Gościński: Pieniądze też grają na boisku
ROZMOWA Z Grzegorzem Gościńskim, trenerem SPR Lublin
- 06.10.2009 17:53
– Tak i zdaję sobie z tego sprawę. Plan był inny, a realizację wszyscy widzieliśmy. Początek był fatalny, ale Norweżki były zdecydowanie lepsze w przekroju całego meczu. Na drugi dzień długo rozmawialiśmy z dziewczynami.
– Tych nie brakuje. Trudno mówić o jednej, głównej przyczynie. To raczej splot kilku pochodnych. Wśród nich niestety znajduje się strona mentalna. My ten mecz przegraliśmy przede wszystkim w głowach. Od dłuższego czasu myśleliśmy tylko o Byasen. Chęć dobrego pokazania się zadziałała paraliżująco. Mówiłem dziewczynom po meczu, że na parkiecie powinna być krew, powinny padać ze zmęczenia. Różnicę umiejętności można zniwelować walką. Jednak nie uciekam od odpowiedzialności i biorę całą krytykę na siebie.
– Trzeba również zdać sobie sprawę z oczywistej różnicy poziomów. Owszem, to nie jest żadne wytłumaczenie, ale proszę zwrócić uwagę, z kim tak naprawdę graliśmy. Na przeciwko SPR wybiegło sześć mistrzyń olimpijskich, reprezentantek swoich krajów, które również w dorosłej piłce sięgały po najwyższe laury na arenie międzynarodowej. My takimi osiągnięciami nie możemy się pochwalić.
– Nikt tego nie chce, ale \"chciejstwo” nie zmieni realiów naszej żeńskiej piłki ręcznej. Do EHF powpadało wiele bardzo mocnych ekip, którym zdecydowanie ustępujemy potencjałem finansowym, a co za tym idzie również sportowym i organizacyjnym. Sportem rządzi kasa, to ona pozwala podejmować rywalizację z najlepszymi, bo szabelki nie są dobre na czołgi. Popatrzmy na męską drużynę Vive Kielce. Zainwestowano w nią ogromne pieniądze, a pierwsze skrzypce, oprócz Polaków, grają w niej właśnie obcokrajowcy. My sobie na to nie możemy pozwolić.
– Ale my nie jesteśmy atrakcyjni finansowo dla piłkarek zagranicznych. Nawet tych ze wschodu. Proszę zobaczyć, że w ostatnich latach do Polski przyjechała tylko Aukse Rukaite i tyle. Będąc na kadrze rozmawiałem ze szkoleniowcami z Białorusi. Tam inwestuje się w sport, a młode dziewczyny zarabiają nawet po 2 tys. dolarów. Wiadomo, że opuszczą swój kraj wyłącznie za wielokrotność tej kwoty. W Rosji, Ukrainie, ostatnio na Litwie w sporcie są duże pieniądze, w polskiej żeńskiej piłce ręcznej nie ma.
– Można się z tym zgodzić. Popatrzmy na taką Barbosę z Rulmentulu, jest młoda i zarabia około 5 tys. euro. Niedawno oglądałem perspektywiczną Holenderkę. Była wtedy wolna. Zapytałem o oczekiwania, usłyszałem – 5 tys. euro, teraz gra w lidze francuskiej. Jednak trzy zawodniczki z taką pensją to dla polskiego klubu żeńskiego kamień młyński u szyi.
Reklama













Komentarze