Reklama
Kiedy ludzie ciągną językami po ziemi
Cały tydzień pracy czekają na weekend. Dla jednych to sposób na odreagowanie stresu. Dla innych okazja zaprezentowania z dumą pielęgnowanego latami skarbu.
- 30.04.2009 10:43
Jeszcze inni przedłużają sobie w ten sposób młodość. Ale tego nie da się opisać: trzeba wsiąść na motor, przekręcić manetkę i dodać gazu.
- Za ścigaczami nie przepadam, ale gdy widzę dobrego Choppera, nogi miękną w kolanach - mówi Sasza Krajewski z Zamościa. - Po prostu mnie to kręci.
Ciężko byłoby mu ustać w ubiegłą sobotę w Zwierzyńcu. Wyjątkowy, pierwszy Wiosenny Zlot Motocyklistów, mimo dwóch konkurencyjnych imprez (m. in. w Bieszczadach), ściągnął około 500 bardzo różnych i rzadko spotykanych maszyn.
Wychodził właśnie z wojska, nadarzyła się okazja i kupił motor. - Nie szaleję specjalnie za motorami. Po prostu kupiłem i jest - mówi skromnie Jarosław Czochra ze Zwierzyńca. - To Sokół 1000 CWS M111, od wojny cały czas na chodzie. Wszystkie części oryginalne. Do mnie należało tylko malowanie - mówi, tym razem nie ukrywając dumy.
Motor ma boczny wózek, na którym osadzony jest karabin maszynowy Browning 28. Był produkowany w latach 1934 - 39 na potrzeby wojska. Wśród uczestników zlotu wzbudza ogromne zainteresowanie. Niewiele takich maszyn pozostało i to w takim stanie. To rzadka okazja, żeby mu się przyjrzeć. - Na zloty nie jeżdżę, bo się nie opłaca. Tylko jak zlot jest na miejscu lub w okolicach - mówi Czochra.
- Ludzie ciągną językami po ziemi za takim motorem, jak ten - kwituje Marek Siemczyk.
Marek robi specjalizację z chirurgii. Jego sposób na stres związany z pracą to Yamaha Buldog o pojemności 1100. - Kupiłem go, bo jest duży i ja jestem duży. Pasujemy do siebie - śmieje się. - Na zlocie jestem po raz pierwszy i jest świetnie. Przyjechałem spotkać się ze znajomymi z klubu Harleya. U mnie Harley będzie następny, to naturalna kolej rzeczy - dodaje.
U Roberta Zymona, na co dzień również chirurga, zadecydował przypadek, choć ściśle związany z jego profesją. - Na początku był Junak, potem długo, długo nic... Aż do dnia, kiedy zacząłem rozmawiać z pacjentem, który miał motor Royal Enfield - wspomina. - Od słowa do słowa, zaczął mi go pożyczać i tak zaczęło za mną chodzić. Chciałem znaleźć odskocznię i znalazłem.
Teraz jeździ, stylizowanym na wersję z lat ‘50 Harley\'em Heritage Softile. - Nie ma to jak po dyżurze wskoczyć na motor i odetchnąć - zapewnia.
- Już ojciec zaszczepił u mnie i u brata żyłkę do jednośladów. Nie mieliśmy auta, za to dwie Jawy 250 i 175 - wspomina Wojciech Sirko z Zamościa. - Teraz nasza córka też już się odgraża, że chce robić prawo jazdy na motor. Ale najpierw matura - wtrąca żona, Ewa Sirko.
- Non stop jeżdżę od 8 lat, a motory zmieniałem sześciokrotnie. Miałem dwie Hondy VTX, Hondę Pan european, BMW K1200 LT - dodaje Wojciech. Każdą wolną chwilę spędza w garażu. Wszystkie motocykla remontował sam.
- Motory to duże zabawki dla dużych chłopców - żartuje. - Korzystam z pasji męża i dużo z nim jeżdżę. Byliśmy na Węgrzech i Słowacji. Trwa remont BMW, którym wybieramy się do Chorwacji - planuje Ewa Sirko. Jej mąż uważa, że po motorze można poznać charakter człowieka.
- Zaczynałem, jak wielu, od Junaków. Po długiej przerwie wróciłem do swojej pasji i jeżdżę od 10 lat. Miałem między innymi dwie Yamahy Roadstar i Dragstar - opowiada Leszek Bieniek z Końskowoli. Teraz ma Harley\'a Elektrę, który zwraca uwagę kunsztownymi malunkami. - Ten motor jest już tak dopieszczony, że nie zamierzam go zmieniać. Na obrazach jest historia \"Dzikiego Billa” Hickoka.
\"Dziki Bill” był szeryfem i hazardzistą, prawdziwą legendą Dzikiego Zachodu. - Miał żelazną zasadę: zawsze siadał do gry plecami do ściany. Raz usiadł tyłem do wyjścia - opowiada Bieniek. - I dostał kulę w plecy od tchórzliwego Jacka McCalla. Między innymi ta scena przedstawiona jest na malunkach. Na tylnym błotniku jest list gończy za mordercą, a nieco wyżej rozdanie, jakie miał w ręku Bill - pokazuje Bieniek. Od tamtej pory zwane \"ręka umarlaka”. Dwa asy i dwie ósemki: trefl i pik. Piąta karta pozostała zagadką…
Amazonki
Coraz więcej kobiet dosiada stalowych rumaków. - Obalamy mity. W obecnych czasach trudno mówić, że to jest dla mężczyzn, a tamto dla kobiet - mówi Edyta Szczęch-Jajuga, szefowa Towarzyskiego Klubu Motocyklowego Pracowników i Klientów PKO BP, jeden z organizatorów zlotu w Zwierzyńcu. - W klubie na stu członków, prawie połowa to panie. Pełne równouprawnienie. Myślę, że kobieta na motocyklu kojarzy się z kobietą spełnioną i niezależną.
Jej motor to Yamaha V Star. Zmniejszone gabaryty i moc sprawia, że jest dobrze dopasowany do kobiet.
Reklama













Komentarze