Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nasi na wojnie

W Afganistanie jest ich 300: z Lublina, Chełma, Zamościa i Świdnika. Wśród nich Irena Paździor, która dowodzi ośmioma żołnierzami desantu. Ale tęskni za bliskimi w Polsce i za... ruskimi pierogami
Pochodząca z Lublina kpr. Irena Paździor robi na afgańskiej misji prawdziwą furorę. Służy w 1. Warszawskiej Brygadzie Pancernej od czterech lat na stanowisku dowódcy drużyny ochrony. W Afganistanie pełni służbę na stanowisku typowo bojowym: jest dowódcą drużyny zmotoryzowanej w rosomaku. Pani kapral dowodzi ośmioma żołnierzami desantu. Do jej zadań należy dowodzenie drużyną, wykonywanie zadań patrolowych oraz związanych z działaniem QRF (Siły Szybkiego Reagowania). – Moją dewizą jest iść naprzód nawet wtedy, gdy to mnie przerasta – mówi kpr. Irena Paździor. – Tylko wierni swoim celom i pasjom możemy doznawać życia pełnego przygód i szczęścia. Wyjazdu na misję nie ujmuje jako przygody, ale jako cenne zawodowe wyzwanie, możliwość zdobycia doświadczenia, a przede wszystkim jako możliwość dokonania realnej oceny swojej przydatności w zawodzie żołnierza. W Afganistanie jest od ponad miesiąca. Za czym tęskni? Oczywiście, za bliskimi. Ale marzą się jej także polskie pejzaże i ukochany przysmak: pierogi ruskie. Cechy, które pomagają jej w służbie, to duża odporność psychiczna i fizyczna. – To psychika gra główną rolę w działaniu. Ona jest najważniejsza – podkreśla Paździor. – Gdy jest ciężko i gdy zmęczenie jest duże to silna psychika i umiejętność radości z prostych rzeczy jest najważniejsza. Poczucie humoru to także ważna sprawa. Dowódca pani kapral mówi: Irka jest odpowiedzialna i komunikatywna. Daje sobie radę w warunkach silnego stresu i zmęczenia. Jestem pełen podziwu, że tyle siły w drobnej istocie. Ale nie tylko on podziwia panią kapral. Podczas swojej wizyty w bazie Ghazni zastępca dowódcy Sił Koalicyjnych, gen. broni Nick Parker spotkał się z żołnierzami Zgrupowania Bojowego \"Alfa”. W spotkaniu uczestniczyła także kpr. Irena Paździor wraz ze swoimi żołnierzami. Dowódca nie mógł się nadziwić, że daję radę. – To naprawdę ciężka i odpowiedzialna praca – podkreślił gen. Nick Parker. – Ukłon w pani stronę. Zgrupowanie \"Alfa” wchodzi w skład VII zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie. Zmianę tworzy 2,6 tys. żołnierzy. 300 z nich pochodzi z Lubelszczyzny. Największa część naszych wojskowych wchodzi w skład zgrupowania \"Bravo”. Na co dzień służą w 3. Brygadzie Zmechanizowanej Legionów i przez najbliższe pół roku będą stacjonować w amerykańskiej bazie Warrior w prowincji Ghazni, w jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Afganistanie. Szykowali się do tego przez wiele miesięcy, m.in. w koszarach w Zamościu i na poligonie w Nowej Dębie. Ćwiczyli umiejętności bojowe, prowadzenie patroli, zachowanie pod ostrzałem. Ale ćwiczyli też zasady życia, które w Afganistanie obowiązują. – Każdy nieostrożny gest może przekształcić się w strzelaninę – tłumaczy podpułkownik Piotr Fajkowski, dowódca zgrupowania \"Bravo”. Żołnierze uczyli się, jakich gestów używać, a jakich unikać. W Polsce, gdy pomagamy komuś wyjechać tyłem z parkingu, otwartą dłonią pokazujemy, by zatrzymał auto. W Afganistanie to gest powitania, a samochód zatrzymuje się wyciągniętą pięścią, która u nas może być odebrana jako przejaw złych zamiarów. – Nie można lewej ręki do nich wyciągać, nie można nią nawet niczego pokazywać, ani wydawać gestem poleceń. Lewa ręka jest dla nich nieczysta. Nawet, jeśli ktoś jest leworęczny, to wszystko musi prawą ręką robić – wyjaśnia st. szer. Paweł Portka. Liczą się nie tylko gesty, ale i słowa. Żołnierze kontyngentu nie tylko pilnują bezpieczeństwa Afgańczyków, ale także pomagają w zdobywaniu wody, rozdają miejscowym dzieciom słodycze. Chcąc, nie chcąc, muszą o czymś rozmawiać. Tematy zabronione: Allach i islam, chrześcijaństwo i kobiety. Pod żadnym pozorem nie wolno rozmawiać na ich temat. Nasi żołnierze dotarli do Afganistanu w kwietniu. Część na początku, część – z problemami – dopiero pod koniec miesiąca. Powód? – Musieli czekać, aż wrócą ich koledzy z Afganistanu – mówi ppłk Dariusz Kasperczyk z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. – Byli transportowani dokładnie tą samą drogą, do tej samej bazy. Tymczasem, żołnierze VI zmiany utknęli w Afganistanie najpierw z powodu zamieszek w Kirgistanie (gdzie jest amerykańska baza przerzutowa), potem przez pył wulkaniczny znad Islandii (który zamknął przestrzeń lotniczą). Wrócili do Polski dopiero w ub. tygodniu. A żołnierze czekający w Polsce dopiero mogli polecieć na misję. Wrócą w październiku. Współpraca: Sekcja Informacyjno-Prasowa PKW Afganistan, (drs)

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama