczyński, Gosiewski, Macierewicz powinni codziennie zapalić skręta. Byłoby przyjemniej niż wtedy, kiedy oni zupełnie na trzeźwo komentują rzeczywistość w naszym kraju.
Reklama













Komentarze