Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Chłopak, który ma marzenia

Ma osiemnaście lat i porażenie mózgowe. Ale zmaga się nie tylko z chorobą. Najgorszy jest brak ludzkiej życzliwości i zrozumienia. - Na szczęście, mam też przy sobie ludzi, którzy mnie wspierają, pomagają i kochają - pociesza się chłopak
Historia 18-latka z gminy Żyrzyn (pow. puławski) tylko potwierdza, że osoby niepełnosprawne nie mają lekkiego życia. Muszą zmagać się nie tylko z własnymi słabościami, ale też kłodami rzucanymi im pod nogi przez otoczenie. - Jest ciężko. Powiat i gmina pomagają nam, jak mogą, ale to wszystko za mało - mówi pani Hanna, matka Damiana. Jej zdaniem, wszystkiemu winna jest zła polityka. Przy obecnej ciężko jest pozyskać pieniądze dla osób niepełnosprawnych. - Syn był tylko cztery razy w życiu, sanatorium, a powinien co najmniej dwa razy w roku - tłumaczy kobieta. Teraz czekają półtora roku na kolejny wyjazd. Są na liście rezerwowej. Koszt pobytu na turnusie wynosi ok. 4 tys. zł. Część kwoty finansuje im Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Puławach. Resztę muszą wysupłać z własnej kieszeni. Nie stać ich. - Mam tylko 500 zł renty - dodaje. Leczenie poprzez kontakt z końmi to ulubiona forma rehabilitacji Damiana. Niestety, korzysta z niej sporadycznie. - Jak byliśmy na takich zajęciach w Mielnie, to syn był bardzo zadowolony. Widać, że jest mu to bardzo potrzebne. To jednak daleki i kosztowny wyjazd - tłumaczy pani Hanna. W Polsce jest bardzo mało takich ośrodków. W powiecie puławskim jeden; w Kęble. - Ale nigdy tam nie byliśmy. Po prostu nie mamy jak dojechać. Damian dojeżdża do szkoły raz w tygodniu. Ma nauczanie indywidualne. Teraz jest już lepiej. Z pieniędzy pozyskanych z programu \"Uczeń na wsi” gmina Żyrzyn zakupiła odpowiedni samochód do przewozu niepełnosprawnych. Ale wcześniej to była droga przez mekę. - Jeździliśmy \"emką”. To był stres dla syna i dla mnie. Kilka razy zostaliśmy przycięci w drzwiach - opowiada pani Hanna. Damian dodaje, że nie ma niskopodłogowych autobusów. - I nikt nie pomoże wsiąść. Jak byliśmy w Mielnie było zupełnie inaczej. Tam kierowca sam wysiadł, żeby pomóc mi dostać się do środka. W szkole też nie jest różowo. Przeszkadzają bariery architektoniczne. Brakuje podjazdów, barierek do przytrzymywania się. Ale tu pomocną dłoń wyciągną koledzy. Gorzej z nauką. Choroba sprawia, że Damian ma zaburzenia zdolności manualnych. To oznacza problemy z pisaniem. Tymczasem za rok czeka go matura. W tym obowiązkowy egzamin z matematyki. Tego boi się najbardziej. - Nie wiem, jak sobie z tym poradzi - martwi się matka 18-latka. Droga przez mękę Kolejny problem to droga przy domu, którą w czasie roztopów nie można przejść suchą nogą. Niedawno gmina zdecydowała się na zrobienie tam asfaltu. Wtedy jednak odezwały się krytyczne głosy mieszkańców z innej ulicy zarzucające prywatę wójtowi, który mieszka w pobliżu. Nikt nie pomyślał o niepełnosprawnym chłopaku. - Drogi potrzebne są wszędzie. A ta jest koszmarna. Dziwię się, że ci ludzie nie mają dla nas żadnego współczucia - zżyma się 18-latek. - Przecież to nasi sąsiedzi. Znają sytuację. Nie rozumieją tego, że muszę pokonywać tę drogę codziennie. I nie na nogach. Tylko z chodzikiem albo na wózku... Pasje W czasie wolnym od nauki Damian ćwiczy w domu na rowerze. Średnio po dwie godziny dziennie. Jego pasją jest malowanie. - Interesuję się sztuką - wyjaśnia. Na ścianach domu wiszą jego obrazy wykonane techniką pastelową. Na jednym z nich jest kościół w Żyrzynie. Zamiłowanie zaczęło się już w szkole podstawowej. I zostało do dziś. Zaszczepił je tajemniczy artysta o inicjałach A.M. Tajemniczy, bo chłopak nie chce zdradzić jego nazwiska. - Jest słynny. W Kazimierzu ma galerię - wyjawia tylko. I marzenia Pierwsze. Rozbudować dom, żeby można było wstawić sprzęt rehabilitacyjny m.in. do masażu wirowego wodą. Na razie, dzięki dofinansowaniu puławskiego PCPR, udało się tylko zrobić łazienkę. W domu do zagospodarowania jest jednak poddasze. Na wszystko potrzeba, oczywiście, pieniędzy. Drugie. Ćwiczyć taniec towarzyski na wózku. Próbował już tańczyć. Ale w pobliskich Puławach nie ma takich zajęć. A w całym powiecie odpowiednich instruktorów. Trzeba jechać do Lublina. A to już za daleko... Trzecie. Korzystać swobodnie z hipoterapii. Czwarte. Wyjechać wreszcie do sanatorium. Na razie to odległa perspektywa. Ale Damian się nie poddaje. - Może nie wszystko mam, ale nie brakuje mi najważniejszego. Ludzi, którzy mnie wspierają, pomagają i kochają.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama