Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Strażnicy graniczni pomagali powodzianom

Najpierw ponad 100, a później już około 300 funkcjonariuszy Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej brało udział w akcji przeciwpowodziowej na Lubelszczyźnie. Ostatni z nich właśnie wrócili do oddziału i domów. Wszyscy cali i zdrowi.
Mundurowi z NOSG pełnili służbę na terenach powodziowych dwukrotnie. Przez blisko dwa tygodnie w maju i przez tydzień w czerwcu. Operowali w rejonie Puław, Opola Lubelskiego i Kraśnika. W sumie w pracę zaangażowało się ok. 700 funkcjonariuszy. – Wspólnie z mieszkańcami, strażakami i policjantami zabezpieczaliśmy miejsca zagrożone zalaniem, czy podtopieniem – mówi chor. Dariusz Sienicki, który był w gminie Wilków. – Kierowaliśmy też m.in. ruchem na wytyczonych objazdach oraz monitorowaliśmy stan mostów i umocnień hydrologicznych. Strażnicy zabrali ze sobą swój sprzęt. Do dyspozycji mieli kilkadziesiąt pojazdów i osiem łodzi patrolowych. W akcji przeciwpowodziowej brał udział także ich samolot patrolowy Wilga oraz śmigłowiec, wykorzystywany do ewakuowania ludzi. Charakterystyczne, że w Sandomierzu powodzianie pozwalali się desantować z dachów, a w gminie Wilków już nie. – Nie obeszło się bez strat – przyznaje płk Marian Pogoda, komendant NOSG, który towarzyszył swoim podwładnym w gminie Wilków. – W czasie akcji rwąca woda zepchnęła z drogi dwa nasze land-rovery. Na szczęście nasi funkcjonariusze wyszli z tego zdarzenia bez szwanku. Napór wody był tak silny, że kierowca jednej z terenówek nie był w stanie otworzyć drzwi. Gdyby nie to, że w pobliżu była amfibia z ratownikami, nie wiadomo, jakby się to dla niego skończyło. Dużo szczęścia, ale i refleks mieli także strażnicy, którzy łodzią patrolowali rozlewisko. Kiedy nadeszła fala, w ostatniej chwili zdążyli przywiązać swoją łódź do drzewa. Inaczej nie byliby w stanie nad nią zapanować. Były też i sympatyczne momenty. – Spotykaliśmy się z ogromną wdzięcznością ze strony powodzian, w tym także... czworonożnych – dodaje Sienicki. – Np. wyciągnęliśmy z wody cztery psy. Od tamtej pory zwierzęta na krok nie chciały odstąpić swoich nowych panów. Płk Pogoda podkreśla, że trzeba było być na miejscu, aby ogarnąć bezmiar ludzkiego nieszczęścia i materialnych strat. – Dla nas wszystkich to była gorzka lekcja pokory – mówi. – Teraz inaczej postrzegamy otaczającą nas rzeczywistość i problemy dnia codziennego. Dlatego też po powrocie we wszystkich placówkach, z myślą o poszkodowanych, spontanicznie zorganizowano zbiórkę żywności, środków czystości, pościeli, koców i wszystkiego, co potrzebne powodzianom. Dla zwierząt wyekspediowano z Chełma suchą karmę.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama