Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dorota Zawadzka: Nie przepadam za Supernianią

Co zrobić gdy dziecko staje przed stoiskiem z prezerwatywami i pyta „co to? Albo jak nauczyć nastolatkę sprzątania własnego pokoju? Supeniania czyli Dorota Zawadzka podpowiadała rodzicom uczniów nr 4 w Lubartowie jak rodzić sobie ze swoimi pociechami.
– Ja nie przepadam za tą panią z programu – tak zaczęła spotkanie Dorota Zawadzka. Inaczej niż w swoich programach, nie przyjechała tu nikogo ratować przed wychowawczą katastrofą. – Jeśli mam czas, to bardzo chętnie uczestniczę w takich spotkaniach. Uważam, że mam coś do powiedzenia o wychowywaniu dzieci. Jak udało się ściągnąć popularnego specjalistkę od dzieci do Lubartowa? Pomogła Edyta Borowicz-Czuchryta, nauczycielka z Lubartowa, która zapraszała na lekcje wychowawcze najpopularniejszych polskich aktorów. Do tego doszedł upór nauczycieli z „czwórki”. – Napisaliśmy do Superniani maila, potem następnego, odpowiedziała i okazało się, że chętnie do nas przyjedzie. Zostało tylko ustalenie terminu – mówi Justyna Wereszczyńska, nauczycielka z SP 4, jedna z organizatorek spotkania. Nie jestem taka jak w telewizji – Jestem ciepłą osobą, a w programie musiałam być zasadnicza – opowiadała superniania o swej telewizyjnej roli. – Zdarza się, że przyjeżdżam do malucha, a ten ma łzy w oczach. Rodzice straszą dzieci, że jak będą niegrzeczne to je superniania zabierze. Zawadzka najpierw udzielała się w telewizji jako ekspert. Producenci programów spostrzegli, że potrafi przystępnie mówić o problemach wychowawczych i szybko zaproponowali rolę w nowym programie. – Jakbym wtedy wiedziała, jak to zmieni moje życie, to bym się poważnie zastanawiała czy się tym zająć. Przez trzy lata nie było mnie w domu. W tym czasie superniania odwiedziła 31 rodzin. Zaczynało się od zamontowania w domu kamer, żeby mieszkańcy się do nich przyzwyczaili. Superniania przyjeżdżała po dwóch dniach. I co? I domownicy mówili sztucznymi tekstami, udawali kogoś innego. Ale prawdy nie dało się długo ukryć. Superniani już nie będzie Na wizji wszystko wyglądało prosto: Superniania widzi problem wychowawczy i bez cienia wątpliwości podaje rodzicom receptę jak go rozwiązać. Ale w praktyce tak różowo nie było. Zwłaszcza, jeśli kolejne rozwiązania nie przynosiły skutku. A w programie nic nie było wyreżyserowane. Z większością rodzin pozostaje w przyjaźni, kilka zaprosiłoby ją na kawę patrząc na zegarek kiedy sobie pójdzie, a z trzema byłoby trudno nawet o taki kontakt. Nowych odcinków o superniani już nie będzie. Wkrótce zobaczymy nowy program z Dorotą Zawadzką. Autorytet W Lubartowie Zawadzka mówiła o autorytecie, konsekwencji wobec dzieci i uczeniu ich własnym przykładem. – Rodzicom się wydaje, że autorytet ma się z nadania, bo się jest rodzicem. Nic bardziej mylnego. Na autorytet trzeba zapracować. Jadąc na to spotkanie widziałam matkę, która przechodziła przez ulicę pomiędzy samochodami. I czy ona może oczekiwać, że jej dziecko jak będzie starsze, to będzie przechodziło po pasach? Nie. Dzieci uczą się przez naśladowanie. Dziecko powinno żyć w tunelu, z granicami wyznaczonymi przez rodziców. I wiedzieć, ze jeśli je przekroczy, to będą konsekwencje. Granice trzeba poszerzać, bo dziecko staje się starsze. 12 latek wie, że ma wrócić o 19-tej do domu, ale 16-latek i tak o tej porze tego nie zrobi. Córka bałaganiara Rodzice mieli mnóstwo pytań: jak poradzić sobie z nadopiekuńczymi dziadkami? – Pomogłaby rozmowa: Skoro ty mnie dobrze wychowałaś to pozwól, że ja dobrze wychowam swoje dziecko. A w skrajnym przypadku: jeśli nie będziesz traktowała wnuka na moich warunkach to zobaczysz go tylko na święta. Co zrobić z córką bałaganiarą? – Może ma za dużo rzeczy, może trzeba je posegregować, ustalić miejsce w pokoju np. biurku na którym ma być porządek? – tłumaczyła Dorota Zawadzka. – Krzyk nic tu nie pomoże.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama