Reklama
Urszulin: Pomogli bocianowi ze złamaną nogą
W miejscowości Sumin (pow. włodawski) pan Krzysztof znalazł rannego bociana. Postanowił pomóc zwierzęciu. Ale jak opowiada, uzyskać pomoc specjalistów łatwo nie było.
- 07.08.2010 21:52
Sytuacja wydarzyła się w sobotę po godz. 15.30. - Nad jeziorem Sumin, niedaleko granicy Poleskiego Parku Narodowego, znalazłem bociana ze złamaną nogą. Sprawa wyglądała poważnie, bo złamanie było otwarte - relacjonuje pan Krzysztof.
Mężczyzna najpierw próbował zdobyć numer telefonu do siedziby parku narodowego jednak, jak mówi, sołtys Sumina nie potrafiła mu w tym pomóc. Wreszcie zdobył numer i dodzwonił się. - Usłyszałem jednak, że oni są zakładem budżetowym i nie mają pieniędzy na dojazdy. Powiedzieli, żebym sam przyjechał. Kompletnie nie znam się na tym, w jaki sposób podejść do rannego zwierzęcia. Ale jakoś sobie poradziliśmy i razem z sąsiadem wzięliśmy tego bociana do samochodu, a następnie zawieźliśmy do siedziby PPN do Urszulina. To kilka kilometrów od Sumina - opowiada pan Krzysztof.
Tam jednak nie zastał nikogo, kto mogłaby się zająć zwierzęciem. Zadzwonił więc jeszcze raz do osoby, z którą wcześniej rozmawiał. - Teraz mężczyzna powiedział mi, że pojawi się na miejscu za jakieś 30 minut, więc żebym zostawił zwierzę w jego gabinecie na... biurku. Oczywiście odmówiłem i poczekałem do jego przyjazdu.
Pan Krzysztof mówi, że nie wie co dalej działo się z bocianem. - Dziwi mnie cała ta sytuacja i sposób podejścia osób, które powinny zajmować się pomocą zwierzętom - kwituje pan Krzysztof.
Reklama












Komentarze