Reklama
Jarosław: Kobieta oskarża policjantów, że ją rozebrali i pobili
Małgorzata Jabłońska ma krwiaka na wardze, udach, ślady duszenia na szyi - Policjanci rozebrali mnie i kopali po całym ciele - żali się kobieta. Co się wydarzyło w sobotnią noc na komendzie w Jarosławiu? Wersja Jabłońskich i mundurowych różni się od siebie. Śledztwo wykaże, kto ma rację.
- 17.09.2010 12:01
Ona, jej mąż Jarosław i kilkoro znajomych wyszli z jarosławskiego klubu \"Salvadore” ostatniej soboty o 4 nad ranem. Zmierzali do domu ulicą Bandurskiego. Ulicą, a nie trotuarem, co - według Jabłońskiej - było przyczyną interwencji policji.
- Szliśmy ulicą jeszcze przez parę metrów, bo nie było chodnika, potem zeszliśmy z jezdni - opowiada. - Mąż zauważył, że cały czas policjanci jadą powolutku za nami. Zeszliśmy na bok, siedliśmy na ławeczce, żeby poczekać, aż pojadą.
Z jej relacji wynika, że policjanci odjechali, ale wrócili. Do jednego radiowozu dołączył drugi. Z obu wyszło trzech policjantów i jedna policjantka.
- Mąż się przestraszył. Byli wyraźnie bojowo nastawieni - ciągnie dalej Jabłońska. - Zadzwonił pod 997 i powiedział, że zbliża się do nas czterech funkcjonariuszy, na jakiej jesteśmy ulicy i dyżurny się rozłączył.
\"Ja was, k..., nauczę chodzić” – tak, miała powiedzieć do nich policjantka.
Jabłońska opowiada: - Mąż wciąż trzymał w dłoni telefon. Ostrzegł policjantów, że wszystko będzie nagrywał. Wtedy kobieta powiedziała do niego: \"niczego, k..., nagrywał nie będziesz” i zabrała mężowi telefon - ciągnie dalej. - Skuli mnie z tyłu kajdankami, zawieźli na komendę i wtedy zaczęło się naprawdę. Zaczęłam protestować, krzyczałam, że co to jest za władza, która tak traktuje ludzi. Usłyszałam, że dopiero teraz pokażą mi, co to jest władza.
Zostawcie, ona jest w ciąży!
Mąż też w kajdankach, ale skuty z przodu. Ona - z tyłu. W komendzie on dmuchnął w alkomat bez oporu, ona zaprotestowała, domagała się badania krwi.
- Padły pierwsze ciosy, krzyczeli, że dopiero teraz pokażą mi władzę - wspomina Jabłońska. - W brzuch, głowę, nogi, twarz, kopali w podbrzusze. Kiedy upadłam, pociągnęli mnie za włosy, postawili i znów bili.
- Gdy zobaczyłem, co się dzieje, zacząłem krzyczeć, że żona jest w trzecim miesiącu ciąży – wtrąca mąż Jarosław. Siedział na korytarzu i przez otwarte drzwi wszystko widział. – W ciąży nie jest, ale miałem nadzieję, że to ich powstrzyma. Odeszli w kąt i śmiali się. Potem znów bili.
Jego żona podkreśla, że najgorsza była ta niewysoka brunetka. Założyła czarne skórkowe rękawiczki i lała, gdzie popadło. Czasem z rozpędu. Oprócz niej najbardziej dawał się we znaki krępy blondyn w okularach.
W końcu Jabłoński podszedł i powiedział żonie, żeby dmuchnęła w alkomat. Może wtedy ich wypuszczą.
- Uparłam się, że chcę jechać na badanie krwi, miałam nadzieję, że na pogotowiu wszyscy zobaczą moje obrażenia - ciągnie Jabłońska. - Wtedy ten blondyn powiedział: wszyscy, k..., pojedziecie na krew.
Oboje twierdzą, że na pogotowiu lekarz obejrzał ich powierzchownie, stwierdził, że nigdzie nie ma krwi. Wrócili do komendy.
Czytaj więcej :Policjanci bili mnie, kopali, rozebrali do naga. Nie daruję im tego! Nowiny24.pl
Reklama












Komentarze