Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kiedy ludzie ciągną językami po ziemi

Cały tydzień pracy czekają na weekend. Dla jednych to sposób na odreagowanie stresu. Dla innych okazja zaprezentowania z dumą pielęgnowanego latami skarbu.
Jeszcze inni przedłużają sobie w ten sposób młodość. Ale tego nie da się opisać: trzeba wsiąść na motor, przekręcić manetkę i dodać gazu. - Za ścigaczami nie przepadam, ale gdy widzę dobrego Choppera, nogi miękną w kolanach - mówi Sasza Krajewski z Zamościa. - Po prostu mnie to kręci. Ciężko byłoby mu ustać w ubiegłą sobotę w Zwierzyńcu. Wyjątkowy, pierwszy Wiosenny Zlot Motocyklistów, mimo dwóch konkurencyjnych imprez (m. in. w Bieszczadach), ściągnął około 500 bardzo różnych i rzadko spotykanych maszyn. Wychodził właśnie z wojska, nadarzyła się okazja i kupił motor. - Nie szaleję specjalnie za motorami. Po prostu kupiłem i jest - mówi skromnie Jarosław Czochra ze Zwierzyńca. - To Sokół 1000 CWS M111, od wojny cały czas na chodzie. Wszystkie części oryginalne. Do mnie należało tylko malowanie - mówi, tym razem nie ukrywając dumy. Motor ma boczny wózek, na którym osadzony jest karabin maszynowy Browning 28. Był produkowany w latach 1934 - 39 na potrzeby wojska. Wśród uczestników zlotu wzbudza ogromne zainteresowanie. Niewiele takich maszyn pozostało i to w takim stanie. To rzadka okazja, żeby mu się przyjrzeć. - Na zloty nie jeżdżę, bo się nie opłaca. Tylko jak zlot jest na miejscu lub w okolicach - mówi Czochra. - Ludzie ciągną językami po ziemi za takim motorem, jak ten - kwituje Marek Siemczyk. Marek robi specjalizację z chirurgii. Jego sposób na stres związany z pracą to Yamaha Buldog o pojemności 1100. - Kupiłem go, bo jest duży i ja jestem duży. Pasujemy do siebie - śmieje się. - Na zlocie jestem po raz pierwszy i jest świetnie. Przyjechałem spotkać się ze znajomymi z klubu Harleya. U mnie Harley będzie następny, to naturalna kolej rzeczy - dodaje. U Roberta Zymona, na co dzień również chirurga, zadecydował przypadek, choć ściśle związany z jego profesją. - Na początku był Junak, potem długo, długo nic... Aż do dnia, kiedy zacząłem rozmawiać z pacjentem, który miał motor Royal Enfield - wspomina. - Od słowa do słowa, zaczął mi go pożyczać i tak zaczęło za mną chodzić. Chciałem znaleźć odskocznię i znalazłem. Teraz jeździ, stylizowanym na wersję z lat ‘50 Harley\'em Heritage Softile. - Nie ma to jak po dyżurze wskoczyć na motor i odetchnąć - zapewnia. - Już ojciec zaszczepił u mnie i u brata żyłkę do jednośladów. Nie mieliśmy auta, za to dwie Jawy 250 i 175 - wspomina Wojciech Sirko z Zamościa. - Teraz nasza córka też już się odgraża, że chce robić prawo jazdy na motor. Ale najpierw matura - wtrąca żona, Ewa Sirko. - Non stop jeżdżę od 8 lat, a motory zmieniałem sześciokrotnie. Miałem dwie Hondy VTX, Hondę Pan european, BMW K1200 LT - dodaje Wojciech. Każdą wolną chwilę spędza w garażu. Wszystkie motocykla remontował sam. - Motory to duże zabawki dla dużych chłopców - żartuje. - Korzystam z pasji męża i dużo z nim jeżdżę. Byliśmy na Węgrzech i Słowacji. Trwa remont BMW, którym wybieramy się do Chorwacji - planuje Ewa Sirko. Jej mąż uważa, że po motorze można poznać charakter człowieka. - Zaczynałem, jak wielu, od Junaków. Po długiej przerwie wróciłem do swojej pasji i jeżdżę od 10 lat. Miałem między innymi dwie Yamahy Roadstar i Dragstar - opowiada Leszek Bieniek z Końskowoli. Teraz ma Harley\'a Elektrę, który zwraca uwagę kunsztownymi malunkami. - Ten motor jest już tak dopieszczony, że nie zamierzam go zmieniać. Na obrazach jest historia \"Dzikiego Billa” Hickoka. \"Dziki Bill” był szeryfem i hazardzistą, prawdziwą legendą Dzikiego Zachodu. - Miał żelazną zasadę: zawsze siadał do gry plecami do ściany. Raz usiadł tyłem do wyjścia - opowiada Bieniek. - I dostał kulę w plecy od tchórzliwego Jacka McCalla. Między innymi ta scena przedstawiona jest na malunkach. Na tylnym błotniku jest list gończy za mordercą, a nieco wyżej rozdanie, jakie miał w ręku Bill - pokazuje Bieniek. Od tamtej pory zwane \"ręka umarlaka”. Dwa asy i dwie ósemki: trefl i pik. Piąta karta pozostała zagadką… Amazonki Coraz więcej kobiet dosiada stalowych rumaków. - Obalamy mity. W obecnych czasach trudno mówić, że to jest dla mężczyzn, a tamto dla kobiet - mówi Edyta Szczęch-Jajuga, szefowa Towarzyskiego Klubu Motocyklowego Pracowników i Klientów PKO BP, jeden z organizatorów zlotu w Zwierzyńcu. - W klubie na stu członków, prawie połowa to panie. Pełne równouprawnienie. Myślę, że kobieta na motocyklu kojarzy się z kobietą spełnioną i niezależną. Jej motor to Yamaha V Star. Zmniejszone gabaryty i moc sprawia, że jest dobrze dopasowany do kobiet.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama