Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sąsiadka odcięła nam drogę do domu!

Ośmioosobowa rodzina z Kiełczewic nie ma dostępu do swojej posesji. Sąsiadka ogrodziła swoją działkę, zamykając dojazd od ulicy do domu państwa Partyków. Teraz dzieci Partyków chodzą do szkoły naokoło, a pan Andrzej do pracy jeździ przez pole.
Ośmioosobowa rodzina z Kiełczewic Dolnych ma odcięty dojazd do drogi głównej od swojego domostwa. Powód? Sąsiadka zagrodziła teren i postawiła bramę. Rodzina przez kilkanaście lat korzystała z drogi, która przechodzi przez działkę państwa Koniecznych. Korzystała do lipca. - W czerwcu sąsiadka przyniosła nam pismo, z którego wynikało, że zamyka nam drogę - mówi Andrzej Partyka. W piśmie sąsiadka oświadczyła, że zamyka dotychczasową drogę, która jest jej własnością. Zaznaczyła, że droga będzie przejezdna do 1 lipca 2008 r., a po tym terminie zostanie zamknięta bramą. I tak się stało. Państwo Partykowie mają sześcioro dzieci. - Teraz piątka dzieci w wieku szkolnym musi przechodzić za stodołą, aby dojść do drogi głównej i dostać się do szkoły - mówi ojciec rodziny. Pan Andrzej również musi jeździć samochodem przez pola, aby dostać się do szosy. Rodzina została całkowicie odcięta od drogi głównej. - Teraz można się dostać do nas przez działkę sąsiada lub przez pole - mówi pani Katarzyna Partyka. Pan Andrzej uważa, że sąsiadka zrobiła to bezprawnie. - Prosiliśmy sąsiadów, aby zdjęli ogrodzenie, ale oni nawet nie chcą o tym słyszeć. Dlaczego bezprawnie zablokowali nam wyjazd? - Bo to jest moja działka i nie ma dyskusji! - kłapnęła słuchawką Mieczysława Konieczna, która ogrodziła drogę, gdy poprosiliśmy ją o przedstawienie swych racji w sąsiedzkim sporze. Mieszkańcy Kiełczewic Dolnych, do których dotarliśmy, na temat praw własności do spornej działki mają odmienne zdanie. Twierdzą że droga była \"od zawsze” i że Konieczna zagrodziła ją przez mściwość. - Odnalazłem akt własności z 1961 roku - mówi pan Andrzej. - Według tego aktu działka, na której znajduje się droga, należała do mojego ojca. Starostwo nie chce nam pomóc. Bo w papierach w starostwie panuje taka paranoja, że nie wiem, kiedy dojdziemy ładu z tym wszystkim. Gdyby teść żył, może byłoby inaczej. - Mamy prawnika i będziemy walczyć o drogę - mówi ze łzami w oczach Katarzyna Partyka. - Droga powinna być przywrócona - uważa Edward Stępień, sołtys Strzyżewic.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama