Ostatni pociąg z Zamojszczyzny
Mieszkańcy Zamojszczyzny z wielką pompą pożegnali ostatni pociąg odjeżdżający do Wrocławia. Zabrakło tylko księdza.
- 03.09.2009 16:22
Nie obyło się bez łez, narzekań i goryczy. Na peronie ustawiono trumnę z napisem \"PKP Intercity”, a orkiestra strażacka dostojnie zagrała marsza żałobnego. Potem uczestnicy uroczystości wyciągnęli duże czerwone kartki. Tak mieszkańcy Zamojszczyzny pożegnali w poniedziałek ostatni pociąg relacji Zamość–Wrocław. – Pisaliśmy pisma, jeździliśmy do ministerstwa i szefów PKP Intercity, słaliśmy petycje – wylicza Michał Basiński z Grupy Obrony Kolei, jeden z organizatorów \"pogrzebu”. – Bez skutku.
Pociągi osobowe przestały we wtorek docierać do Zamościa. Władze PKP Intercity twierdzą, że są nieopłacalne, bo podróżni je omijają. Wybraliśmy się w podróż ostatnim pociągiem relacji Zamość–Wrocław. Okazało się, że podróżnych nie brakuje. Tylko w Zamościu wsiadło 45 osób. Potem po kilkudziesięciu podróżnych dołączyło do nich m.in. w Suścu, Bełżcu i kilku innych stacjach. Trzeba podziwiać ich upór, bo PKP robiły co mogły, by ich zniechęcić. Jak? Zapłaciliśmy za bilet do Bełżca 18 zł. Ta sama trasa BUSEM: 8 zł. – Pociągi są drogie, brudne, wloką się i stoją nie wiadomo po co na jakichś polnych stacjach – złoszczą się pasażerowie.
To skąd tylu chętnych? – Wybór był prosty – mówi Joanna Muszczyńska, która jechała ostatnim pociągiem. – Mam dzisiaj do przejechania 530 km. Gdybym chciała skorzystać z PKS-u czy busów, musiałabym się przesiadać wiele razy i nieźle się nakombinować.
Pani Joanna korzystała z tego pociągu kilka razy w roku. Na stałe mieszka w Kędzierzynie-Koźlu, ale odwiedza rodzinę w Werbkowicach. W poniedziałek podróżowała z prawie 2-letnią córeczką. – Kiedyś ten pociąg dojeżdżał do Hrubieszowa i to było dla mnie wygodne. Teraz, aby dojechać do Werbkowic, muszę przesiadać się w Zamościu.
– Likwidacja tej linii obróci się przeciwko wielu studentom – dodaje Justyna Burda z Zamościa, studentka UJ w Krakowie. – Pociągi są nadal najpewniejsze. Bo z Zamościa do Krakowa dojeżdżają chyba tylko dwa busy i już teraz trudno się na nie załapać.
A Tomasz Juszczak ze Zwierzyńca wybrał się w poniedziałek ostatnim pociągiem, bo chciał go uwiecznić na zdjęciach. Fotografował przedziały, korytarze, podróżnych i \"okienne widoczki”. Był rozżalony. – Szkoda tego połączenia – martwił się. – Z tego pociągu korzysta wielu turystów, zwłaszcza w święta i weekendy. Wsiadają z rowerami, wielkimi plecakami i tobołami. Wysiadają przy roztoczańskich trasach turystycznych. I jak teraz będą na Roztocze przyjeżdżać?
Jedni się martwią, inni protestują. Członkowie Grupy Obrony Kolei, mieszkańcy Tomaszowa Lubelskiego i samorządowcy z pompą pożegnali ostatni pociąg do Wrocławia. Gdy wjechaliśmy na stację w Bełżcu, przywitały nas ponure dźwięki marsza żałobnego. Grali strażacy z gminy Tomaszów Lub. Przy peronie ustawiono trumnę z napisem \"PKP Intercity”. Gdy pociąg odjeżdżał, uczestnicy happeningu wyciągnęli czerwone kartki. Wiele osób miało łzy w oczach.
– Stało się… – płakała 60-letnia mieszkanka Bełżca. – Ludzie zżyli się z tymi pociągami. Wybudowano je jeszcze za cara. Inna sprawa, że od tamtego czasu właściwie ich nie remontowano… Tak czy owak kończy się kawał naszej historii. Teraz zostaną nam tylko puste tory.
Czy tak musi być? – Protesty będą przez nas uwzględnione – zapewnia Beata Czemerajda, z biura prasowego PKP Intercity. – Ewentualne zmiany rozkładu jazdy są jednak możliwe dopiero w grudniu.
Zwykli kolejarze mają nadzieję, że pociągi wrócą na Roztocze. – Na razie nie obawiamy się jeszcze o utratę pracy, przynajmniej nie ma chyba takich projektów – zastanawia się jeden z konduktorów. – Ale jeśli te pociągi nie wrócą, robotę stracić może nawet kilkadziesiąt osób z ich obsługi.
Reklama













Komentarze